Psychoanalityczna interpretacja relacji... (M. Bednarska)

"Psychoanalityczna interpretacja relacji interpersonalnych w teorii Franza Gabriela Alexandra" (FRAGMENTY)
(Autor: Małgorzata Bednarska. Praca doktorska powstała w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego, napisana pod kierunkiem prof. dr. hab. Roberta Saciuka, Wrocław – 2002. Całość jest obecnie w przygotowaniu do druku)

spis treści:

Wstęp
Główne założenia kulturalistów
Sylwetka F. G. Alexandra - środowisko rodzinne
Konkluzja
Przesłanie F. G. Alexandra

Wstęp
Gdybyśmy próbowali dociekać prawdziwej natury człowieka, dowiedzieć się, jaki jest ten, który uważa siebie za koronę stworzenia, biorąc pod uwagę różne naukowe fakty czy przemyślenia wielu pokoleń, które nurtował ten problem, nie bylibyśmy w stanie znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Nawet rozstrzygnięcie w kwestii dość wąskiej, jaką jest istnienie w człowieku lub nie, potrzeby przebywania wśród innych, nie jest sprawą prostą...

Niektórzy uważają, że obecność innych ludzi jest warunkiem koniecznym do zaspokojenia własnych pragnień czy opanowania sił przyrody. Można spotkać wręcz określenie homo communicans. Psychoterapeuci podkreślają fakt, że dłuższe pozostawanie w izolacji od innych ludzi może owocować zaburzeniami poczucia własnej tożsamości. Naturalnym sposobem egzystencji człowieka jest współistnienie z innymi, możliwość kontaktu, wymiany myśli i poglądów, odbiór opinii dotyczących własnej osoby. Wszystko to sugeruje konieczność bycia z drugim człowiekiem, nieodzowność tego kontaktu dla zdrowego, normalnego funkcjonowania jednostki.
Z drugiej strony nie można lekceważyć pojawiających się gdzieniegdzie głosów przeciwnych, mówiących o tym, że „człowiek człowiekowi wilkiem”, że gatunek ludzki to jedyny, czy w najlepszym razie jeden z nielicznych, stosujący agresję nie tylko dla potrzeby utrzymania się przy życiu. Staramy się tłumaczyć wojny i inne przejawy agresji istot ludzkich wewnętrzną, być może nieświadomą, motywacją człowieka. Uważamy, że indywidualizm jest silniej i głębiej zakorzeniony niż chęć współpracy z innymi, która ujawnia się głównie w obliczu zewnętrznego zagrożenia. Tylko wtedy chętnie łączymy się w zwarte grupy, poddajemy społecznej dyscyplinie. Tak naprawdę jesteśmy samolubni, zapatrzeni w siebie, w swoją własną korzyść.
Prawda, jak często, znajduje się gdzieś po środku. Bez względu jednak na fakt czy nasza natura sprzyja inicjowaniu i podtrzymywaniu kontaktu z drugim człowiekiem, czy jest temu przeciwna, warunki, w jakich żyjemy, niejako zmuszają nas do częstszych lub rzadszych kontaktów z innymi, co budzi refleksje nad fenomenem tych kontaktów.
Relacje interpersonalne analizowano i wciąż analizuje się, na różne sposoby, spoglądając na nie z wielu punktów widzenia. Jedną z takich możliwości jest widzenie tego zjawiska przez pryzmat psychoanalizy, zwłaszcza jej kulturalistycznego odłamu. Do grona postaci tworzących psychoanalizę kulturową należy między innymi Franz Gabriel Alexander.
Celem niniejszej pracy jest zaprezentowanie poglądów na zjawisko relacji interpersonalnych tego mało znanego w Polsce, ale uznanego w świecie psychoanalizy, lekarza z wykształcenia, psychoterapeuty z racji wykonywanego zawodu i wnikliwego obserwatora rzeczywistości społecznej z zamiłowania.
Ostatnie dziesięciolecia nie przyczyniły się do popularyzacji psychoanalizy w Polsce. Łatwiej było o często niesprawiedliwą krytykę niż o obiektywne informacje na ten temat. Nawet dziś, mimo pewnego postępu w tej dziedzinie, psychoanaliza nie cieszy się należnym jej zainteresowaniem, jest znana bardzo powierzchownie, lub wręcz nieznana. Każdy sposób myślenia, mówienia lub pisania o psychoanalizie wydaje się więc być bardzo istotny nie tylko ze względu na poszerzanie horyzontów myślowych o orientacji psychoanalitycznej, ale właśnie ze względu na wzbogacanie w ogóle wiedzy człowieka o sobie samym, poznanie jeszcze jednego wariantu, a także możliwości nowego widzenia istoty ludzkiej.
Pracę rozpoczyna rozdział organizacyjny. Motywuję w nim wybór takiego a nie innego zorientowania tematycznego i metodologicznego niniejszej pracy.
Rozdział drugi jest niejako wprowadzeniem do teorii F.G Alexandra. Koncepcję tę, jako jedną z odmian psychoanalitycznego widzenia człowieka i społeczności ludzkich, należy rozumieć w kontekście całej psychoanalizy, a przede wszystkim tej, która inspirowała F.G. Alexandra do myślenia psychoanalitycznego w ogóle, tj. w kontekście psychoanalizy klasycznej. Podobnie brak uwzględnienia tu psychoanalizy kulturowej, jako jednej z możliwych dróg kontynuowania wielkiego dzieła mistrza, nie przysłużyłoby się właściwemu odbiorowi poglądów, którym będzie poświęcona ta praca. Za korzystne uważam też przedstawienie najbliższego Alexandrowi środowiska rodzinnego i zawodowego, które to niewątpliwie, kształtując jego osobę, miało również wpływ na dorobek naukowy.
F.G. Alexandra, jak każdego psychoanalityka, interesowało zrozumienie zasad funkcjonowania jednostki. Osobę próbował on jednak zrozumieć na tle całego społeczeństwa. Dopiero tak widziany obraz człowieka uważał za prawdziwy i kompletny. Przedstawienie interesującego mnie zakresu dorobku F.G. Alexandra rozpocznę od zaprezentowania jego poglądów na temat społeczeństwa, społecznego wymiaru relacji międzyludzkich, a także istotnych, jego zdaniem, zdarzeń z historii ludzkości, mających wpływ na stan kontaktów interpersonalnych w obecnych czasach, tłumaczących ich istnienie. Rozdział trzeci i czwarty poświęcony będzie zatem społecznemu aspektowi teorii Franza G. Alexandra.
W rozdziale piątym, nawiązując do zagadnienia relacji interpersonalnych w wymiarze jednostkowym, przedstawię psychologię jednostki, jaka zawarta jest w interesującej mnie wersji psychoanalizy kulturowej.
Rozdział szósty jest zebraniem i interpretacją poglądów F.G. Alexandra dotyczących relacji pomiędzy jednostkami ludzkimi w dzisiejszych czasach, stanu tych relacji, ich zakłóceń, skutków zakłóceń i sposobów korekty.
Wszystkie poruszane w pracy kwestie dotyczące relacji interpersonalnych łączą się i zazębiają tak, iż trudne jest ich oddzielenie od siebie, a tym samym nieporuszanie jednych przy okazji omawiania drugich. (zwłaszcza kwestia społeczeństwa i jednostki). Taki też charakter ma cała teoria F.G. Alexandra – nie oddziela on wyraźnie konkretnych zagadnień; w pracach poświęconych np. terapii psychoanalitycznej jednostki nie unika on ogólnospołecznych rozważań.
Pracę kończy rozdział będący podsumowaniem. Zawiera on dotyczące teorii stosunków międzyludzkich F.G. Alexandra nasuwające się wnioski, przesłania, jakie może odczytać potomność z rozważań tego humanisty, a także spojrzenie na dorobek F.G. Alexandra z dzisiejszej perspektywy.
Kulturaliści
Psychoanaliza kulturowa, mimo że nazywana również amerykańską, jest kierunkiem stworzonym w Ameryce, ale niekoniecznie przez Amerykanów. Spośród jej twórców, do grona których zalicza się głównie Erich Fromma, Karen Horney, Harego Stacka Sullivana, Franza Gabriela Alexandra, Abrama Kardinera i Harolda D. Lasswella, większość pochodziła z Europy (tylko H. S. Sullivan i H. D. Laswell byli Amerykaninami), ale główne ich dzieła powstały w Stanach Zjednoczonych i tam też toczyło się w większości ich dorosłe, twórcze naukowo życie; tam stawiali hipotezy badawcze i weryfikowali je w oparciu o doświadczenie zdobyte w pracy z amerykańskimi pacjentami.

Główne założenia kulturalistów
Kulturaliści, być może poza E. Frommem, nie próbowali budować nowej koncepcji człowieka. Wzięli pod uwagę tylko niektóre interesujące ich zagadnienia dotyczące istoty ludzkiej i społeczeństwa, starając się je zgłębić jak najlepiej, często korzystając z szacunkiem z dorobku poprzedzających ich, lub ówczesnych socjologów (głównie dane o znaczeniu ról społecznych w systemie), antropologów (E. Sapir, R. Benedict, M. Mead, B. Malinowski), filozofów (np. poglądy Arystotelesa, Spinozy), psychologów oraz psychoanalityków. Spośród tych ostatnich, pomijając oczywisty wkład Z. Freuda, czerpali oni głównie z twórczości pierwszych reformatorów psychoanalizy, tj. C. G. Junga, A. Adlera, S. Ferencziego, O. Ranka i W. Reicha. Największą uwagę kulturalistów skupiały koncepcje C. G. Junga dotyczące nieświadomości, nerwicy, typologii charakterów oraz poglądy na teorię i praktykę terapeutyczną, a także psychologia indywidualna A. Adlera, która wiele miejsca poświęcała wpływowi czynników społecznych na życie wewnętrzne człowieka.
Natomiast ich stosunek do Z. Freuda z kolei był często odmienny. Niektórzy odrzucali całkowicie pewne ortodoksyjne poglądy nurtu (K. Hornej czy E. Fromm), z którego wywodzili się, inni pozostawali w dużej mierze wierni pierwotnym stanowiskom (np. A. Kardiner). Wszyscy natomiast zgodnie uważali, że w psychoanalizie coś należy zmienić. K. Horney pisała „…jestem przekonana, że psychoanaliza powinna wyjść poza dotychczasowe granice, sugerujące, że jest ona psychologią popędów i psychologią genetyczną”.
By jednak mogły zrodzić się takie czysto teoretyczne rozważania, konieczne było podłoże bardziej praktyczne, oparte na obserwacjach klinicznych. Tą empiryczną pracą zajęli się głównie H. S. Sullivan, H. D. Lasswell, F. G. Alexander i A. Kardiner. Teraz dopiero mogły powstać rozważania teoretyczne, łączące psychoanalityczną wiedzę, wyniesioną w dużej mierze z analizy pacjentów, z dokonaniami innych wzbogacających ją nauk.
Kulturaliści byli również zainteresowani problemami moralności i problemami wiary w ludzkie możliwości. Szczególnie uczuleni na zjawisko wyalienowania człowieka, zauważali, że wolność, jaką oferuje nam świat, wcale nie jest dla nas zbawienna, częściej kłopotliwa (E. Fromm pisał o wolności jako ciężarze ludzkości; F. G. Alexander zwracał uwagę na nieumiejętność korzystania z wolności, jaką daje nam postęp techniczny).
Nie tylko zwrócili uwagę na wpływ czynników kulturowych, ale ukazywali problemy wzajemnego oddziaływania dążeń jednostkowych i czynników społeczno-kulturowych. Badanie tych relacji pomogło im ujmować człowieka jako jednostkę ciągle rozwijającą się. Ciążące na nich piętno ortodoksyjnej psychoanalizy każe im wierzyć, że człowiek jest istotą irracjonalną, którą kierują nieświadome namiętności. W odpowiednich warunkach może stać się osobą bierną, kierowaną z zewnątrz, co niekiedy doprowadza do powstania nerwicy.
Krytykowali istniejący wówczas w Ameryce porządek społeczny jako zagrażający wartościom ludzkim. Wysuwali nawet propozycje zmian porządku społecznego świata, w którym żyli.
Kulturaliści czasami próbowali łączyć niektóre dokonania marksizmu z psychoanalizą. E. Fromm szczególnie zwraca uwagę na idee marksizmu dotyczące historycznej koncepcji natury ludzkiej i alienacji, nie zapominając o  koncepcji dynamicznej struktury osobowości. Pisał: „Moje doświadczenia zdecydowały o namiętnym zainteresowaniu naukami Freuda i Marksa. Pochłaniały mnie zarówno problemy jednostki, jak i społeczeństwa…Chciałem zrozumieć prawa społecznego istnienia ludzi.”
Pomimo wielu podobieństw kulturaliści stanowili grono osób posiadających, oprócz pewnych zbieżności, często zupełnie niepodobne do siebie poglądy i sposoby pracy z pacjentem.

Sylwetka Franza Gabriela Alexandra - środowisko rodzinne
Franz G. Alexander urodził się 22 stycznia 1891 roku w Budapeszcie, w rodzinie Bernarda Alexandra. Ojciec Franza był profesorem estetyki (główne zamiłowanie – historia filozofii) i uczył na Akademii Sztuk Dramatycznych. Przez wiele lat sprawował tam funkcję dyrektora, równocześnie był felietonistą codziennej gazety. Uważano go za autorytet w dziedzinie ówczesnej sztuki ( literatury i teatru). Franz Alexander określa go jako przedstawiciela wymarłego gatunku filozofów-krytyków, nie w konkretnej, ale we wszystkich dziedzinach sztuki; uniwersalnego. Niczym nie wyróżniał się od typowych dziewiętnastowiecznych humanistów. Szczególne wrażenie wywarli na nim filozofowie osiemnastowiecznego oświecenia m.in. Volter i D. Diderot, krytykował J. J. Rosseau. Przyczynił się do powstania niezależnej węgierskiej kultury - tworzył język węgierskiej filozofii, przekładając prace wielkich filozofów na swoją ojczystą mowę. Wydawał też pierwsze węgierskie czasopismo filozoficzne „Magazyn Filozoficzny” i „Bibliotekę filozoficzną”.
Franz Alexander wspominając ojca, zawsze wypowiadał się o nim z dużym szacunkiem. Wspominał, że w dzieciństwie umieszczał go jako stojącego tylko o rangę niżej od króla Węgier. Postrzegał go jako życzliwego, mądrego, nieomylnego, niezawodnego władcę, przynoszącego chlubę swojej rodzinie swoją pozycją w środowisku akademickim Węgier. „Jak słońce, jak Bóg, jak król, był on poza moim zasięgiem; ogromne źródło bezpieczeństwa, przykład do naśladowania.” Franz zawsze starał się radzić ojca, uczyć od niego. Traktował go jako przyjaciela. Z pewnością duże znaczenie musiał mieć fakt, iż Franz pojawił się na świecie jako czwarte dziecko, ale pierwszy chłopiec. Nadzieje Bernarda zostały sfinalizowane w osobie wyczekiwanego syna, z którym łączyła go szczególna więź.
Matka Franza, chociaż w hierarchii ważności dla syna stała niżej od męża, również miała duże znaczenie w życiu syna. Była ona „emocjonalnym centrum grawitacji” i „stabilizującym czynnikiem” rodzinę. Syn widział ją jako osobę nieśmiałą, poetycko zorientowaną, a mimo tego wszystkiego była siłą spajającą rodziny. w miarę możliwości rezygnowała z życia publicznego, natomiast swoje emocjonalne zasoby pożytkowała w rodzinie, pełniąc rolę osoby, do której zawsze można było zwrócić się w razie potrzeby. Franz wspominał o świadomości „niewyczerpanego emocjonalnego konta bankowego”, co z kolei dawało siłę stawić czoła wszelkim przeciwnościom losu. Pani Alexander była przeciwieństwem Nory Ibsena, o czym przekonał się Franz, kiedy w młodości zetknął się z tą postacią. Konfrontację tę odebrał jako atak na macierzyński obraz, jaki sobie stworzył i uważał za powszechny.(…)
(…) Ojciec Franza G. Alexandra jawnie nie wywierał nacisku na wybór konkretnej przyszłości, ale skrycie chciał, by syn został archeologiem. Sam był zafascynowany tą dziedziną nauki. Wiedziony tym zamiłowaniem wiele podróżował, m.in. co rok odwiedzał Pompeje. Opowiadał Franzowi wiele o grecko-rzymskiej i egipskiej cywilizacji i zapewne liczył, że syn podzieli jego pasję. Starał się przekazać synowi postawę uznającą wiedzę za wartość samą w sobie i uprawianie jej dla niej samej oraz pogardę dla wszystkiego, co ma tylko praktyczne znaczenie. Gdy Franz zdecydował się na nauki przyrodnicze a nie, jak niegdyś ojciec, na poświęcenie swojego życia filozofii, Bernard nie krytykował wyboru, jak również nie pochwalił go, ale wyglądał na zawiedzionego. Dla Franza zresztą wybór ten nie był, ani łatwy ani oczywisty. Sadząc po jego późniejszych pracach, tak na prawdę nigdy go nie dokonał. Próbował raczej być i znawcą nauk przyrodniczych, i filozofem (humianistą).
Nie stało się to jednak tak od razu. Początkowo studiował medycynę w Getyndze8 (fizjologii uczył się od Maxa Verworna). (…)
(…) Po powrocie z Getyngi F. G. Alexander kontynuuje swoje studia medyczne w Budapeszcie. w 1913 roku otrzymuje tytuł doktora medycyny w zakresie badań bakteriologicznych. Rozpoczyna również pracę u Franza Tangla w laboratorium eksperymentalnej patologii.(…)
(…) Po raz pierwszy zetknął się Franz G. Alexander z psychoanalizą za sprawą swego ojca Bernarda. Jeszcze podczas studiów medycznych ojciec, jako wydawca „Journal of Philosophy”, poprosił go o zrecenzowanie „Interpretacji marzeń sennych” Freuda. Swoją prośbę o pomoc syna uzasadnił stwierdzeniem, że to, co ma zrecenzować, nie jest na pewno filozofią, a należy raczej do dziedziny Franza. Po przeczytaniu syn odpowiedział mu, że medycyną to nie jest również. (…)
Przenosi się do Berlina, by w 1920 roku jako pierwszy rozpocząć studia w Berlińskim Instytucie Psychoanalizy założonym przez Maxa Eitingona – ucznia i przyjaciela Z. Freuda. Decyzję tą, a jednocześnie wyrzeczenie się wątpliwości co do wyboru drogi na przyszłość, wspomina później jako jeden z najpiękniejszych dni w swoim życiu. Zapewne był jeszcze bardziej szczęśliwy, kiedy po kilku latach usłyszał słowa aprobaty z ust ojca pod swoim adresem, a także słowa nadziei związane z  psychoanalizą, jako nauką, która ma na uwadze całą osobę ludzką a nie tylko jej wycinek.. Psychoanaliza stała się dla niego nowym wyzwaniem, a jednocześnie stwarzała okazję do scalenia przeszłości Franza z teraźniejszością, humanistycznej orientacji z naukową.
(…) Po ukończeniu Berlińskiego Instytutu Psychoanalizy F. G. Alexander i  uprzedniej analizie u Hansa Sachsa, pozostaje tam jako asystent. Był również członkiem komisji, która opracowywała pierwszy formalny program nauczania tego instytutu. Wykładał m.in. interpretację snów, prowadził seminarium z teorii i terapii homoseksualizmu. W latach 1924-25 wygłosił serię wykładów, które stały się materiałem dla jego pierwszej książki „Psychoanalyse der Gesamptopersönlichkeit” ( w j. ang. „Psychoanalysis of Tatal personality”). Praca ta rozwijała psychoanalityczną teorię superego. Jednym z jej rozdziałów jest esej poświęcony kompleksowi kastracji i charakterowi, który został nagrodzony przez Z. Freuda jako najlepsza kliniczna rozprawa roku. (…)
(…) Zasługi w dziedzinie psychoanalitycznej analizy przestępczości spowodowały, że w 1930 roku F. G. Alexander otrzymał zaproszenie (pochodzące od Frankwooda Williamsa, organizatora i pomysłodawcy ruchu higieny umysłowej w USA) do zaprezentowania swoich poglądów i wyników badań z zakresu psychologii kryminalnej na Międzynarodowym Kongresie Higieny Umysłowej w Waszyngtonie.(…)
(…) Podczas pobytu w Waszyngtonie otrzymał telegram z Chicago od Roberta Hutchinsa, zachęcający go do wizyty na tamtejszym uniwersytecie. R. Hutschins oferował F. G. Alexandrowi Gościnną Profesurę Psychiatrii na tym uniwersytecie. Sam zainteresowany sugerował tytuł Gościnnej Profesury Psychoanalizy, na co wreszcie przystano, tworząc w ten sposób pierwszą w świecie uniwersytecką katedrę psychoanalizy.(…)
(…)Choć doskonale czuł się w środowisku Amerykanów, szybko oswajając się z ich językiem i obyczajami do tego stopnia, że trudno było zauważyć w nim Europejczyka, nigdy nie przestał być Węgrem. Nie przeszkadzało mu to jednak skorzystać z szansy, jaką otrzymał od życia, jak sam mówił: „ Mogę tylko być wdzięczny losowi, który przywiódł mnie do tego kraju, który wierzy w zmianę i rozwój, i gdzie waśń pomiędzy Freudem i oficjalną nauką nie jest tak głęboko zakorzeniona, gdzie repatriacja psychoanalizy jest możliwa.”(…)
(…) Ameryka jednak nie wydawała się F. G. Alexandrowi tak przyjazna, kiedy rozpoczął pracę w Chicago. Jak wspominał, na pierwszym uroczystym przyjęciu nikt nie interesował się nim, nie otrzymał żadnego gabinetu w szkole medycznej, gdzie został zaproszony do pracy, wreszcie studenci medycyny przewidziani do udziału w jego wykładach nie interesowali się zbytnio tym, co miał im do powiedzenia gość z Europy. Jak się okazało później, poza wydziałem medycznym, reszta uniwersytetu żywiła większe zaciekawienie teorią Z. Freuda. Na wydziale nauk społecznych rosło zainteresowanie społecznym zastosowaniem teorii psychoanalitycznej. Wiele znaczących osób z takich dziedzin jak antropologia, psychologia, nauki społeczne i polityczne, ekonomia (byli to między innymi: Hutching, Ogburn, Lasswell, Adler, T. V. Smith, Thurston, Dollort, Miller czy Knight), organizowało regularne spotkania. Zaciekawienie wykazywano również w Szkole Prawniczej, która poprosiła F. G. Alexandra o seminarium z psychologii kryminalnej. Ogromną popularnością cieszył się przedłużony cykl wykładów psychoanalizy, zorganizowany przez uniwersytet dla społeczności świeckiej. w tym czasie powstało również Psychoanalityczne Towarzystwo Chicagowskie.
Po okresie gościnnego pobytu w Chicago F. G. Alexander spędził rok w Bostonie, współpracując z Williamem Healy przy rekonstrukcji korzeni amerykańskiej przestępczości. W tym czasie grupa gorliwych miłośników psychoanalizy, z którą spotykał się w Chicago, wystąpiła z pomysłem zorganizowania przez niego i kierowania Instytutem Psychoanalitycznym. F. G. Alexander chciał go traktować jako stadium przejściowe przed połączeniem psychoanalizy z resztą medycyny. Kierował nim jednak przez dwadzieścia pięć lat, a sam instytut istnieje do dziś.
Przy tworzeniu instytutu (1932 r.) wykorzystał swoje doświadczenia z organizowania Berlińskiego Instytutu Psychoanalizy. Społeczność medyczna nie wyrażała niechęci do tak zorganizowanej odrębnej placówki, jaką stał się Instytut Chicagowski. F. G. Alexandrowi również odpowiadała ta niezależność i wolność instytutu. Wyraził to min. w 1943 roku słowami:, „To czego potrzebujemy (psychoanaliza) to nie konformizm, ale wolny rozwój różnorodnych punktów widzenia”. Istnienie Instytutu niezwiązanego z Uniwersytetem Chicagowskim ani Psychoanalitycznym Towarzystwem Chicagowskim umożliwiało wypracowanie odmiennego od konformistycznego punktu widzenia. Starania, by zespolić tę psychoanalityczną placówkę z całym medycznym światkiem Chicago, przyjęły formę m.in. kursów psychoanalizy, na które zapraszał znaczące osoby społeczności medycznej: neurologów, dermatologów, ginekologów, internistów, członków zespołów wydających medyczne czasopisma i in.

Istotnym osiągnięciem tego instytutu było zorganizowanie zespołowych projektów badawczych, mających na celu studiowanie podobnych przypadków przez różnych analityków należących do kadry instytutu. W sytuacji, w jakiej znajduje się podczas swojej pracy psychoanalityk, kiedy ma do czynienia z bardzo ulotnym rodzajem materiału obserwacyjnego, taka możliwość konsultacji swoich wyników badań z wynikami innych, pracujących w podobnych warunkach, okazała się nieoceniona. Istnienie instytutu umożliwiało takie kontakty analityków i wymianę myśli.
Obok tej działalności F. G. Alexander wiele czasu poświęcał na zrozumienie problemów psychosomatyki, do czego, z jednej strony, skłaniało go jego zafascynowanie relacją: ciało- dusza, ale, z drugiej, sytuacja, jaką zastał w medycznym świecie po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych, wykazywała wyraźną organiczną orientację. Zarówno myśl, jak i praktyka medyczna odrzucały psychoanalityczne doniesienia. F. G. Alexander skupił się nad zrozumieniem, jakiego rodzaju powiązania mają miejsce pomiędzy stanem emocjonalnym człowieka a jego chorobami fizycznymi. Wyniki swoich badań publikował w założonym wraz z Flanderem Dunbarem piśmie ”Psychosomatic Medicine”, a później w książce pod tym samym tytułem.
F. G. Alexander już wcześniej zastanawiał się nad zasadnością sztywnego postępowania terapeuty zgodnie z wymogami psychoanalizy klasycznej. w Chicago Instytut zajął się badaniem techniki terapeutycznej. Chciał dokonać postępu na polu terapii psychoanalitycznej i treningu. Takie stanowisko spowodowało, że stał się uczestnikiem tzw. „wojny analitycznej”, dwóch przeciwstawnych obozów analityków, tj. tych, którzy jak on czuli konieczność postępu w terapii, ponownego przeanalizowania poglądów teoretycznych, i tych, których stan teorii i praktyki w tym czasie zadowalał, nie widzieli potrzeby zmiany.
W swoich badaniach dotyczących procesu terapii F. G. Alexander skupił się nad studiowaniem emocjonalnych doświadczeń w sytuacji terapeutycznej. Studiował rolę przeciwprzeniesienia, które, jego zdaniem, przez wielu uznawane jest głównie za nieczystość w procesie terapii. Widział w nim narzędzie empatii. Ponadto neurotyczne wzorce zapoczątkowane przez sytuacje z dzieciństwa próbował modyfikować nowymi emocjonalnymi doświadczeniami niesionymi przez sytuację terapeutyczną. Zastanawiało go również uzależnianie powodzenia terapii od długiego czasu jej trwania. Uważał, że pacjenci nie dojrzewają na kanapie, ale po opuszczeniu psychoanalityka.
Poglądy F. G. Alexandra na problem terapii doprowadziły do powstania nowej wersji treningu analitycznego. Założyciel Instytutu Chicagowskiego początkowo wzorując się na Berlińskim Instytucie Psychoanalitycznym, zapewniał swoim studentom w pierwszym rzędzie wiedzę teoretyczną, a później dopiero trening kliniczny. Uniemożliwiało to uczenie się na własnych błędach, a raczej skłaniało do trzymania się standardowych procedur. F. G. Alexander odwrócił kolejność, dzięki czemu próbujący poznać tajniki psychoanalizy poznawali je w oparciu o doświadczenie. Wyżej od standardowej procedury stawiał psychodynamiczne zrozumienie.
Nie chodziło mu jednak o wprowadzenie nowych metod, tylko o logiczne zastosowanie podstaw, jakie przekazał Z. Freud. Sam siebie nazywał „konserwatywnym anarchistą”.
Przez okres dwudziestu pięciu lat szefowania w instytucie i kierowania zespołem badawczym nie zaniechał swoich zainteresowań sytuacją kulturową. Zastanawiało go w tej kwestii zjawisko nadejścia „statystycznego człowieka”, zmian kulturowych, awansu naukowego. Zwracał uwagę na poczucie alienacji ogarniające człowieka XX wieku, co prowadzi do braku tożsamości; konieczność ciągłego dostosowywania się do gwałtownie zmieniających się warunków zewnętrznych. Snuł refleksje nad nauką i sztuką ówczesnych czasów, a także filozoficzne rozważania o człowieku. Był zdania, że w ferworze opanowywania świata człowiek utracił władzę nad samym sobą. Filozofię swoją zawarł w „Our Age of Unreason” i „The Western Mind in Transition”. Niewątpliwie w tych obserwacjach pomocna była mu jego migracja z Europy do Stanów Zjednoczonych. Dzięki możliwości porównania rzeczywistości europejskiej z amerykańską zauważył wiele procesów zachodzących w życiu społecznym, które z pewnością mogłyby ujść jego uwadze, gdyby przyszło mu spędzić życie w jednej kulturze. Jeszcze podczas pracy w Chicago w roku 1938 zostaje F. G. Alexander profesorem psychiatrii na uniwersytecie w Illinois. W 1956 roku przyjął stanowisko dyrektora powstałego Psychiatrycznego Departamentu Badawczego w Mount Sinai Hospital w Los Angeles. Zajął się nowym projektem badawczym. Zamierzał studiować proces psychoterapeutyczny przez obserwację bezpośrednią pacjentów i terapeutów w działaniu. Wiele lat trwały prace w Los Angeles. W 1964 roku przygotowano dla niego profesurę na uniwersytecie w Południowej Kaliforni. Jesieią miał objąć tę funkcję. Nie dożył jednak podsumowania wyników badań trwających w Los Angeles ani początku nowego roku akademickiego.
8 marca 1964 roku Franz Gabriel Alexander zmarł na zapalenie płuc; podobnie jak jego ojciec, we śnie. Cały czas był aktywny zawodowo, miał kontakt z ludźmi świata psychoanalizy, z niektórymi współpracował, innych uczył. Na jego biurku leżały rękopisy i listy, jakie otrzymał od Z. Freuda, potrzebne do przygotowania wykładów, które spodziewał się jeszcze wygłosić. Przygotowywał również do publikacji korespondencję pomiędzy Z. Freudem a Eugene Bleuelem. Pierwszy rękopis jego „History of Psychiatry” przygotowanej wraz z Sheldonem Selesnickiem został wysłany do wydawcy. „Osierocił" również Samuela Eisensteina i Martina Grotjahna, z którymi wspólnie przygotowywał „Psychoanalitic Pioneers”, którego publikacji już nie zobaczył. Zmarł w niedzielę rano w swoim domu w Palm Springs. Jego śmierć była opłakiwana przez psychiatryczną społeczność i cały świat nauki.
Najbliżsi współpracownicy F. G. Alexandra wspominają go bardzo ciepło. O pustce, jaką zostawił po sobie i rzeczywistej sympatii współpracowników świadczyć mogą zorganizowane przez członków Psychoanalitycznego Towarzystwa Chicagowskiego oraz zespół Chicagowskiego Instytutu Psychoanalizy mityngi ku jego pamięci. Jak określiła jedna z uczestniczek tego spotkania, obecni tam zebrali się, by "zaspokoić potrzebę głośnego opłakania tego, którego zabrakło niespodziewanie, wzajemnie pomóc sobie pogodzić się z jego stratą, zniweczyć pracę śmierci. Wspominali go jako odważnego i oryginalnego terapeutę, pełnego inteligencji i wytwornego czaru człowieka. Tym, co go wyróżniało, była jego niespotykana żywotność i produktywność, mimo siedemdziesięciu trzech lat był niespotykanie energiczny, pełen zapału i planów. Zdawał się nie stawiać sobie ostatecznego celu w życiu, tym samym nigdy nie być życiem nasycony. Ta energia w połączeniu z pozytywnym poczuciem swojej wartości i wiarą w moc rozumu, powodowała, że podczas swojej egzystencji był bardziej twórczy niż większość ludzi. Nie zrażały go trudności czy przeciwności losu. Nigdy nie narzekał. Był przyjaźnie nastawiony do współpracowników i studentów. Bywał, jak każdy, zdenerwowany i zniecierpliwiony. Szczególnie nie odpowiadały mu sprawy administracyjne. Rzeczywiście interesował go człowiek i zachodzące w nim procesy psychiczne. Helena Ross wspomina, że F. G. Alexander w kontakcie z drugim człowiekiem nigdy nie ryzykował utraty czegoś nowego, co ten ktoś miał do zaoferowania, możliwości podążania zawiłymi ścieżkami  psyche. Nigdy nie brakowało mu entuzjazmu i ciekawości. „Żył, jakby nigdy nie miał umrzeć” - wspomina swego rodaka i współpracownika Teresa Benedeck. Wierzył w niepowtarzalność człowieka i sam był niepowtarzalny. Wierzył w samorealizację i niewątpliwie na brak realizacji siebie nie mógł narzekać.
Sprawdził się również jako lider zespołów, z jakimi pracował. Był charyzmatycznym przywódcą i przełożonym. Sprawiał wrażenie, że kierowanie ludzkimi zespołami nie jest dla niego nie tylko trudne, ale nawet jest mu potrzebne. Zapewne był potrzebny członkom zespołów badawczych, z jakimi pracował, ale oni byli mu nie mniej niezbędni. Byli tymi, którym obwieszczał swoje nowo obmyślone projekty, idee i na których odzew, zainteresowanie, uwagę zawsze mógł liczyć.
Uważał się za buntownika w dziedzinie psychoanalizy, podczas gdy tak naprawdę szukał jedynie wolności i bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo dawała mu jego praca, która zresztą wykonywana w warunkach prywatnej praktyki i niezależnego instytutu przynosiła również wolność. Być może jednym z zabiegów na rzecz utrzymania bezpieczeństwa była ochrona prywatności. Dziwiła go płynność, brak granicy pomiędzy prywatnym i zawodowym życiem, jaką zaobserwował po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych; pomimo szybkiego zaadoptowania się w Ameryce (opanowanie języka włącznie z porzuceniem obcego akcentu, przyjęcie niektórych obyczajów Amerykanów) nie wyzbył się tego oddzielenia prywatności od zawodowej działalności. Nie wspominał o swojej założonej wspólnie z Anitą rodzinie. Trudno znaleźć również jakąkolwiek wzmiankę na ten temat w różnych wspomnieniach jego współpracowników, nawet we fragmentach dotyczących Franza jako osoby. Jedna z żyjących dziś jeszcze osób, pracująca ciągle w Instytucie Chicagowskim, zapytana wprost wspomina o dwóch córkach F. G. Alexandra. Jedna z nich, już dziś nie żyjąca, podobnie jak Anna Freud, pozostała pod urokiem teorii głoszonych przez swego ojca. Druga z córek, mieszkająca prawdopodobnie do dziś w Las Vegas, nie poszła w ślady ojca.
Może jednak, to na pozór niewyczerpane źródło energii, nie było aż tak niezniszczalne. Na jednym ze spotkań z przyjaciółmi psychoanalitykami wyznał, iż marzy o odpoczynku w Szwajcarii. Ta niewątpliwie zasłużona nagroda za trud życia nie była mu jednak dana (…)

Konkluzja
F. G. Alexander, pomimo braku jednoznacznej deklaracji, głosząc swoje poglądy, wyraźnie określał się jako psychoanalityk kulturowy – dostrzegał niezaprzeczalny istotny wpływ czynników kulturowych na życie człowieka. Nie tyle jesteśmy zaprogramowani genetycznie, ile kształtuje nas otoczenie, środowisko, kultura, ludzie wśród których wzrastamy. Zainteresowanie F. G. Alexandra człowiekiem jako jednostką dlatego wykracza daleko poza jednostkowy wymiar – postrzegał on ją, i próbował zrozumieć nie tylko jako element ludzkiego środowiska, ale jako jego wytwór, pozostający w ciągłej interakcji z tym środowiskiem, zrozumiały tylko w kontekście społeczności, w jakiej żyje. Nie oznacza to, że genetyka, biologia nie odgrywa żadnej roli w kształtowaniu i funkcjonowaniu osoby. Rola ta nie jest jednak bardziej istotna od oddziaływania kultury. Oba te elementy są raczej równoważne.
Nie tylko żyjemy wśród ludzi, ale również z nimi koegzystujemy, wchodzimy w ciągłe interakcje. Niestety, natura nasza nie ułatwia nam współistnienia z innymi. Nie jesteśmy istotami zdecydowanie zorientowanymi społecznie. Jednocześnie, pomimo wielu dowodów agresji i nieprzychylności dla innych, nie jesteśmy też całkowicie aspołeczni. Dowodem na to jest fakt wypierania się naszej bestialskiej natury nie tylko przed innymi, ale i przed nami samymi. Jako ludzie posiadamy pierwiastki pro- i antyspołeczne. Nasza odmienność od innych, niepowtarzalność, nie pozwala na bezkonfliktowe współżycie z innymi, ale też nie jesteśmy w stanie żyć bez ludzi, z którymi prawidłowe stosunki gwarantują nasze psychofizyczne zdrowie, co można zauważyć przy okazji grożącego niebezpieczeństwa. Sytuacja zagrożenia wycisza w nas indywidualizm, niezależność, na rzecz współpracy, podporządkowania się, działania w imię wspólnego dobra. Wszystko powraca do normy z zażegnaniem niebezpieczeństwa. Na co dzień, w normalnych warunkach, współistnienie ze sobą ludzi przysparza im niemałych problemów. Przyczyną tego jest zapewne niezauważalny przeważnie prymat irracjonalności nad rozumem człowieka.
Piętrzące się wciąż trudności w koegzystencji ludzi powinny motywować do szukania możliwości zgłębienia tajemnic istoty człowieka i poprawy relacji międzyludzkich. w oderwaniu od doniesień nauki próbujemy stworzyć idealne bezskuteczne porządki społeczne, oparte na: despotycznej władzy, strachu, rzekomym dobru narodu, skrajnym posłuszeństwie. Tymczasem w naszym naukowym poznaniu dajemy prymat naukom przyrodniczym, wspieramy przedsięwzięcia mające na celu ułatwienie nam życia fizycznego, liczymy na szybkie i widoczne korzyści, zaniedbując tym samym nauki o człowieku, poznanie człowieka czy wreszcie nasz rozwój. Liczy się konkretny efekt a nie bezcelowe, wartościowe jedynie same w sobie działania. w rezultacie nasze zdobycze naukowe odwracają się przeciw nam, co zmusza z kolei do szukania antidotum na destrukcyjne wykorzystanie tego, co miało wzbogacić ludzkość.
Tymczasem zażegnanie nieporozumień pomiędzy jednostkami, ale i w szerszym wymiarze - pomiędzy narodami, możliwe jest tylko w oparciu o wiedzę na temat rzeczywistego funkcjonowania jednostki, a także życia społecznego. Psychoanaliza, zwłaszcza psychoanaliza kulturowa, między innymi w wersji proponowanej przez F. G. Alexandra, tego rodzaju wiedzę dostarcza. Zakłada ona, że już na poziomie jednostki istnieje konflikt pomiędzy ego i superego. Ego dba o interesy własne, superego – o interesy grupy społecznej. Życiem jednostki rządzą dwie przeciwstawne zasady: zasada ekonomii i nadwyżki energii. Pierwsza z nich pobudza jednostkę do czynienia nowych przystosowań, rywalizacji, ciekawości. Druga sprawia, że jednostka jest skłonna do inercji, opierania się zmianie, nawet regresji. Na zewnątrz ma to wyraz w dwojakiego rodzaju dążeniach jednostki: indywidualistycznych, przybierających formę wyrazu swego ja, rywalizacji, a nawet wrogości; i prospołecznych w postaci braterstwa, współdziałania a nawet zależności. Te dążenia jednostki stają się podstawą przeciwstawnych sił decydujących o życiu społecznym. Jedne to dośrodkowe (zależnościowe) siły społeczne, a drugie to odśrodkowe (indywidualistyczne).
Dośrodkowe siły społeczne znajdują skrajny wyraz w opartych na zależności, konformizmie, zrzeczeniu się prawa do własnych interesów i decydowania za siebie jednostki, systemach totalitarnych, skądinąd nienaturalnych dla dorosłych, dojrzałych ludzi. z kolei w demokracji swobodnie funkcjonują siły odśrodkowe. Ten typ współżycia ze sobą ludzi wymaga od nich dojrzałości przejawiającej się w zabieganiu o siebie, decydowaniu za siebie i poleganiu na sobie. Totalitaryzm ani demokracja same w sobie nie są idealnymi dla ludzi porządkami społecznymi. Pierwszy z nich zbytnio ogranicza jednostkę, wyzwalając w niej agresywne dążenia, a drugi, w swojej skrajnej formie, zmusza jednostkę do nadmiernej samodzielności, budzi niepewność. Idealna wydaje się być demokracja, zapewniająca jednak jednostkom minimum bezpieczeństwa materialnego i duchowego.
Co z bezpieczeństwem, pokojem ogólnoświatowym, dobrymi relacjami międzynarodowymi? Człowiek nie jest ani skłonny walczyć ani układać się ze współmieszkańcami. Narody nie dążą do wojen, ale też nie zabiegają zbytnio o pokój. Geograficzne sąsiedztwo, sprzeczność interesów skłania je często do niezgody. Środkiem zaradczym przeciw tym konfliktom może stać się międzynarodowe prawo, a później rozwinięte w oparciu o nie międzynarodowe sumienie. Porzucenie obecnego przystosowania do jednostek państwowych na rzecz nowego, lepszego przystosowania do większej jednostki jest naturalnym, kolejnym etapem społecznej ewolucji jednostki.
Stałym elementem życia ludzkiego są ciągłe zmiany. w wymiarze życia społecznego są to przeobrażenia społeczne. Zarówno te zmiany, jak i takie o bardziej jednostkowym formacie, mobilizują jednostkę do czynienia kolejnych przystosowań do zmieniających się warunków. Całe życie jednostki polega na porzucaniu starych i tworzeniu nowych przystosowań. Dzisiejsza kultura zachodnia jest efektem zmian, jakie rozpoczęły się na przełomie XIX i XX wieku. Od tego czasu trwa ciągłe przechodzenie od świata kontemplacji, zadumy, do świata pragmatycznego, aż nadto realistycznego; przenoszenie wagi z postępu duchowego na technologiczny. Obok oczywistych korzyści materialnych zmiany te przynoszą człowiekowi wiele szkód natury niematerialnej w postaci braku wzorców do naśladowania, zaniku indywidualizmu, zaszufladkowania jednostki do pełnionej roli społecznej, a więc utraty poczucia własnej wartości, a do tego dalszego zaniedbywania nauk o człowieku. w miejsce osoby o dobrze określonym systemie zasad i wartości pojawia się zagubiony, nie mogący poczynić stałego przystosowania, chwiejny, sterowany przez innych człowiek. w dzisiejszym świecie mamy zatem do czynienia z dwoma przeciwstawnymi trendami – w oparciu o zdobycze nauki ogół społeczeństwa dąży do organizacji, która jest zresztą konieczna na tym etapie rozwoju; w tym samym czasie jednostka sprzeciwia się temu uporządkowaniu i próbie uproszczenia świata, sprowadzeniu siebie do bezosobowej części wysoko rozwiniętego świata.
Utrata poczucia własnej wartości, będąca rezultatem niepowodzenia integracyjnej funkcji ego (przystosowanie do wewnętrznej i zewnętrznej rzeczywistości), dała jednocześnie psychoanalizie status nieodzownej w niwelowaniu niepowodzeń tej funkcji, ale także w zrozumieniu zawiłości ludzkiej osobowości naszych czasów. Psychoanaliza przybiera rolę pomocnej nie tyle po prostu w przystosowaniu jednostki do zaistniałych okoliczności, ile w takim przystosowaniu, żeby chroniło ono jednocześnie niepowtarzalne, unikalne cechy jednostki.
Wykorzystanie psychoanalizy w takich dziedzinach, jak psychiatria, kryminologia, medycyna - zaowocowało szerszym zrozumieniem konsekwencji wewnętrznego konfliktu dzisiejszego człowieka pomiędzy dążeniami progresywnymi (twórczymi, niezależnymi) a regresywnymi (zależnościowymi, zachowawczymi), potęgowanego jeszcze zaburzonymi relacjami międzyludzkimi dzisiejszego człowieka. Nerwice, neurotyczne zachowania przestępcze i psychosomatyczne choroby, jak robaki „toczą” ludzkość ery postępu; ludzkość, która rozpoczęła sama ze sobą niekończący się wyścig zagrażający samym jego uczestnikom nie mogącym zdecydować pomiędzy zależnością i ambicjami. Osoby raz wciągnięte w tę rywalizację, a nie mogące znieść jej ciężaru mogą działać na swoją własną szkodę (psychicznie – nerwice, psychosomatycznie – choroby ciała), lub na szkodę innych (neurotyczne przestępstwa).
Niedbanie o interes jednostki w rezultacie nadmiernego zabiegania o dobro całej społeczności, może być wytłumaczone. Świat na tak wysokim poziomie rozwoju rzeczywiście wymaga świadomego planowania i odpowiedniej koordynacji, a tym samym ograniczeń jednostkowych. Żeby jednak nie znaleźć się w ślepym zaułku trzeba również, w tej pogoni za lepszym jutrem, zwrócić baczniejszą uwagę na jednostkę. Trzeba stworzyć nową hierarchię społecznych wartości odpowiednich do aktualnego poziomu społecznego i kulturowego rozwoju, podnieść poziom edukacji ludzkości do stanu koniecznego ludziom żyjącym w tak dziś skomplikowanym świecie, a także ratować resztki jednostkowej tożsamości dzisiejszych ludzi.

Przesłanie F. G. Alexandra
F. G. Alexander nakłaniał dzisiejszego człowieka, a może nawet zmuszał go do pewnej refleksji nad samym sobą, zatrzymania się w codziennym pędzie. Dla nas, ludzi urodzonych i wychowanych już tylko w tym pragmatycznym świecie, brak zadumy nad sobą może wydawać się nieistotny. Inaczej kwestię tę odbierał, wychowany w pełnym ciepła i zrozumienia dla wartości człowieka domu, wrażliwy i wykształcony lekarz-humanista urodzony w erze kontemplacji. Nie tylko podsuwał nam tę możliwość zatrzymania się, zamyślenia nad sobą, ale wręcz dawał przyzwolenie na tego typu czynność, poprzez uzasadnienie korzyści z tego rodzaju działań i ukazanie przykrych konsekwencji ich braku. Oddając się pozornie nieprocentującej społecznie aktywności, jego zdaniem najlepiej przysłużymy się społeczności, w jakiej żyjemy. Pielęgnowanie swego ja, swoich talentów, niepowtarzalności, nie ma zatem znamion nieużyteczności. Autorefleksja najlepiej służy dobru ogólnemu.
Ewentualne obawy przed nieprzystawalnością wywodów F. G. Alexandra do naszej polskiej rzeczywistości należy rozwiać już na samym początku. Wprawdzie jego obserwacje i wnioski z nich wyciągane, w większości czynione były w rzeczywistości amerykańskiej, nie umniejsza to jednak wagi tych spostrzeżeń. Zarówno Europa, jak i Ameryka, tworzą tzw. zachodnią kulturę, a tym samym procesy społeczne zachodzące w różnych zakątkach tej kultury są podobne. Okazją do podkreślania i nagłaśniania podobnej natury obu społeczności, naszej i amerykańskiej, stały się tragiczne wydarzenia z dnia 11 września 2001 roku w Nowym Yorku. w obliczu przerażających zamachów terrorystycznych, które pociągnęły za sobą tysiące ludzkich istnień, przywódcy wielu europejskich państw, nie wyłączając naszego Pana Prezydenta, deklarowały jedność ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki, jako współmieszkańcami tego samego Zachodniego Świata, w którym panują te same zasady, i który hołduje tym samym wartościom. Różnica pomiędzy rzeczywistością Stanów Zjednoczonych a Polski, z jednej strony, polega na pewnym opóźnieniu – zjawiska społeczne obserwowane w Stanach Zjednoczonych w jakimś okresie pojawiają się u nas po pewnym czasie, a z drugiej, na ich rozcieńczeniu – przybierają one u nas słabszą formę. Można byłoby doszukiwać się przyczyn tego stanu rzeczy, ale nie jest to konieczne w niniejszej pracy. Faktem jest, że zarówno wojny światowe, jak i czas, jaki nastał w Polsce po okresie wojen przesunął moment zaistnienia warunków społecznych, o jakich wspominał F. G. Alexander.
Dopiero nastanie demokracji upodobniło, a jednocześnie przybliżyło nasze realia społeczne do tych obserwowanych już od pierwszej połowy XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Zwłaszcza w ostatnich latach zaczęły przybierać na sile i przeradzać się w rzeczywiste problemy niespotykane dotąd u nas zjawiska zaistniałe w rezultacie wprowadzenia wolnej gospodarki, zniesienia opieki państwa nad obywatelem czy nasycenia ekonomicznej sfery życia. Tym istotniejsze wydają się być w tej sytuacji obserwacje F. G. Alexandra. Uczenie się na błędach ma niezaprzeczalną wartość. Tylko dlaczego koniecznie na błędach swoich?
Zwłaszcza po zmianie ustrojowej, mającej miejsce pod koniec dekady lat osiemdziesiątych, wyjątkowo aktualna stała się w Polsce kategoria zmian społecznych i przystosowania do nowej rzeczywistości. Młode pokolenia, czerpiące do tej pory wzorce z pokolenia swoich rodziców, straciły oparcie w  doświadczeniach i naśladowaniu ich sposobu życia. Konflikt pokoleń przybrał na sile – problemy młodszego pokolenia nie są tożsame z problemami starszych. Kwestia zmian istnieje zawsze. Ciągle coś się kończy, a człowiek uparcie trwa przy dawnych przystosowaniach. Jednak podkreślane przez Alexandra zapóźnienie kulturowe szczególnie stało się widoczne w Polsce od tego czasu i trwa nadal.
Najistotniejszym społecznym problemem, przyćmiewającym wszelkie inne sprawy w naszym państwie od tamtych czasów, wydaje się być, pozostające na niepokojąco wysokim poziomie, bezrobocie. Nie wdając się w ekonomiczną analizę tego zjawiska, można pokusić się o społeczne rozważania na ten temat. Demokracja – zgoda, rzeczywistość dla dojrzałych ludzi, szanująca ich indywidualność, swobodę, wolność, ale, jak domaga się F. G. Alexander, przy koniecznym minimum opieki państwa nad obywatelami i odpowiedniej edukacji, której u nas brak. Zwłaszcza dla osób żyjących przez kilkadziesiąt lat pod osłonką państwa okres ten jest wyjątkowo trudny.
Inny aspekt bezrobocia to nasycenie pewnych gałęzi gospodarki siłą roboczą. Niestety, przy jednoczesnym ograniczaniu zatrudnienia w sferze społeczno-edukacyjnej w tak dziś skomplikowanym, przesyconym agresją potęgowaną jeszcze przez media świecie, u nas:
ogranicza się do niebezpiecznego minimum opiekę nad dziećmi, redukując, niezaliczające się do grona niezbędnych w dzisiejszej rzeczywistości umiejętności jak: zajęcia plastyczne, muzyczne, sportowe w szkołach, zabijając w ten sposób wrażliwość, indywidualność dzieci;
ogranicza się finansowanie pozalekcyjnych zajęć, będących możliwością rozwijania talentów i zainteresowań – znajdowanie swego ja;
nie zauważa się konieczności opieki nad zagubionymi i już kroczącymi niewłaściwą droga (narkotyki, lekomania, używki) dziećmi i młodzieżą („nasza młodzież, nasze jutro”);
nie organizuje się wystarczająco skutecznego wychowania sierot naturalnych czy społecznych (tradycyjne domy dziecka);
pozostawia się samych sobie ludzi zagubionych w dzisiejszym świecie zmian (bezdomni, samotne matki);
nie organizuje się odpowiedniej do potrzeb opieki dla osób starszych (domy pomocy społecznej, domy spokojnej starości), inaczej postrzeganych przez najbliższych dziś (rodzina dwupokoleniowa, pogoń za pracą, trudności codziennego życia) niż kiedyś – (rodzina wielopokoleniowa, brak bezrobocia).
Zainteresowanie tymi problemami, próby ich zaradzenia odniosłyby pozytywny skutek. Pomoc jednostkom najbardziej zainteresowanym tą kwestią (dzieciom, młodzieży, zagubionym dorosłym, osobom starszym) przyniosłaby jednocześnie ogólnospołeczny skutek – nadałaby sens wielu ludzkim życiom przez umożliwienie aktywności zawodowej.
Złośliwa nuda, o jakiej wspomina F. G. Alexander, w naszym społeczeństwie nie grozi na skalę masową osobom zbytnio zapracowanym, chociaż i taka grupa ludzi w Polsce istnieje. Masowa, złośliwa nuda zagraża ludziom nie mającym celu, perspektyw, głównie młodym, świeżo wykształconym, tracącym zapał i chęć do życia w ogóle, ale i tego zawodowego już na jego początku lub nawet jeszcze przed rozpoczęciem. Spoglądając na inne, dotknięte wcześniej bezrobociem, kraje w najlepszym razie stają się oni rozleniwieni, apatyczni, nietwórczy. Oprócz, zauważonego przez F. G. Alexandra, destrukcyjnego wpływu tej przypadłości na osoby nią ogarnięte (brak chęci do życia, depresje), może mieć ona także zgubny wpływ dla ogółu. Powszechnie w psychologii znana jest prawidłowość, że nuda rodzi agresję. Może znów „kłania się” nam rozwój nauk o człowieku czy chociażby ich wykorzystanie do urządzenia dzisiejszego, bardziej skomplikowanego niż niegdyś świata.
Biorąc pod uwagę te wszystkie aspekty teorii F. G. Alexandra, nie można zarzucić jej oderwania od naszej aktualnej sytuacji społecznej, nieciekawej skądinąd. Nie jest ona kompleksowym programem naprawy naszej rzeczywistości, niewątpliwie zawiera jednak istotne wskazówki mające na celu polepszenie losu dzisiejszego człowieka.