„Ja” jest przede wszystkim świadomościowym eksponentem Jaźni i „pozostaje do niej w takim stosunku jak przedmiot do podmiotu, albowiem pochodzące z Jaźni postanowienia są bardziej ogólnej natury i dlatego są nadrzędne wobec tych, które podejmuje „ja”. Jak to, co nieświadome, tak Jaźń jest dana a priori, z czego wynika „ja”. Jaźń, by tak rzec, kształtuje „ja” w zarodku. Nie ja tworzę samego siebie, lecz raczej ja dzieję się samemu sobie. Mimo jednak, że pogląd ten ma zasadnicze znaczenie, zawiera się w nim tylko połowa prawdy psychologicznej. Chociaż wszystko dowodzi „ja” jego zależności i uwarunkowania, nie jest ono przecież do końca przekonane, że zupełnie nie dysponuje wolnością. Istnienie świadomości „ja” ma sens jedynie wtedy, gdy jest ono wolne i autonomiczne. Wypowiadając to stwierdzenie dopuściliśmy, by w tok naszego rozumowania wkradła się antynomia, w ten sposób jednak naszkicowaliśmy obraz odpowiadający rzeczywistemu stanowi rzeczy. Istnieją wprawdzie wielorakie różnice stopnia uzależnienia i wolności – a to w zależności od czasu, miejsca lub osoby – w rzeczywistości jednak zawsze występują: przewaga „Ja” pełni jedynie rolę elementu osiowego dla pola świadomości i „w tej mierze, w jakiej stanowi ono osobowość empiryczną, jest podmiotem wszystkich osobowych aktów świadomości.
Stosunek jakiejś treści psychicznej do „ja” stanowi kryterium świadomości „ja” (das Ichbewußtsein), dlatego...
żadna treść nie może być uświadomiona, jeżeli nie została przedstawiona podmiotowi.” Czym jest samo „ja” trudno jednoznacznie określić, gdyż jest ono czynnikiem złożonym i spoczywa na dwóch podstawach: na podłożu psychicznym i somatycznym. O podstawie somatycznej wnioskujemy z całości doznań endosomatycznych, które ze swej strony są już natury psychicznej, gdyż są skojarzone z ego, a tym samym i świadome. Natomiast o podstawie psychicznej wnioskujemy, odbierając z jednej strony treści znajdujące się w ogólnym polu świadomości, a z drugiej, treści napływające spoza tego pola – treści nieświadome. Jaźni i hybris świadomości.” Jung zwraca uwagę, że „ja”, będąc centrum tego pola, nie jest jednak z nim tożsame, bo gdyby tak było, nie można by go od niego odróżnić. „Ja” stanowi jedynie punkt odniesienia dla tej sfery, będąc „ugruntowanym”, ale i zarazem „ograniczonym” przez wspomniany wyżej czynnik somatyczny. Pojawienie się „ja” wiąże się bezpośrednio ze scenerią zderzenia aspektu somatycznego człowieka ze światem zewnętrznym, to samo dotyczy rozwoju jednostki, przy czym w tym drugim przypadku równie ważną rolę odgrywa rzeczywistość wewnętrzna i jej prospektywny charakter oddziaływań. „Ja” łączy się nierozerwalnie ze świadomością, stąd Jung podkreśla, że „jakieś zjawisko psychiczne wtedy uchodzi za świadome, kiedy wchodzi w związek z ego”. Mówiąc o psyche stwierdza, że „składają się na nią odbicia prostych procesów w mózgu oraz odbicia tych odbić w niemal nieskończonych seriach” i właśnie te odbicia mają w powiązaniu z „ja” cechę świadomości. Wiemy, że „ja” jest czynnikiem „osadzającym” niejako świadomość, ale – jak stwierdza Jung – ono samo jest przecież problematyczne. „Co mamy rozumieć przez ego?” – pyta Jung. I odpowiada: „Wyraźnie chodzi tu, przy całej właściwej mu jedności, o niezwykle różnorako złożoną wielkość. Opiera się ona na obrazach zarejestrowanych przez funkcje zmysłowe, które dostarczają bodźców wewnętrznych i zewnętrznych, oraz na niesłychanym nagromadzeniu obrazów z dawniejszych procesów. Wszystkie te nader różne części składowe potrzebują silnego czynnika, który by je spajał, a za który uznaliśmy świadomość. Świadomość wydaje się więc koniecznym warunkiem ego. Bez ego wszakże również świadomość jest nie do pomyślenia. Ta pozorna sprzeczność może być rozwiązana poprzez uznanie również ego za odbicie, nie jednego, lecz wielu procesów i ich współdziałania, a mianowicie tych wszystkich procesów i treści psychicznych, które składają się na ego-świadomość. Ich różnorodność faktycznie tworzy jedność, ze względu na ich związek z aktami świadomości, będącymi pewnym rodzajem siły grawitacji skupiającej różne części razem, wokół tego możemy określić jako wirtualne centrum. Dlatego też nie mówię po prostu o ego, ale o kompleksie ego, na podstawie dowiedzionego założenia, że ego, mając płynną strukturę, jest zmienne i dlatego nie można go traktować jako ego po prostu.” Z tego punktu widzenia ego jest więc specyficzną „wypadkową” różnych – posługując się terminologią leibnizowską – małych percepcji, zintegrowanych przez nadrzędny względem nich czynnik integrujący, umieszczający w centrum obraz „ja”, powołujący jeden podmiotowy strumień względnie spójnej ego świadomości i wyłączający z tego pola te z „pod-świadomości”, które nie są funkcjonalnie pożądane czy akcydentalnie konieczne. Natomiast sama psyche rozpatrywana w perspektywie funkcjonalnej jawi nam po raz kolejny swoją wewnętrzną wielowarstwowość i z jednej strony dostrzegamy dualistyczny podział na to, co znajduje się w głównym nurcie ego-świadomości i na to, co jest „nie-ego-świadome”, z drugiej zaś, jawi się nam nieskończony obszar „pod świadomości” cząstkowych z ich względną autonomią.