Z komnaty snów: "Sławojka w klasie"

Sporadycznie miewam sny związane ze szkołą, tym bardziej ten sen wydał mi się dość niesamowity i warty zapisania.
Śniła mi mi się szkoła. Chodziłam po pięknie urządzonych i dobrze wyposażonych klasach. Było bardzo kolorowo i zupełnie odmiennie niż w moich rzeczywistych wspomnieniach dotyczących szkoły, która jawi mi się jako miejsce szare, nijakie i ograniczające. Ta szkoła była inna... Cicha, miło pachnąca i kolorowa. Komputery, pomoce naukowe, ciekawe plansze, ekrany na ścianach i schludność. Aż się chciało w niej uczyć...
Wchodziłam do różnych klas, zarówno pracowni tematycznych jak i klas nauczania początkowego. Bardzo mi się podobało w tej szkole i tylko zadziwił mnie jeden szczegół, który zupełnie nie pasował do reszty. W każdej klasie stał w rogu wiejski, drewniany "kibelek" - taka jakby "sławojka" bez ścian wkomponowana miedzy regały z książkami. Zupełnie odkryta okrągła dziura w desce i podest, na którym się siadało. Czułam we śnie duże zdziwienie i zaskoczenie.
W sali nauczania początkowego poczułam, że muszę skorzystać z owej dziwnej toalety, bo na korytarzu nie było innych bardziej intymnych i przeznaczonych do tego miejsc. Czułam się bardzo niezręcznie siadając na odkrytym "kibelku" w klasie pełnej zabawek i kolorowych tablic. Moje samopoczucie jeszcze bardziej się pogorszyło, gdy niechcący zrzuciłam czapeczkę z głowy jakiegoś misia prosto do owej toalety klasowej. Pomyślałam - "trudno" - przecież nie będę tej czapeczki wyciągać, bo i tak będzie brudna.
Gdy tak siedziałam załatwiając potrzeby fizjologiczne weszło do klasy kilka dziewczyn. Nie zauważyły mnie i dalej rozmawiały o przygotowaniach do jakiejś akademii. Za chwilę miała się zacząć w tej klasie próba a im brakowało dwóch osób, które miały powiedzieć kilka wierszy. Szybko naciągnęłam majtki i podeszłam do nich mówiąc, że mogą zapytać mojego syna czy chce w tym wziąć udział, bo on szybko uczy się wierszy i nie będzie to dla niego żadnym problemem. Jeśli oczywiście będzie miał na to ochotę. W tym momencie sen się przerwał...
Oprócz "kibelka" w każdej klasie była w nim dziwna jeszcze jedna rzecz - mój syn od lat nie chodził do szkoły, gdyż był jednym z pierwszych polskich dzieci uczących się w Edukacji Domowej. W szkole bywał tylko podczas corocznych egzaminów. Sen miałam miesiąc przed jego maturą, którą oczywiście spokojnie zdał...

(Anna)