Idea człowieka w twórczości Hermanna Hessego (D. Skoblewski)

(Autor: Dawid Skoblewski. Praca magisterska napisana pod kierunkiem dr. hab. Jolanty Żelaznej, Toruń 2002)

Spis treści:

  • Wstęp

  • Życie i twórczość Hermanna Hessego

    • Główne fakty z życia Hermanna Hessego

    • O twórczości Hermanna Hessego

  • Hermann Hesse o człowieku

  • Uwarunkowania wiedzy o człowieku

  • Aspekty wiedzy o człowieku

    • Przekraczanie siebie samego

    • Człowiek rozbita jedność

    • Człowiek a jedność świata

    • Człowiek jako dusza

  • Stopnie rozwoju człowieka

  • Podział człowieka wedle typów

  • Zakończenie


 

Wstęp

Hermann Hesse nie jest filozofem, lecz jego twórczość wypełniona jest treściami filozoficznymi. Można go określić jako pisarza filozofującego, którego proza i liryka stawia i stara się odpowiedzieć na te same pytania, jakie od wieków zadawali sobie wielcy filozofowie...

Napis na pytyjskiej świątyni w Delfach głosił: "Poznaj siebie samego". Sokrates, słuchając tego nakazu, był jednym z tych, którzy popchnęli filozofię na nową drogę. Najważniejszym z jej celów było opisanie istoty człowieka. Zaś Ernst Cassirer, dwadzieścia trzy wieki później pisał: "Wydaje się rzeczą ogólnie przyjętą, że najwyższym celem filozoficznych dociekań jest samopoznanie. Ta wytyczna pozostała niezmienna i niezachwiana podczas wszystkich sporów między odmiennymi szkołami filozoficznymi; okazała się Archimedesowym punktem, stałym i nieruchomym ośrodkiem wszelkiej myśli".

Problem samopoznania stanowi trzon pisarstwa Hermanna Hessego. Choć Hesse wprost nie używa filozofii i jej metod jako narzędzia rozpatrując problem samopoznania, to jego twórczość dostarcza nam wielu wskazówek w tej kwestii. w niniejszej pracy będę starał się wskazać, uporządkować i nazwać treści filozoficzne, które składając się na obraz człowieka. Równocześnie będę starał się wykazać, iż rozwiązania Hessego, mają źródło w jego własnym życiu, które zostaje częściowo poddane rozważaniom, poprzez ukazanie losów bohaterów w jego powieściach.

Tematyka powieści, jak i ich forma, którą odnajdujemy u Hessego, określana jest jako "Seelenbiographie". Sam autor o swoim stylu pisze tak:

"niemal wszystkie utwory prozatorskie, które napisałem, są biografiami duszy; w nich nie chodzi o historie, intrygi, napięcia, w gruncie rzeczy są to monologi, w których jedna jedyna osoba, (...) rozpatrywana jest w jej związkach ze światem i z własnym "ja"".

Pisanie biografii duszy połączone jest z faktem, iż życie samego Hessego, jak
i jego osoba i otaczający go ludzie, odbili się w losach bohaterów jego powieści:

"Dla mnie Knulp, Demian, Siddhartha, Klingsor, wilk stepowy, Złotousty, są braćmi i każdy jest wariacją mojego tematu".

Pisarstwo Hessego implikuje także inną, bardzo ważną cechę filozofowania, o której Soren Kierkegaard w "Dziennikach" pisze tak: "Inną rzeczą jest być przenikliwym myślicielem w pisaniu książek, a inną powtórzyć te myśli dialektycznie we własnej egzystencji. To pierwsze jest jak gra bez stawki, w którą się gra dla samej gry, podczas gdy powtórzenie jest jak gra, której przyjemność intensyfikuje się wraz ze wzrastającym ryzykiem. Dialektyka w książkach przedstawia tylko myślenie, a powtórzenie myślenia oznacza działanie w życiu".

Hesse był daleki od pustych spekulacji oderwanych od życia. Wytyczne Kierkegaarda powtarza na swój sposób. Jego własna egzystencja była źródłem dla losów jego bohaterów, którzy prawdę odkrywali poprzez swoje życie: "Wartość posiada tylko takie myślenie, które przeżywamy". Tym samym Hesse opisując w swoich powieściach losy bohaterów, zdaje relacje z swojej własnej egzystencji, oraz analizuje te myśli, z którymi się borykał w czasie pisania swych utworów.

Pisarstwo Hessego jest ściśle powiązane z jego własnym życiem. Omawianie samych poglądów i powieści pisarza nie uzyskałoby pełni bez pokazania okoliczności z jego życia. Tym samym pierwszy rozdział niniejszej pracy będzie omawiał główne fakty z życia Hessego, w powiązaniu z przedstawieniem owoców pracy twórczej pisarza.

W drugim rozdziale będę starał się nakreślić ideę człowieka, która wypływa z myśli Hermana Hessego. Zacznę swoje rozważania od wskazania uwarunkowań wiedzy o człowieku na które zwraca uwagę Hesse. Następnie przedstawię i scharakteryzuję hasło: "przekraczaj siebie samego". Kolejny podrozdział będzie mówił o rozbiciu ludzkiej osobowości i sposobów dojścia do uzyskania pełni osobowości. Następnie przedstawię relacje duch - natura i będę starał się wyjaśnić, czym dla Hessego jest "Jedność" odnośnie ludzi i świata. Ostatnim aspektem wiedzy o człowieku będzie opis pojęcia Duszy i czystej kontemplacji. w rozdziale drugim przedstawię także stopnie rozwoju i typy człowieka, jakie wylicza pisarz

Wiedza o człowieku, którą odnajdujemy w twórczości Hessego, jest zawarta w jego poszczególnych utworach. Tym samym pisarz nie daje nam jednego spójnego opisu człowieka, tak jak czynią to filozofowie w swoich systemach. Fakt ten pociąga za sobą metodę, którą obrałem w pracy. Polega ona na analizie i wyciągnięciu wniosków z tych fragmentów utworów, które odnoszą się do tematu pracy.

Może zrodzić się pytanie - po co "szukać filozofii" w twórczości Hermanna Hessego? Był on tym autorem, który przez dziesiątki lat intensywnie oddziaływał na umysły odbiorców. Wiele recenzji dotyczących dzieł literackich maluje ich twórców na wyjątkowych geniuszy, prezentujących unikalne sposoby na życie. Niniejsza praca poza wyłuskaniem idei człowieczeństwa, ma za zadanie ocenę owych pomysłów Hessego i wskazanie tych miejsc w jego dziełach, w których posuwa się naprzód wobec modeli filozoficznych, i tych jego rozwiązań , które wydają się naiwne wobec dokonań filozofów. Trudno ocenić wartość przesłania powieści, skoro autorzy powieści oddziałują na nasze sądy poprzez emocje. Natomiast poddanie analizie takowych powieści i wydobycie z nich tez filozoficznych pokaże, co w nich jest nowatorskiego i wartościowego, a co jest tylko powtórzeniem, bądź inną formą tego, co już wcześniej zostało powiedziane.

 

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ HERMANA HESSEGO

GŁÓWNE FAKTY z ŻYCIA HERMANNA HESSEGO

Celem tego rozdziału jest przybliżenie osoby Hermanna Hessego, poprzez opisanie głównych faktów z jego życia, jak i tych momentów, które były istotnymi dla jego pisarstwa. Będę starał się także pokazać, iż okoliczności, w których się znalazł, a także odwiedzane przez niego miejsca i napotkane osoby zostały pośrednio opisane w jego książkach. Przedstawianie życia Hessego mogłoby wydawać się zbyteczne w pracy, której celem jest pokazanie przesłanek filozoficznych jego pisarstwa, jednak przybliżenie biografii Hessego z pewnością ułatwi zrozumienie jego poglądów i postaw, które przyjmował.

Hermann Hesse nie napisał swojej autobiografii, ani wspomnień. Jednakże powtarzając za Bernhardem Zellerem, autorem jednej z biografii Hermanna Hessego, trzeba stwierdzić, iż "nie stworzył [on - przypis D.S.] żadnego spójnego opisu kolei swego losu. Świadectwo życia zawarł jednak w tysiącach listów, licznych rozpraw, kartach ze wspomnieniami, esejach, w pismach ogólnych. "Kuracjusz" i "Podróż norymberska" oparte są na przeżyciach autora, większość wierszy i utworów epickich jest w głębszym znaczeniu fragmentem wielkiego autoportretu, fragmentem wyznania. Nie potrzeba więc dodatkowych źródeł. Zewnętrzna i wewnętrzna historia życia artysty wysnuwa się sama z jego dzieła, a właściwie jest z nim identyczna".

Hermann Hesse urodził się drugiego lipca 1877 roku w Calw w Królestwie Wirtembergii:

"Urodziłem się pod koniec ery nowożytnej, tuż przed powrotem Średniowiecza, w znaku Strzelca, przyjaźnie opromieniony blaskiem Jowisza. Przyszedłem na świat wczesnym wieczorem ciepłego dnia lipcowego i to właśnie panującą wtedy temperaturę nieświadomie kochałem przez całe swoje życie i przez całe życie jej poszukiwałem, a gdy mi jej zabrakło doznawałem bólu. (...) Byłem dziecięciem ludzi pobożnych, których darzyłem wielką czułością, a miłowałbym ich jeszcze bardziej, gdyby już w młodym wieku nie zapoznano mnie z czwartym przykazaniem. (..) Wystarczyło, że usłyszałem słowo "powinieneś", a już czułem, jak wszystko się we mnie obraca o sto osiemdziesiąt stopni i jak zastygam w uporze. Bez trudu można sobie wyobrazić, jak wielki i negatywny wpływ miało to na mój żywot szkolny".

Ojciec - Johannes kształcił się w słynnej Szkole Rycerskiej i Katedralnej w Tallinie. Na zleceni misji Bazylejskiej od 1870 podejmuje się działalności misyjnej w Indiach, gdzie poznaje swoją przyszłą żonę Marię z domu Gundert, którą poślubił jesienią 1874 roku w Calw, po tym, jak komplikacje zdrowotne zmusiły go do powrotu do Niemiec.

Rodzinna Hermanna Hessego uprawiała szeroko rozumiane życie kulturalne i społeczne, które wywarło ogromny wpływ na samego pisarza. W jednym z listów do swojej siostry Adeli pisał:

"Promienie wielu światów krzyżowały się w tym rodzicielskim domu. Tutaj modlono się i czytano Biblię, tutaj studiowano i zajmowano się filologią hinduską, tutaj także słuchano dobrej muzyki jak też wiedziano kim byli Budda i Laozi. Zjawiali się goście z różnych stron świata, w strojach o cudzoziemskim zapachu, z osobliwymi walizami ze skóry i łyka, mówiący obcymi językami. Karmiono tutaj biednych i urządzano przyjęcia, a nauka i baśnie były bardzo blisko siebie...Było to środowisko noszące wybitne znamię niemieckości i protestantyzmu, jednocześnie jednak cechowało je szerokie spojrzenie i związki z całym światem. Był to świat pełny, harmonijny i zdrowy... Świat ten był bogaty i różnorodny, jednocześnie uporządkowany i ześrodkowany. Należał do nas, tak jak do nas należały powietrze i świecące słońce, deszcz i wiatr".

Bogactwo domu rodzinnego Hessego jak i wychowanie, które w nim odebrał z pewnością zaszczepiło w nim tolerancję dla odmienności kulturowych i poglądowych, a zarazem otworzyło pisarzowi drogę ku rozwoju duchowemu.

W latach 1886-1890 Hesse jest uczniem szkoły ludowej i liceum realnego w Calw: "swe przeżycia z tego okresu próbował oddać i przetrawić w opowiadaniach, refleksjach i powieściach ("Demian", "Gra szklanych paciorków")w największej jednak mierze udało mu się to w "Pod kołami". Podobnie jak tytułowy bohater tej powieści, Hans Giebenrath, młodszy brat Hessego Hans, który w 1935 roku odebrał sobie życie, padł ofiarą stosowanych wówczas metod wychowania.". Szkolne lata Hessego także stają się dla niego męką i przynoszą mu wiele niemiłych wspomnień: "przez osiem lat spędzonych w szkole podstawowej spotkałem jednego tylko nauczyciela, którego pokochałem i któremu mogłem być wdzięczny". Tym nauczycielem był pan Schmid, który nauczał Hessego greki, w której się rozmiłował
i był dumny z tego, iż "mógł się uczyć języka, którego nie poznawano po to, by zarabiać pieniądze lub objeżdżać świat, lecz po to, by poznać Sokratesa, Platona i Homera". w tym samym okresie Herman Hesse wybrał ścieżkę życia, która podążał, aż do swojej śmierci: "mając trzynaście lat wiedziałem jasno, iż albo zostanę poetą, albo nikim". Wtedy właśnie, wedle Jerzego Prokopiuka, Hesse zaczyna się interesować poezją, a w szczególności Holderlinem; sam także sięga po pióro
i próbuje pisać pierwsze wiersze.

W lutym 1890 roku Herman Hesse rozpoczyna naukę w szkole łacińskiej
w Goppingen, w którym to czasie rektorem szkoły był Otto Bauer. Okres spędzony w tej szkole Hesse wspomina bardzo przyjaźnie, a lekcje u Bauera stały się pierwowzorem dla lekcji opisywanych w "Grze szklanych paciorków":

"jeśli chodzi o szkoły, nie miałem zbyt wiele szczęścia, ale miło i dobrze wspominam ongisiejszą szkołę łacińską w Goppingen, a to ze względu na pewnego oryginalnego, lubianego nauczyciela, choć owszem, bałem się go. Bez niego i bez atmosfery panującej wówczas w klasach przygotowywanych przez rektora Bauera do egzaminu krajowego nie wyobrażałem sobie bym mógł zajmować się koncepcją szkoły idealnej, takiej, jaką później opisałem w Grze szklanych paciorków. a zatem spotkanie chłopca z górującym nad nim geniuszem nauczycielem może wywrzeć zapładniający wpływa na całe jego życie".

W czerwcu 1891 roku Hesse zdaje pomyślnie egzamin krajowy w Stuttgarcie (na siedemdziesięciu dziewięciu kandydatów zajmuje drugie miejsce), uprawnia go to do studiowania na koszt państwa w seminarium w Maulbronn, co przygotowywało do późniejszych ewentualnych studiów na Uniwersytecie w Tybindze na wydziale teologicznym. Doświadczenia i przeżycia zdobyte w seminarium wykorzystuje do przedstawienia życia seminarzystów w swojej późniejszej prozie - w  "Narcyzie i Złotoustym" (1930), gdzie klasztor ukryty jest pod nazwą Mariabronn. Również opisy klasztornych budynków i ogrodów Kastylii z "Gry szklanych paciorków" (1950) dotyczą architektury Maulbronnu. Osoby, przebywające z nim w seminarium, przynajmniej z imienia i nazwiska pojawiają się w powieście "Pod kołami", w której Hesse pokazuje niezdrowe formy wychowania i ich skutki dla młodych ludzi. w "Wspomnieniach o Hansie" pisze tak:

"Surowi i nieczuli byli nie oni, lecz zasada. Była to pietystyczna - chrześcijańska zasada, według której wola ludzka jest ze swej istoty i z gruntu zła i w związku z tym wola ta musi zostać najpierw złamana, zanim człowiek będzie mógł osiągnąć zbawienie w miłości bożej i w chrześcijańskiej wspólnocie".

7 marca 1892 roku Hesse ucieka z seminarium i ponad dobę włóczy się po okolicy. Odnaleziony i sprowadzony do szkoły nie okazuje skruchy, a i nie podaje żadnego wyjaśnienia. Za karę trafia na 8 godzin do karceru, gdzie pisze wiersz pt. "Karcer":

Znasz-li ten kraj,

Gdzie nie rozkwita kwiecie,

Ciemne karcery,

Których nie nawiedza Bóg?

O, biada temu, kto raz musiał ujrzeć

Psią norę, którą klął jak mógł!

...

I nie usłyszy ni słowa otuchy

Od więziennika, który służy w szkole.

Bo nie wie cerber, że swobodne duchy

Cieszą się przy zastawionym stole.

 

Ucieczka Hessego staje się punktem wyjściowym dla konfliktu, w który popadł z nauczycielami i rodzicami: "ucieczka z Maulbronn, będąca jedynie spontaniczną reakcją wrażliwego, pobudliwego młodzieńca o bogatej wyobraźni, rozpoczęła okres trudnych konfliktów duchowych, objawiających się kryzysem nerwowym. w gruncie rzeczy była to rozpaczliwa walka o zachowanie własnych przekonań, obrona własnego Ja, jak też wczesne rozbudzenie wyobraźni poetyckiej w konfrontacji ze skostniałą tradycją religijną rodziny i wobec władczych i pewnych siebie autorytetów, które pragnęły go, jak sądził, zmienić". w maju 1892 roku kryzys i problemy z nauka Hessego pogłębiają się, co doprowadza do tego, iż zostaje zwolniony z zajęć do końca roku, by powrócić do zdrowia. w tym samym miesiącu rodzice Hessego wysyłają go do zakładu w Bad Boll, pod opiekę zaprzyjaźnionego z rodziną teologa-egzorcysty Christophera Blumharda, leczącego modlitwą. Jednakże kuracja ta nie przynosi efektów, a co gorsza pogłębia kryzys Hessego, który po dwóch tygodniach próbuje odebrać sobie życie (najprawdopodobniej szalę goryczy przepełniło niepowodzenie miłosne).

Następnego dnia, po nieudanej próbie samobójczej, Hesse zostaje umieszczony w Zakładzie dla Nerwowo Chorych Stetten w Remstal: "diagnoza zapisana w historii choroby: melancholia"; sam Hesse w jednym z listów do ojca pisze tak:

 

Szanowny Panie!

Ponieważ tak ostentacyjnie okazuje Pan swą gotowość w tym względzie, czy wolno mi Prosić Pana o siedem marek na kupno rewolweru, czy może od razu o sam rewolwer? Bo skoro wtrącił mnie Pan w rozpacz, będzie Pan zapewne gotów uwolnić mnie od niej, a siebie ode mnie. (...) Mam nadzieję, iż katastrofa nie pozwoli czekać na siebie długo. Niechby po świecie chodzili sami anarchiści! H. Hesse, więzień osadzony w zakładzie Steten, gdzie przebywa "za karę". Zaczyna się zastanawiać, kto w tej całej aferze jest bardziej szalony. a poza tym chciałbym, aby przy okazji Pan mnie odwiedził.

 

W Stetten Hesse pracował w ogrodzie oraz opiekował się i pomagał nauczać dzieci umysłowo chore - kierownik zakładu był z niego zadowolony. 5 października 1982 roku Hesse zostaje zwolniony z zakładu, ale tylko przez tydzień jest w stanie wytrzymać w internacie chłopięcym w Bazylei.

2 listopada 1892 dzięki staraniu rodziców, Hesse trafia do gimnazjum w Bad Cannstatt, gdzie w ciągu roku udało mu się ukończyć naukę w wyższej sekundzie, co zarazem kończy okres jego edukacji. w tym czasie "włóczy się po knajpach, robiąc tam długi, jednocześnie jednak przesiadywał nocami w swej ukochanej mansardzie, czytając Heinego, Gogola, Turgieniewa oraz nowelę Eichendorffa Z życia nicponia. Amplituda uczuć uległa zmianom, przechodząc od nadmiernej wesołości do melancholii i moralnego kaca. Jednak podczas tego rocznego pobytu w Cannstatt, choć zakończonego rozdźwiękiem, ale zapewniającego zaliczenie jednego roku szkolnego, było wyraźnie widać, iż Hesse rozpoczął pracę nad sobą". w tym okresie Hesse jest pod opieką młodego nauczyciela Kapffa, "który pomaga mu w walce z Bogiem i ludźmi, i wspiera jego intensywny rozwój umysłowy".

W październiku 1893 oku Hesse rozpoczyna terminowanie w księgarni Mayera w Esslingen, jednak po trzech dniach rezygnuje z pracy. Od czerwca 1894 do września 1895 roku pracuje w fabryce zegarów wieżowych Heinricha Perrota. Wykonywał prace fizyczne - od piłowania, frezowania, borowania - po zawieszanie dzwonów kościelnych. Choć szydzono z niego, on sam zaczął wydobywać się z swojego kryzysu:

"dopiero teraz odzyskałem spokój i pogodę, jestem na powrót zdrowy duchowo (...) ten zły okres, pełen gniewu, nienawiści i myśli o samobójstwie pozostawiłem za sobą. Był to również okres, w którym wykształciło się moje poetyckie Ja; ten szalony okres burzy i naporu szczęśliwie przetrwałem".

 

Warto zauważyć, iż właściciel fabryki zegarów Heinrich Perrot jest tym, któremu przypisuje się wynalezienie "gry szklanych paciorków". w tym okresie czyta Goethego, Dickensa, Sterne'a, Swifta, Fieldina Cervantesa, Ibsena i Zolę.

W październiku 1895 roku Hesse przybywa do Tybingi, gdzie rozpoczyna trzyletnią naukę w zakresie sortymentu, pracy antykwarycznej i wydawniczej, o swoim wyborze pisał tak:

"nawet gdy po ciężkich zmaganiach uległem rodzicom i podjąłem pracę, odbywając okres terminowania jako księgarz, uczyniłem to mając na względzie swój cel, była to przymiarka, chwilowy kompromis. Zostałem księgarzem, żeby przede wszystkim uniezależnić się od rodziców, ale również żeby im pokazać, iż w razie potrzeby potrafię wziąć się w karby i dokonać czegoś w mieszczańskim życiu. Lecz od początku była to dla mnie jedynie odskocznia i okrężna droga do mojego celu. I w końcu osiągnąłem ten cel, uwolniłem się najpierw od domu ojcowskiego, a potem od tymczasowego zawodu, zostałem pisarzem, mogłem żyć z tego".

 

Za pierwsze zarobione w księgarni pieniądze kupił sobie Hesse gipsowy odlew posągu Hermesa dłuta Praksytelesa, który zdobił jego samodzielne mieszkanie na Herrenberge Strasse 28. Na ścianach pokoju wisiało ponad sto portretów osób, dla których Hesse był pełen podziwu, wśród nich odnaleźć można było portret Nietzschego, Chopina, Hauptmana; o Chopinie pisał:

"Tym, kim Wagner był dla Nietzschego, Chopin jest dla mnie - a nawet kimś więcej. Wokół tych ciepłych, żywych tonów, w tej pikantnej, nerwowej harmonii, w tej tak niezwykle intymnej muzyce skupia się wszystko to, co jest najistotniejsze w mym życiu duchowym i psychicznym. Wciąż od nowa podziwiam wytworność, powściągliwość, doskonałą suwerenność osobowości Chopina. w nim wszystko jest szlachetne, choć również niejedno zdegenerowane".

 

W tym czasie zaczyna wnikliwie studiować Pismo Święte, czyta również Novalisa, Brentano, Eichendorffa, Tiecka, Schleiermachera, Schlegla. w Tybindze Hesse zaprzyjaźnia się z paroma studentami, bierze udział w seminariach oraz czasami w zabawach studenckich, jednakże w jednym z listów pisze:

"Studenci i uczeni, i bursze najczęściej napawali mnie odrazą, całe to życie uniwersyteckie uważałem za niedorzeczne i do dzisiaj żałuję, że tak duża część młodego pokolenia mniema, iż studia to jedyny porządny i właściwy sposób przygotowania do wyboru zawodu".

 

W 1896 w piątym numerze wiedeńskiego czasopisma "Deutsches Dichterheim" ukazuje się wiersz "Madonna", który najprawdopodobniej jest debiutem literackim Hessego.

Jesienią 1898 roku w wydawnictwie Piersona w Dreźnie, ukazuje się pierwszy tomik poetycki: "Pieśni romantyczne"; część kosztów pokrywa sam autor. "Obrazy i nuty nostalgii, tęsknoty za domem rodzinnym, znużenie, smutek i melancholia dominują w tych wierszach. Są to marzenia samotnego i wrażliwego serca, nie potrafiącego odnaleźć się w świecie i poddającego się jedynie skardze i rezygnacji". Latem 1899 roku ukazuje się zbiór krótkich utworów prozatorskich pt.: "Godzina po północy", wydany przez Eugena Diederichsa w Lipsku. o tym zbiorze przychylnie wyraził się wówczas Rilke.

W sierpniu 1899 roku Hesse wraz z przyjaciółmi bawi w pobliżu Kirchheim u podnóża Szwabskich Alp. Tam zakochuje się w "Lulu" (Julie Hellmann), siostrzenicy właściciela oberży Pod Koroną. Po dziesięciu dniach miłość zostaje zakończona powrotem Hessego do Tybingi. Jednakże "Lulu" odnaleźć możemy na kartach opowiadania "Hermann Lauscher". W tym samym roku pracuje również nad powieścią pt. "Schweinigel", której rękopis do dziś nie został odnaleziony.

We wrześniu 1899 roku Hesse przeprowadza się do Bazylei, gdzie podejmuje pracę (do stycznia 1901 roku) w księgarni Reicha. Pojawia się na koncertach i jest zapraszany do domu archiwisty i dziejopisarza Wackera. w Bazylei także spotyka się z twórczością Jakuba Burckharda, o którym pisał:

"Kiedy przybyłem wówczas do Bazylei, od jego śmierci minęło zaledwie kilka lat - wydawało mi się, że cała atmosfera duchowości bazylejskiej jest uformowana i naznaczona jego duchem i wpływem; (...) toteż zaiste mogę stwierdzić: poza Goethem żaden inny duch nie wpłynął na mnie tak silnie jak Nietzsche i Burckhardt, ale w miarę upływu lat ten ostatni stawał się dla mnie ważniejszy i bardziej płodny"; Ojciec Jakub z "Gry szklanych paciorków" jest pisarskim odpowiednikiem Burckhardta.

 

W 1900 Hesse zaczyna pisać recenzje i małe rozprawy, które ukazują się w paru gazetach, posunięcie to daje mu dodatkowe źródło zarobku, a co ważniejsze zdobywa większą "sławę" w kręgach towarzyskich. Tego samego roku zaczynają pojawiać się dolegliwości zdrowotne związane z obustronnym kurczem mięśni w oku, które powodują krótkowzroczność i silne bóle głowy, trwające nieustannie do końca dni Hessego. Jedyną pozytywną stroną choroby jest to, iż w lipcu 1900 roku Hesse zostaje przeniesiony do rezerwy.

Od września 1900 roku Hesse przebywa w Vitznau nad Jeziorem Czterech Kantonów, gdzie powstają pierwsze stronice powieści "Hermann Lauscher". Powieść tą wydaje własnym sumptem (jesień 1901), pod fikcyjnym nazwiskiem. Pisze nawet recenzję na jej temat i z boku patrzy na to, jak działa na odbiorców. W lutym 1903 roku Hesse otrzymuje list od wydawcy Samuela Fischera, który przychylnie wyraża się o "Hermanie Lauscherze" i proponuje mu współpracę, którą autor podejmuje.

Z początkiem 1901 roku Hesse pracuje nad tomikiem wierszy pt.: "Notturni", który zdobi własnymi rysunkami. Tomik w liczbie 25 sztuk zostaje rozsprzedany wśród szwajcarskich kolekcjonerów, pozyskane pieniądze Hesse przeznacza na swoją pierwsza podróż do Italii (marzec-maj 1901), w jednym z listów pisze:

Jestem Cyganem, trzymam ręce w kieszeni i piszę me wiersze w te rzadkie dni, kiedy nie pracuję, żeby zarobić, ani nie jestem pijany. Poza książkami, winem i kobietami znam tylko jedną przyjemność: wędrówki. Czy to nad szwajcarskimi strumieniami w Jurze, w Schwarzwaldzie, czy to przez Włochy w pociągu trzeciej klasy przez gaje pomarańczowe... Niewielu ludzi wzbudza mą nienawiść, ale większość uważam za mdłych lub śmiesznych, przede wszystkim was, urzędnicy, odlegli modnisie, wy, którzy w gruncie rzeczy tylko z rzadka zdajecie sobie sprawę z tego czym jest kultura. Lepsze pojęcie o kulturze wyrobić już sobie można w tym czy innym kraju, siedząc z ludem w karczmie, w lesie czy nad morzem, jedząc, pijąc, śpiąc, a przede wszystkim słuchając dawnych pieśni. O, Wenecjo! i ty, Rawenno! Tam, gdzie jestem tylko obcym przybyszem, mógłbym zapewne mieszkać - tutaj zaledwie wegetuję".

 

Po koniec 1902 roku wydawnictwo Grote zainteresowało się wierszami Hessego i tego samego roku zostaje wydany tomik poetycki "Gedichte" dedykowany matce, która niestety nie dożyła chwili, kiedy mogłaby go przeczytać. Tomik ten odniósł "największy sukces czytelniczy za życia autora", został wydany w serii "Neue Deutsche Lyriker".

W sierpniu 1901 Hesse przybywa ponownie do Vitznau, gdzie rozpoczyna prace nad drugą swoją powieścią pt.: "Peter Camenzind" (w powieści tej autor wykorzystuje swoje przeżycia z wyprawy do Italii, które mają oddźwięk w opisach przyrody). Hesse pokazuje proces dojrzewania wiejskiego chłopca - Petera Camenzinda, od jego wczesnych lat szkolnych po wiek męski. Powieść jest przełomowa dla Hessego, gdyż dzięki niej zaistniał jako pisarz, a zarazem uzyskał znaczne dochody:

"Po wielu burzach i ofiarach osiągnąłem obecnie mój cel. Zostałem, choć wydawało się to niemożliwe, poetą i myślę, że wygrałem tę długą, upartą walkę ze światem. Gorycz okresu szkolnego i dojrzewania, kiedy byłem bliski zgubie, została zapomniana i budzi już jedynie śmiech - także rodzina i przyjaciele, wątpiący we mnie wcześniej, zaczęli się do mnie przyjaźnie uśmiechać. Zwyciężyłem. Teraz, kiedy robię coś głupiego i bezwartościowego, traktuje się to z zachwytem, podobnie jak ja sam zachwycam się sobą. Dopiero teraz dostrzegam, w jak okropnej samotności, ascezie i niebezpieczeństwie żyłem przez całe lata. Ciepły powiew sukcesu dobrze mi zrobił; zacząłem być człowiekiem zadowolonym z życia".

 

Wiosną Hesse rezygnuje z pracy księgarza i udaje się w swoją drugą podróż do Italii. Tam poznaje Marie Bernoulli (zwaną Mia) - pierwszą w Szwajcarii zawodową fotografkę, z którą w maju żeni się w Bazylei, przy czym nie dostaje błogosławieństwa teścia.

Młoda para postanawia zamieszkać na wsi. Wybierają wieś Gaienhofen nad jeziorem Bodeńskim, gdzie wynajmują prosty, pozbawiony luksusów dom - starają się żyć "w zgodzie z naturą" wedle ideałów Rousseau, Tostoja i Gotthelfa:

"przez chłopskie życie rozumiałem nie tyle przebywanie z dala od miasta, ile raczej przede wszystkim bliski kontakt z naturą i pewność znamionującą życie nie określone racjami rozumu, lecz instynktem. i nie przeszkadzało mi, że ów ideał życia wiejskiego sam był racją rozumu. Nasze skłonności mają przecież zawsze ową zdumiewającą zdolność do maskowania się w postaci światopoglądu".

 

W grudniu 1905 roku przychodzi na świat pierwszy syn Hessego - Bruno. Państwo Hesse postanawiają zmienić wiejski dom na bardziej wygodny. Kupują grunt za wsią Gaienhofen, gdzie Hesse buduje swój pierwszy dom - "Erlenloh", w którym zaczyna tworzyć ogród, daje wyraz swojej nowej pasji.

Od czerwca 1904 roku Hesse rozpoczyna prace nad powieścią "Pod kołami", którą wydaje w 1906 roku. Książka ta opisuję negatywne skutki wychowania, które prowadzą do śmierci bohatera. Jest wypełniona przeżyciami autora związanymi z okresem szkolnym.

W tym okresie Hesse pisze także recenzje, eseje, omówienia literackie do wielu gazet i czasopism m.in.: "Die Propylaen", "Munchner Zeitung", "Die Gheilande", "Simplicissimus", "Der Schwabenspigel", "Wurttemberger Zeitung". w 1905 roku wraz z Ludwigiem Thoma, Albertem Langiem i Conradem Haussmannem zakłada tygodnik "Marz" (Hesse obejmuje kierownictwo literackie i do 1912 jest jednym z współwydawców). Tygodnik starał się przeciwdziałać narastającemu nacjonalizmowi pruskiemu, głosił hasła liberalno - demokratycze i pacyfistyczne.

Do Gaienhofen przyjeżdża wiele osób z kręgu kultury, z którymi Hesse się zaprzyjaźnia i prowadzi korespondencję, są to m.in.: Ludwik Finckha, Wilgem von Sholz, Bruno Frank, Emil Strauss, Alfons Paquer, Christian Wagner, Ferrucio Bosoni. Sam Hesse udaje się z wykładami po Szwajcarii, Austrii jak również do Pragi, oraz wędruje po Italii szukając natchnienia i przygód:

"Ach, ta najgłębsza, najdziksza żądza podróży nie jest wcale inna ani lepsza od tej niebezpiecznej żądzy myślenia bez lęku, postawienia całego świata na głowie, pragnienia, by wszyscy i wszystko - ludzie i rzeczy, wydarzenia - udzielali odpowiedzi. Żądzy tej nie zaspokoją plany ani książki, wymaga ona bowiem więcej i kosztuje więcej, trzeba ją okupić sercem, opłacić krwią".

 

W latach 1907-1908 Hesse pisze opowiadania, które ukazują się w dwóch zbiorach "Diesseits" (1907) i "Nachbar" (1908) oraz "Manowce" (które ukazują się w 1912 roku): "opowiadania te były jedyne w swym rodzaju, nie tylko dzięki ciekawej, artystycznie skomponowanej pełnej fantazji fabule lub samym wydarzeniom, lecz także dzięki łagodnej, nastrojowej atmosferze i melodyjnemu, delikatnemu, impresjonistycznemu stylowi prozy. Treść utworów stanowią wspomnienia przeżyć młodzieńczych, przedstawione z nostalgią i lekką ironią. Opowiadania obok całego sentymentalizmu, związane z przywołaniem duchowych przeżyć (budzenia się uczucia miłości chłopców i młodzieńców, pierwsze spotkania ze śmiercią) lub z obrazami natury i krajobrazu, były przede wszystkim precyzyjnym i jasnym odbiciem przeżytych zdarzeń".

w 1910 roku w wydawnictwie Albert Langen ukazuje się powieść "Gertruda". Źródłem dla niej są fascynacje Hessego związane z muzyką - choć sam nie grał ani nie komponował, muzykę uważał za czynnik łączący duszę człowieka z światem i to muzyka miała otwierać niebo, by ujrzeć harmonie, a nie chaos stanowiący o porządku świata. Książka ukazuje proces kształtowania się skrzypka-kompozytora, który z nieznanego artysty staje się sławny. Gertruda jest niespełnioną miłością bohatera, który wypełniony ostrożnością i sentymentalizmem, nie wypowiedziawszy jej otwarcie swojego uczucia - traci swoją ukochaną, za sprawą swojego przyjaciela, który uwodzi ją, a potem bierze z Gertrudą ślub.

Do roku 1911 Hesse staje się znany pisarzem i może żyć z tego co pisze. Jednak sława zaczyna go nużyć i utrudniać życie:

"oddałbym ostatniego grosza za możliwość wydania Camenzinda anonimowo. Cała ta sława jest próżna, żałosna i śmieszna. Nie ma dnia, aby jacyś pisarze nie przysyłali mi swoich książek, by wydawcy nie zwracali się do mnie z  listami pełnymi frazesów, aby początkujący literaci nie nadsyłali mi swoich rękopisów. Ostatnio już prawie na to nie reaguję. A teraz prawie ze wszystkich stron opluwają mnie ludzie, dla których "Pod kołami" stało się kamieniem obrazy".

Okres w Gaienhofen nie jest jednak pozbawione cierni - Hesse miewa nastroje osamotnienia i zwątpienia, w wierszu "We mgle" (1906) pisze:

 

Dziwnie, wędrować we mgle!

Żyć to być samotnym.

Nikt nie zna drugiego człowieka.

Każdy jest sam.

Natomiast liście do siostry Marulli, na Wigilię 1910 roku, pisze: "stan głebokiej depresji, osamotnienia i zniechęcenia są mi od pewnego czasu tak dobrze znane, iż wolę od tego wszystkiego inne, nawet ból".

Znużony Gaienhofen i zmęczony praca literacką, Hesse postanawia udać się w podróż do Indii, aby tam nabrać sił i "złapać dystans" do siebie i świata. We wrześniu 1911 roku Hesse wraz z przyjacielem malarzem Hansem Sturzeneggerem wędrują do Genui, gdzie wsiadają na parowiec "Prinz Eitel Friedrich" i płyną przez Kanał Sueski do Adenu, stamtąd na Celjon, Penang, Kaula, odwiedzają Singapur i Sumatrę; w drodze powrotnej odwiedzają raz jeszcze Cejlon, gdzie wspinają się na najwyższy szczyt Celjonu - Pedrotallagalle. o swoich refleksjach z podróży Hesse pisze:

"Cały Wschód oddycha religią, tak jak zachód oddycha rozumem i techniką. Prymitywne, wystawione na łup przypadku wydaje się życie psychiczne człowieka Zachodu w porównaniu ze skrywaną, kultywowaną ufną religijnością Azjaty - czy to buddysty, czy to muzułmanina, czy to wyznawcy dowolnie innej religii... Roimy sobie, że nasza cywilizacja i technika przewyższają technikę i cywilizacje Wschodu, wydaje się jednak że religijne ludy Wschodu cieszą się przynajmniej pewnym dobrem, którego nam brakuje, które zatem cenimy sobie bardziej niż wszystkie inne dobra, których mamy pod dostatkiem".

Bezpośrednim skutkiem wyprawy jest zbiór opowiadań pt.: "Aus Indien. Aufzeichnungen einer indischen Reise", który został wydany w 1913 roku. Jednak w liście z 1923 autor pisze, iż:

"sama podróż była właściwie rozczarowaniem - ale rozczarowaniem chwilowym, albowiem w rezultacie wydała najpiękniejsze owoce".

Hesse ma tu na myśli późniejsze powieści, których miejscem akcji były Indie - "Siddhartha" (wydana w 1922 roku) i "Życiorys hinduski" z "Gry szklanych paciorków", ukończony w 1937 roku.

Po powrocie z Indii Hesse stwierdza, iż chłopskie życie w Gaienhofen, odkąd stało się obowiązkiem, przestało nieść radość - państwo Hesse postanawiają się przeprowadzić do Berno (wrzesień 1912), gdzie zajmują dom pod miastem, po zmarłym przyjacielu malarzu Albertcie Weltinim.

Nowy dom staje się tłem dla powieści: "Rosshalde", wydanej w 1914 roku. Powieść mówi o rozpadającym się małżeństwie artystów, które to małżeństwo jest odbiciem problemów państwa Hesse. Hesse stawia sobie pytanie, czy artysta w ogóle nadaje się do życia w związku:

"Przyczyną nieudanego małżeństwa, o którym mówi ta książka, nie jest zły wybór - tkwi ona głębiej, sprowadza się do problemu "małżeństwa artystycznego" jako takiego, a ująć można ją w pytaniu, czy artysta, myśliciel, człowiek, który nie żyje z instynktów, lecz przede wszystkim pragnie możliwie obiektywnie postrzegać i przedstawiać życie - a zatem czy takie indywiduum w ogóle jest zdolne do małżeństwa. Nie znam odpowiedzi; ale mój stosunek do tego problemu sprecyzowałem w tej książce; w ten sposób doprowadziłem do końca pewną sprawę, z którą w życiu uporam się, mam nadzieję, inaczej".

 

W 1915 roku Hesse wydaje opowiadania pt.: "Trzy historie z życia Knulpa", których koncepcje opracował podczas swoich wędrówek w 1907 roku. Historie mówią o włóczędze, wykolejeńcu, który do niczego nie doszedł i skazany jest na ciągłą wędrówkę. Kiedy Knulp błądzi podczas śnieżycy w lesie, spotyka Boga, któremu zaczyna żalić się na swoje życie, a Bóg mu odrzekł:

"Popatrz - potrzebowałem cię właśnie takiego jaki jesteś. Wędrowałeś w moje imię i w ludziach osiadłych wzbudzałeś zawsze trochę tęsknoty za wolnością. w moje imię robiłeś głupstwa i narażałeś się na drwiny; to mnie samego w tobie spotkała drwina i mnie w tobie kochano. Jesteś moim dzieckiem i moim bratem, jesteś cząstką mnie samego i nie było w twoim życiu niczego, czego bym nie zakosztował i nie wycierpiał razem z tobą".

W sierpniu 1914 roku w Niemczech ogłoszona zostaje powszechna mobilizacja. 29 sierpnia Hesse zgłasza się na ochotnika do Konsulatu w Bernie, by podjąć służbę wojskową. z powodów zdrowotnych zostaje przeniesiony do rezerwy, a potem skierowany do opieki nad jeńcami wojennymi. Wraz z profesorem zoologii Richardem Woltereckiem do początków 1919, w ramach programu opieki nad jeńcami zajmują się pozyskiwaniem i gromadzeniem dla nich książek. Kiedy w 1917 zaczęło brakować książek, Hesse tworzy własne wydawnictwo, w którym zostało wydanych 25 pozycji m.in.: Gottfrieda Kellera, Emila Straussa i Thomasa Manna. Hesse założył także pismo dla jeńców, które sam redagował.

W czasie wojny, obok działalności humanitarnej Hesse prowadził kampanie antywojenną. 3 listopada 1914 w "Neue Zurcher Zeitung" ukazuje się jego słynny artykuł: "O przyjaciele, nie tym tonem", w którym to stara się przeciwstawić trendom nienawiści, nacjonalizmowi i psychozie wojennej:

"Najwyższy czas przypomnieć tego ducha, wypełnionego sprawiedliwością, umiarkowaniem, godnością i miłością człowieka, którym żyli najlepsi niemieccy myśliciele i artyści... zakończenie wojny było i jest naszym najwyższym celem i ostateczną konsekwencją chrześcijańskiej cywilizacji Zachodu. To, że życie warte jest, aby je przeżyć, stanowi treść i pociechę każdej sztuki; nieważne, że wszyscy wychwalający życie musieli i tak umrzeć. Miłość jest silniejsza od nienawiści, zrozumienie od gniewu pokój szlachetniejszy od wojny".

Podobnych antywojennych artykułów Hesse publikuje kilkanaście. W Niemczech zostaje nazwany zdrajcą, a prasa obrzuca go obelgami. Nieliczni stają w jego obronie, są to Conrad Haussmann, Theodo Heuss (późniejszy pierwszy prezydent RFN), Hermann Missenharter. Za granicą zaś zyskuje przyjaźń i oparcie w francuskim pisarzu Romain Rollandzie.

Ciągła praca z jeńcami wojennymi, wieści z wojny, a także kłopoty osobiste Hessego: 8 marca 1916 roku umiera jego ojciec, najmłodsze dziecko ciężko choruje, pogłębia się kryzys małżeński, a żona Hessego popada w chorobę psychiczną -sprawiają, iż zdrowie psychiczne i fizyczne Hessego wymaga kuracji. w jednym z tomików wierszy pt.: "Muzyka samotnika" wydanych w tym okresie, w wierszu "Wygnaniec", pisze:

Lata bez błogosławieństwa,

Burza na wszystkich drogach

Nigdzie ojczystej ziemi

Tylko mylna ścieżka i zdrożność

Na mojej duszy ciężko

Spoczęła ręka boska.

 

Hesse na kuracje udaje się najpierw do Locarno i Brunnen, a kiedy to nie wystarcza - odwiedza klinikę Sonnmatt w Lucernie. Tam pod opieką ucznia Carla Gustava Junga - doktora Josefa Bernharda Langa, poddał się terapii psychoanalitycznej. Doktor Lang nie tylko był jego osobistym lekarzem, ale wkrótce stał się jego serdecznym przyjacielem. Hesse ponadto zaczął studiować prace Freuda i Junga. Pod wpływem "romansu z psychoanalizą" w twórczości Hessego, jak i w jego własnym życiu rozpoczął się nowy okres: "między czerwcem a listopadem 1916 roku Hesse odbył około sześćdziesięciu wizyt u doktora Langa, podczas których zapewne, jak słusznie zauważył Ball, mniej było medycznych zabiegów w dosłownym znaczeniu, a więcej psychoterapeutycznych rozmów między przyjaciółmi. Spotkania te poszerzyły znacznie sferę przeżyć Hessego i zapoczątkowały nowy kierunek w jego rozwoju jako człowieka i artysty. i choć nie należy przeceniać znaczenia psychoanalizy w twórczości Hessego, to jednak zetknięcie się z doktorem Langiem i z pracami C.G Junga wpłynęło w sposób istotny na wykrystalizowanie się jego obrazu świata". Postać doktora Langa stała się źródłem dla Pistoriusa - postaci z powieści pt.: "Demian" (którą Hesse pisze we wrześniu i październiku 1917), tam także odnajdujemy również opisy rozmów terapeutycznych i analizy marzeń sennych.

16 lipca 1918 roku w "Frankfurte Zeitung", w artykule: "Artyści i psychoanaliza", Hesse mocno opowiada się po stronie psychoanalizy i wylicza zalety owej metody leczenia.

Od 1917 roku władze niemieckie zaczynają naciskać na Hessego, aby zaprzestał siać zamęt swoimi artykułami, aż w końcu otrzymuje zakaz wszelkiej publikacji. Hesse przyjmuje pseudonim Emila Sinclaira, pod którym zaczyna wydawać soje pozycje.

W styczniu 1919 roku ukazuje się: "Zarathustras Wiederkehr" - "najbardziej godny pochwały utwór polityczny tamtych czasów" (H.Ball). Powtarzając za Bernhardem Zellerem, manifest ten, "nie jest wyznaniem wiary w Nietzschego jako filozofa lub poetę, jak niektórzy uważają, lecz jako człowieka, mężczyznę". Przeczytać tam możemy:

"Poznajcie przynajmniej swój los. Żyjcie przynajmniej własnym życiem. Nauczcie się żyć swoim życiem! Nauczcie się rozpoznawać swój los! Powinniście się nauczyć być sobą... Powinniście się oduczyć bycia kimś innym, naśladowania cudzych głosów i nakładania masek (...)

Nie stójcie i nie błagajcie o litość historii świata, wy, którzy dopiero co śpiewaliście pieśń o niemieckim charakterze, mającym uzdrowić świat. Nie stójcie teraz jak ukarani uczniowie na drodze, prosząc o współczucie przechodniów. Nie możecie znieść swej biedy? a więc pomrzyjcie. Nie możecie urządzić się bez cesarza i zwycięskich generałów? Poddajcie się pod rządy obcych! Ale proszę was, nie pozbawiajcie się całkowicie wstydu!".

W 1919 roku pod pseudonimem zostaje wydany "Demian" - jest to: "literacka próba samopoznania autora, poszukiwań jego własnej drogi i afirmacji swego losu". Powieść ukazuje dzieje młodzieńca - Emila Sinclaira, który spotyka Maxa Demiana, (imię to Hesse zaczerpnął ze snu), przewodnika pokazującego mu drogę do poznania swojego prawdziwego Ja:

"nie mogę siebie nazwać wiedzącym. Byłem poszukującym i jestem nim dotąd, nie szukam już jednak w gwiazdach i księgach, zaczynam bowiem słyszeć nauki, którymi szemrze we mnie własna krew. (...)

Życie każdego człowieka jest drogą ku samemu sobie, próbą znalezienia drogi, zaznaczenia ścieżki. Żaden człowiek nie był nigdy w pełni samym sobą, lecz mimo to każdy ku temu dąży, jeden w mroku, inny w światłości, jak kto umie. (...) Wszystkich nas wiąże wspólne pochodzenie, matka, wszyscy dobywamy się z tej samej czeluści; każdy mimo to, próbą będąc, miotany z głębi ducha, zdąża do własnego celu. Możemy zrozumieć się nawzajem; lecz wyjaśnić samego siebie każdy może tylko sam."

"Demian" pokazuje drogę jaką pokonuje Emil Sinclair zanim uzmysławia sobie to kim jest. Emil musi wyzwolić się z wartości i przesądów, którymi karmił się w domu swojego ojca. Poprzez przewodnictwo Demiana i Pistoriusa (doktora Langa), Emil analizuje swoje wewnętrzne stany i marzenia senne, by móc je zrozumieć i nad nimi zapanować. To prowadzi do samopoznania i uzmysłowienia sobie w pełni własnej egzystencji, jak i własnych lęków, zagrażających pełni "ja".

Od 1916 sytuacja rodzinna Hessego pogarsza się, aż w końcu staje się tragiczna: pod koniec 1918 żona zostaje zamknięta w zakładzie dla nerwowo chorych, a dzieci umieszczone zostają u znajomych i pensjonatach - Hesse zostaje sam w opustoszałym domu, w książce "Wędrówka" (wydana w 1920 roku), pisze o tym okresie tak:

"Niech żyje ten, kto posiada i jest osiadły, wierny i cnotliwy. Mogę go kochać, mogę uwielbiać, mogę mu zazdrościć. Ale straciłem już pół życia, chcąc naśladować jego cnoty. Chciałem być kimś, kim nie byłem. Chciałem być poetą, ale przy tym prowadzić normalne życie mieszczańskie. Chciałem być artystą i człowiekiem pełnym fantazji, ale jednocześnie mieć wiele cnót i rozkoszować się ojczyzną. Dużo czasu minęło, aż zrozumiałem, że nie można być jednym i drugim, że nie można mieć jednego i drugiego równocześnie, że jestem koczownikiem, a nie wieśniakiem, szukającym i strażnikiem. Długo się umartwiałem pod naciskiem bogów i reguł. To był mój błąd, moja udręka, moja współwina w nędzy świata. Droga do zbawienia nie prowadzi ani na lewo, ani na prawo, ona prowadzi do własnego serca, tam tylko jest Bóg i tam tylko jest spokój".

W listopadzie 1918 roku poproszono Hessego o udział w rządzie krajowym Wirtembergii, jednakże pisarz odmawia stanowiska politycznego, gdyż uważa, iż jego służba piórem wyklucza sprawowanie funkcji politycznej.

Wiosną 1919 roku Hesse zostaje zwolniony z opieki nad jeńcami. w kwietniu trafia do Montagnoli (południowa Szwajcaria), gdzie wynajmuje mieszkanie w barokowym pałacyku zwanym Casa Camuzzi. Tutaj zaczyna Hesse swoją przygodę z malarstwem... Wydane w 1920 roku "Wiersze malarza" oraz bajki: "Przemiany Piktora" i "Ciężka droga" ilustrowane są jego malowidłami.

W październiku ukazuje się pierwszy numer "Vivos voco", który do 1921 roku wydaje Hesse wraz z Richardem Woltereckiem. w czasopiśmie tym podejmuje się tematy związane z odbudowa stosunków społecznych zniszczonych przez propagandę wojenną, głoszącą hasła nienawiści i pogardy dla innych.

w 1920 roku wydane zostają eseje poświecone Dostojewskiemu, zatytułowane: "Blick ins Chaos", do których to odwołuje się T.S. Eliot w V rozdziale "Ziemi jałowej". Wkrótce potem (maj 1922) Eliot składa wizytę Hessemu.

Pierwszy rok w Montagnolii "był najpełniejszym, najobfitszym, najbardziej pracowitym i najżarliwszym czasem jego życia.(...) Mając już swój pokój i biurko, napisał od razu opowiadanie "Klein i Wagner" w parę tygodni później "Ostatnie lato Klingsora". Oprócz tego w dzień malował, rysował, wykonywał setki szkiców, poznawał nowych ludzi i niejedną noc spędził w Grot przy lampce wina".

Klingsor w opowiadaniu Hessego przyjmuje postać malarza, pojawia się już jako czarownik w "Parsifalu" Wolframa von Eschenbacha, jak i u Novalisa. Autor pokazuje ostatnie miesiące Klingsora, który ma przeczucie nadchodzącej śmierci i postanawia namalować swój autoportret, o którym czytamy w ostatnim rozdziale:

"oto człowiek, ecce homo, znużony, pożądliwy, dziki, dziecinny i przerafinowany człowiek naszej późnej epoki, umierający i spragniony śmierci Europejczyk, uszlachetniony wszelkimi możliwymi tęsknotami, skażony wszelkimi nałogami uskrzydlony świadomością własnego upadku, gotowy do każdego kroku naprzód, dojrzały do każdego kroku wstecz, pełen zapału i śmiertelnie zmęczony, poddający się przeznaczeniu i bólowi jak morfinista truciźnie, samotny, pusty w środku, prastary , Faust i Karamazow w jednej osobie, zwierzę i mędrzec, wyzuty z wszystkiego, pozbawiony ambicji, nagi, jak dziecko lękający się śmierci i w swym znużeniu e każdej chwili gotów umrzeć".

Dzieło to choć nie wielkich rozmiarów, stawia sobie wielkie cele - w liście do Matyldy Schwarzenbach, Hesse pisze:

"Odnowiło się we mnie uczucie, że moja dusza przedstawia w miniaturze kawałek rozwoju ludzkości i że właściwie każde najmniejsze drgnienie w nas jest tak samo ważne jak wojna i pokój w zewnętrznym świecie. Mam zamiar jeszcze raz, całkowicie od nowa, podjąć walkę z formą, aby znaleźć wyraz dla nowych treści, które pragnę przekazać".

 

W "Ostatnim lecie Klingsora" odnaleźć możemy odbicie dni i osób, przebywających w Montagnolii: "sam Hesse jest ukryty pod postacią poety Thu fu, Ludwik Groźny ma cechy charakteru malarza Moillieta, natomiast pod postacią czarownika Juppego można rozpoznać Josefa Englerta, wybitnego architekta,
w którego domu w Engadynie Hesse spędził wiele przyjemnych godzin. Pod postacią królowej gór mieszkającej w domu papug w Coronie kryje się Ruth Wenger, późniejsza druga żona pisarza. Hesse kochał tę grę ukrywania i odkrywania; szczególnie lubił wciągać w rzeczywistość swoich opowiadań najwierniejszych przyjaciół.(...) nie były to jednak nigdy postacie odtworzone całkowicie wiernie".

24 lipca 1919 podczas wycieczki do Carony Hesse poznaje Ruht Wenger najmłodszą córkę pisarki Lisy Wenger:

"napotkał jej spojrzenie, spokojnie śledząc obcych przybyszów, przez chwilę starającą na jeden głęboki oddech patrzyli sobie prosto w oczy, mężczyzna i młoda dziewczyna, prosto i poważnie, dwa sobie obce światy, nagle tak bliskie. Potem uśmiechnęli się obydwoje przelotnie w odwiecznym pozdrowieniu płci... gdybym był o dziesięć lat młodszy, dziesięć krótkich lat, mogłaby mnie sobie owinąć wokół małego palca!".

 

Hesse stopniowo "przybliża się" do Ruth, aż w końcu stają się parą. Rodzina Ruth nalega, by ich związek zalegalizować. w czerwcu 1923 roku Hesse rozwodzi się z pierwszą żona i 11 stycznia 1924 pełen wewnętrznych rozterek poślubia Ruth Wenger:

"Teraz, prawdopodobnie samemu tego nie chcąc, ponownie się ożenię. Jestem to winny przyjaciółce, która - bez żadnych perspektyw na to małżeństwo - dochowała mi wierności; jestem to winny także jej rodzinie. (list do Helene Welti, lipiec 1923).

Zawieram to małżeństwo wbrew sobie, nękany tysiącem wątpliwości, mimo że bardzo kocham ma oblubienicę, nie czynię tego powodowany pragnieniem, nie dążę do tego, mam raczej przeczucie, że spełniam swój los" (list do Carla Seelinga, 28 grudnia 1923)".

 

Po owocnym i pracowitym roku 1919, następuje około półtoraroczny kryzys twórczy pisarza. Wydane zostają tylko wiersze, zebrane w tomie: "Wiersze wybrane" (1921). W dziennikach z 1920 roku, na których wydanie Hesse zgodził się dopiero w 1932 roku, czytamy:

"rok 1920 był najmniej produktywny w moim życiu i dlatego najsmutniejszy... Teraz żyję od prawie półtora roku jak ślimak, wolno i oszczędnie, i ledwie tli się we mnie twórcy ogień".

Kryzys ten Hesse przełamał dzięki seansom psychoanalitycznym u C.G. Junga w Kusnacht (1921). Znajomość ta, wkrótce przerodziła się w serdeczną przyjaźń. Swoją cegiełkę w "leczeniu" Hessego miała takaż Ruth, która wspomagała go "uczuciowo". w tym czasie Hesse poznał także państwo Ballów, z którymi szczególnie mocno się zaprzyjaźnił. Pomagał im także finansowo, kiedy to nie mogli wyżyć z pisania. Hugo Ball, który w 1927 przedwcześnie umarł, napisał ostatnią swoją książkę, która była biografią Hessego, zadedykowaną na pięćdziesiąte urodziny pisarza.

Zimą 1919 roku Hesse rozpoczyna pisanie "Siddharthy - poematu indyjskiego". Jednakże pojawiający się kryzys twórczy przedłużył znacznie powstawanie tego utworu - do maja 1922 roku. Książka ta w samych Niemczech została wydana w pięciu milionach, została przetłumaczona na wszystkie języki europejskie, a także na 12 dialektów indyjskich. Pierwszą cześć poematu autor dedykuje sprzymierzeńcowi z czasów wojny Romaninowi Rollandowi; drugą cześć swojemu kuzynowi - zgłębiającemu języki i myśl Wschodu ( przetłumaczył dzieło Bi Jean Lu - "Biblię buddyzmu zen") - Wilhelmowi Gunderowi.

Poemat opisuje życie Siddharthy (w sanskrycie oznacza "tego, który osiągnął swój cel") potomka szlacheckiego rodu braminów, który rezygnuje z dostatniego życia, i rusza w świat z swoim przyjacielem Gowindą by "poznać prawdę". Wpierw staje się samaną i żyje w ubóstwie i ascezie. Jednak nie znajduje w tych praktykach oświecenia, zaprzestaje ich i udaje się na nauki do Gautamy Buddy. Ale i Budda nie przekazuję mu tego, czego szuka, Siddhartha żegna się z przyjacielem, który postanawia być uczniem Buddy. Siddhartha w czasie swojej wędrówki poznaje Kamale - najpiękniejszą kurtyzanę w mieście. Dla niej zostaje kupcem i zdobywa bogactwo, a ona wprowadza go w tajniki rozkoszy cielesnych. w końcu jednak świat doznań zmysłowych staje się jego kajdanami, a kiedy Siddhartha to sobie uzmysławia, postanowi zakończyć tę grę. Wędrując, trafia nad rzekę, tam poznaje przewodnika - Wasudewa, któremu Siddhartha zaczyna pomagać w pracy, a zarazem zaczyna słuchać jego nauk. Pewnego razu nad rzeką pojawia się Kamale z synkiem, z synem Siddharthy, o którego istnieniu wcześniej nie wiedział. Kamala wypoczywając, zostaje ukąszona śmiertelnie przez żmiję. Mały Siddhartha zostaje pod opieką ojca, jednak nie mogą znaleźć oni wspólnego języku i syn ucieka. Siddhartha rozpacza, a zarazem nasłuchuje rzeki, która "przemawia" do niego. "Głos" rzeki staje się tą nauka, w której Siddhartha odnajduje "prawdę":

"Świat nie jest doskonały ani też nie zbliża się powoli do doskonałości, nie: jest doskonały w każdej chwili, wszelki grzech zawiera w sobie łaskę, każde dziecko nosi w obie starca, każdy noworodek śmierć, każdy umierający wieczne życie. Nikomu z ludzi nie jest dane oceniać, jak daleko inny zaszedł na swej drodze. (...) Na własnym ciele i duszy doświadczyłem, że potrzeba mi było grzechów, potrzebna mi była rozpusta, chciwość, próżność i najstraszliwsze zwątpienie, aby nauczyć się uległości, aby pokochać świat, aby nie porównywać go z jakimś przez siebie wymarzonym, wyobrażonym światem, tylko zostawić go takim jakim jest, i kochać go i cieszyć się, że do niego należę".

 

Mimo, iż czasy powieści są odległe, a osoby pojawiające się w niej mają źródło historyczne, to zdaniem Zellera: "historia życia Siddharthy jest autobiografią, tyle że w egzotycznym kostiumie; nowym przedstawieniem własnego życia, w którym można dojrzeć próbę uwolnienia się od pietystycznego świata przodków". Sam Hesse o swojej powieści pisze tak:

"opowiadanie to...to wyznanie pewnego człowieka, chrześcijanina z pochodzenia i wychowania, który w młodych latach wystąpił z Kościoła i próbował pojąć inne religie, zwłaszcza indyjskie i chińskie formy wiary. Próbowałem zbadać, co łączy wszystkie wyznania, wszystkie formy pobożności, czym jest to coś, co nie zależy od zróżnicowania narodowego, co zaś wyznaje i otacza czcią każda rasa, każde indywiduum" (w wydaniu do perskiego czytelnika 1958);

albo:

"nie jestem przedstawicielem jakiejś ustalonej raz na zawsze, gotowej doktryny, jestem człowiekiem rozwoju i przemiany, a zatem obok "każdy jest sam" znaleźć można w mych książkach jeszcze inne wyznania, na przykład Siddhartha to akt wiary w miłość - to samo credo widnieje także w innych moich książkach".

Od wiosny 1923 roku, dolegliwości reumatyczne zmuszają Hessego do odbywania corocznych kuracji w Baden pod Zurychem. Mieszkał na uboczu w hotelu "Verena-Hof", w którym to napisał wiele stronic swoich późniejszych powieści. w styczniu 1925 roku, wychodzi "Kuracjusz. Zapiski z kuracji w Baden", które są bezpośrednim owocem przeżyć z okresu spędzonego w Baden. O "Kuracjuszu" Hesse w 1924 miał powiedzieć, iż "za na poły żartobliwą fasadą - kryje się jego najbardziej osobiste, najpoważniejsze dzieło, jakie dotychczas stworzył". W "Kuracjuszu" odnaleźć możemy próby analizy psychiki pacjentów, oraz osobiste nastawienie Hessego do świata ludzi zdrowych. "Kuracjusz" daje nam także przemyślenia autora w kwestiach religii, oraz nawiązuje do koncepcji o jedności wszechświata.

Jesienią 1925 roku Hesse rozpoczyna podróż po południowych Niemczech z prelekcjami i wieczorami literackimi. Choć pisarz nie przepada za tego typu spotkaniami, to w końcu zgadza się. Odwiedza m.in.: Ulm, Ausgsburg, Norymberge i Monachium, gdzie spotyka się Tomaszem Mannem. "Podróż norymberska" wydana 1925 roku, jest zapiskiem z tamtych dni.

Zimę 1923-1924 Hesse wraz z żoną spędził w Bazylei, gdzie wpierw mieszkał w hotelu, zaś potem wynajął mansardę, gdzie zaczyna pisać "Wilka stepowego. Traktat dla obłąkanych" (pisanie książki kończy w styczniu 1927 w Zurychu). Jak pisze Zeller: "Hesse zaskakuje, szokuje i przeraża swoich czytelników "Wilkiem stepowym", w którym bezwzględnie i nie zważając na nic, przedstawia dzień Sądu Ostatecznego". Powieść ta pisana, jakby była snem, gdzie na przemian pojawia się opis niby codzienności, podanej w taki sposób, iż wydaje się nieprawdopodobna, sprawiła, iż interpretacje tej książki były różnorakie, a wręcz błędne, i nie raz Hesse musiał objaśniać to, co chciał przekazać.

Zdaniem Jerzego Prokopiuka: "na płaszczyźnie psychologicznej mamy w powieści do czynienia z tzw. kryzysem drugiej połowy życia - kryzysem "z góry", jak nazywa go Jungowska psychologia analityczna. (...) w tym sensie osobisty kryzys Hessego był zarazem odbiciem "nerwicy jego pokolenia", wręcz choroby epoki"; (w tym okresie Hesse podał się również zabiegom psychoanalitycznym).

Główny bohater Harry Heller, osobnik tuż przed pięćdziesiątką zrozpaczony i samotny, podaje się intensywnie introspekcji. Odkrywa w sobie wilka stepowego, który obrazuje "zwierzęcą", antyspołeczną naturę jego osobowości. Stopniowo Heller uzmysławia sobie swoje własne rozdarcie, a zarazem oskarża świat o absurdalność i upadek. Rzuca wyzwanie "chaosowi" swojej psychiki i chce nauczyć się "żyć z zadowoleniem" - szuka dróg, aby temu podołać i rzuca się w wir "nocnego" życia . Pomaga mu w tym Hermina i Pablo, którzy są jego przewodnikami w "magicznym teatrze", w którym to Heller zapoznaje się z pokojami własnej świadomości.

"Wilk stepowy" jest wyrazem własnych stanów wewnętrznych Hessego. To, iż "Wilk stepowy" nie jest tylko fikcyjną opowieścią potwierdzić mogą fakty z życia Hessego, które pojawiają się w powieści. Hesse tak jak Harry Heller zaczął pobierać nauki tańca. Przewijający się książkowy "Stalowy Hełm" jest odpowiednikiem restauracji "Pod Hełmem", mieszczącej się w Bazylei. Bal maskowy, opisany w "Wilku stepowym", odbył się realnie w hotelu Bauer Lac, na nim Hesse był osobiście. Pojawiająca się piękna, a zarazem skłócona z Hellerem jego kochanka, to najprawdopodobniej Ruth Wenger.

Jeszcze w czasie pisania "Wilka stepowego", pod koniec kwietnia, Hessemu zostaje wręczony pozew rozwodowy, w którym czytamy: "Strony mieszkały razem zaledwie kilka tygodni w tutejszym hotelu... w późniejszym okresie strony nigdy nie zamieszkiwały razem... Pozwany... przejawia skłonności do samotnego trybu życia, nie jest zdolny do nawiązania związku z drugim człowiekiem, nie znosi wspólnego życia i podróży. Pozwany wyczerpująco opisał swoje upodobania w książkach publikowanych pod własnym nazwiskiem... w przywołanych publikacjach [Kuracjusz i Podróż norymberska] sam określa się mianem samotnika i dziwaka, zdradza, że cierpi na bezsenność i psychopatię. Powódka, niewiasta młoda i żądna życia, jest istotą towarzyską i pragnie dla siebie życia rodzinnego".

W 1926 roku Hesse zostaje wybrany do Pruskiej Akademii Sztuki, jednak w 1931 rezygnuje z członkostwa, w liście, uzasadnia ten wybór następująco:

"Między innymi mam poczucie, że gdy wybuchnie kolejna wojna, akademia dołączy do zastępu dziewięćdziesięciu czy stu znamienitych instytucji, które - jak w 1914 roku - na zlecenie państwa znów będą okłamywać naród we wszystkich żywotnych kwestiach".

 

W 1928 roku ukazują się "Rozważania" i tomik wierszy pt.: "Kryzys", które są "osobistym bardzo szczerym wyznaniem"; w posłowiu czytamy:

"w moim życiu zmieniały się kolejno i nieustannie okres natężonej sublimacji, okresy uduchowionej ascezy z okresami oddawania się radości zmysłów, dziecinnym zabawom, głupocie, a także szaleństwu i niebezpieczeństwu. Każdy człowiek ma to w sobie. Duża cześć, może nawet największa część tej ciemniejszej, ale głębszej połowy życia została w moich wcześniejszych utworach nieświadomie przemilczana lub zatuszowana. Myślę, że przyczyna tego przemilczenia leżała nie w chęci naiwnego odżegnania się od świata zmysłów, ale poczuciu niższości na tym gruncie. Rozumiałem lepiej świat duchowy w szerszym tego słowa znaczeniu niż świat zmysłów".

Wiosną 1927 roku Hesse rozpoczyna prace nad "Narcyzem i Złotoustym" (wydanie 1930 rok). Powieść opisuje losy dwóch przyjaciół: Narcyza i Złotoustego, którzy reprezentują sobą dwa przeciwstawne typy osobowości, ale zarazem Hesse pokazuje, iż do swojego rozwoju potrzebują się nawzajem. Narcyz jest mnichem, filozofem, z przewagą animusa. Złotousty jest włóczęgą, artystą, z przewagą animy. Bohaterowie są skonstruowani, na wzór modeli jungowskich, sam autor w nie opublikowanej przedmowie pisze o nich tak:

"Jeśli w postaciach dwojga ludzi spotkamy wcielenie dwóch prazasad, dwóch przeciwstawnych sobie światów, wówczas ich los można uznać ze przypieczętowany: będą musieli się przyciągać, będą musieli ulec swemu urokowi, będą musieli walczyć ze sobą, poznawać siebie, - jeden będzie doprowadzał do najwyższej intensyfikacji cech drugiego albo będzie dążył do jego zniszczenia. z sytuacją tego rodzaju mamy do czynienia zawsze wtedy, gdy męskie i żeńskie, sumienie i niewinność, duch i natura poznają się nawzajem w swych czystych wcieleniach, gdy spoglądają sobie prosto w oczy. Tak się stało w wypadku Narcyza i Złotoustego; to właśnie sprawia, że ich historia jest tak osobliwa i doniosła".

14 listopada 1931 roku Hesse raz jeszcze decyduje się na zawarcie małżeństwa. Jego wybranką została żydówka Ninon Dolbin (z zawodu historyk sztuki), z domu Auslander, wcześniejsza żona Benedicta Freda. Ich znajomość była niezwykła. Po raz pierwszy spotkali się pod koniec marca 1927 roku w Zurychu, jednak Ninon już jako czternastoletnia dziewczynka, od roku ok. 1909-1910 pisała do Hessego listy. Tym razem małżeństwo Hessego było szczęśliwe i ukochani byli ze sobą do śmierci.

W 1931 roku Hesse opuszcza mieszkanie w Casa Camuzzi i wraz z swoją małżonka przeprowadzają się do własnego, nowopowstałego domu tuż za wsią w Montagnolii:

"i oto stało się jak w pięknej bajce: któregoś dnia wczesną wiosną 1930 roku siedzieliśmy w zuryskiej kawiarni Arch, rozmawialiśmy o tym i owym. Mowa zeszła na dom i budowanie, wspomniałem, że czasami nawiedza mnie pragnienie posiadania domu. Bodmer nagle roześmiał się i zawołał: "No to powinien pan sobie sprawić jakiś dom!". Wydawało mi się, że żartuje - taki sobie niewinny żarcik przy wieczornym winie".

Jak się okazało, mecenas Hans Bodmer nie żartował. Wkrótce po rozmowie, prace ruszyły i powstał dom, zwany Casa Hesse, gdzie Hesse spędził resztę swojego życia.

Od 1931 Hesse ponownie oddaje się także pracy wydawniczej i stara się o nowe wydania "ważnej" jego zdaniem literatury m.in.: Holderlina, Novalisa, Jaen Paul, rodzeństwa Brentano i Schubarta, jak i dzieł z literatury Orientu, czy też legend włoskich i francuskich. Sam pisze wiele wstępów i posłowi. Obok działalności wydawniczej, Hesse pisze liczne recenzje do gazet i czasopism. o tej części swojej pracy, w jednej z rozmów z Jungiem powiedział:

"Nie jestem analitykiem ani krytykiem; jeśli Pan przejrzy rozprawę o książkach, którą Panu przesłałem, to zobaczy Pan, że bardzo rzadko, najwyżej mimochodem, wyrażam się o nich krytycznie i nigdy nie wydaje ujemnej opinii. Książkę, której nie mogę brać poważnie i której nie cenię, odkładam na bok bez wydawania opinii na jej temat".

Warto zauważyć, iż Hesse był jednym z tych, którzy nie bali się recenzować książek Żydów, katolików, ani tych, którzy nie odpowiadali faszystom. Jednak nagonka na Hessego była tak silna, iż w połowie lat trzydziestych nie było gazety, która chciałaby go drukować.

Kiedy Hitler doszedł do władzy i wielu ideologów faszystowskich atakowało Hessego, to oficjalnie nie został umieszczony na liście pisarzy zakazanych, a jego książki nie były palone. Choć nie wystąpił przeciwko władzy, tak jak to czynił podczas pierwszej wojny światowej, to jego działania i pisarstwo były wymierzone przeciwko "Nowym Niemcom", pisał:

"odrzucam wszelką przemianę świata przez gwałt, nie popieram żadnej: ani socjalistycznej, ani nawet pozornie pożądanej i sprawiedliwej; zawsze zabija się wtedy ludzi niewłaściwych, jeśli nawet są to właściwi: otóż nie wierzę w ulepszającą i oczyszczającą z win siłę zabijania".

W nieukończonym wierszu z 1933 roku, pisał:

Lepiej zostać zabitym przez faszystów

Niż samemu być faszystą.

Lepiej zostać zabitym przez komunistów

Niż samemu być komunistą!

Od 1931 roku dom Hessego, stał się pierwszym schronieniem dla uchodźców i emigrantów, którym Hesse pomagał finansowo, a także dbał o to, by ich dzieła nie znikły z obiegu. Casa Hesse stała się przystankiem dla poety Bertolta Brechta, wydawcy Kurta Wolffa, pisarzy: Tomasza Manna, Bruna Franka, Annette kolb, Waltera Benjamina, Roberta Musila, Petera Weissa, filozofa Martina Bumera malarza Guntera Bohmera, indologa Heinricha Zimmera i wielu wielu innym ten "czerwony dom" stał się ostoją.

Między latem 1930 a wiosną 1931 Hesse pisze "Podróż na Wschód", o której Prokopiuk pisze: "dziś wiemy, że opowieść ta ma charakter sui generis uwertury do głównego dzieła Hessego, "Gry szklanych paciorków". Tu po raz pierwszy rozbrzmiewają istotnie jego motywy: idea służenia ponadosobowej hierarchii królestwa ducha oraz, w obrazie archiwum Związku, idea syntezy kultury wszystkich ludów i krajów".

Utwór ten: "staje się wesołą, choć ironiczną grą, w której biorą udział ludzie z bliskiego kręgu pisarza, na tle przeszłych wydarzeń. Hesse zawarł w tym opowiadaniu ukryte podziękowanie dla szwajcarskich przyjaciół, pisząc o Arce Noego, o domu Hansa C.Bodmera w Zurychu, o Georgu Reinharcie, czarnym królu z Winterthur, o koniach króla Syjamu, o domu Leutholda w Zurychu i o uroczystości w Bremgarten u Maxa i Tilly Wassmerów, w których brali udział dr Lang, Moser, Molilliet i Schoeck i gdzie Hesse sam niejednokrotnie się bawił. Zresztą dla zrozumienia utworu nieistotne jest wyjaśnienie tych wszystkich aluzji. Pisarz podkreśla w liście do Alice Leuthold:

"sama symbolika nie musi być jasna dla czytelnika; tu nie chodzi o rozumienie w sensie wyjaśniania - czytelnik ma wpuścić do swojego wnętrza obrazy i ich sens, to, co one zawierają z metafory życia. Kiedy je sobie przyswoi, zaczną same działać, nawet nieświadomie".

 

Powieść opowiada o Tajemniczym Związku, który podróżuje na Wschód:

"ten pochód wiernych i ufnych dążył na Wschód, do ojczyzny Światła, nieprzerwanie i od wieków, był on w drodze od całych stuleci, zmierzając do świetlistej krainy cudu, do Ojczyzny. [...] Naszym celem był nie tylko Wschód, czy raczej: nasz Wschód był przecież nie tylko jakimś krajem czy pojęciem geograficznym, lecz również ojczyzną i młodością duszy, znajdował się wszędzie i nigdzie. Był jednością wszystkich czasów".

Każdy z uczestników podróży, oprócz okrytego tajemnicą celu nadanemu przez Związek, wiązał z tym pochodem prywatne cele. Wśród Wędrowców znajdowali się związkowi bracia, którzy jak np.: Leo chciał nauczyć się mowy ptaków, inny chciał schwytać posiadającego magiczna moc węża, kolejny szukał księżniczki Fatimy, którą miał pokochać... Wędrowcy przemierzali przez różne czasy, a nawet spotykali postacie z książek. Główny bohater H.H ("jego podróż jest metafora drogi życiowej Hessego") gubi się podczas podróży, a zarazem stwierdza, iż Związek się rozpadł. H.H czując wewnętrzną powinność, iż uczestniczył w czymś ważnym, postanawia opisać dzieje Związku i jego rozpadu. o dziwo - odnajduje jednego z braci, który zaprowadza go przed Sąd Związkowy, w którym to H.H jest własnym oskarżycielem. Przed Sądem H.H uzmysławia sobie, iż to on zbłądził i stracił wiarę - Sąd widząc jego rozpacz, uniewinnia go i przyjmuje ponownie w szereg Wędrowców:

"próba, której poddaliśmy brata H., doprowadziła go do rozpaczy, a rozpacz jest rezultatem każdej poważnej próby zrozumienia i usprawiedliwienia życia ludzkiego. Rozpacz jest rezultatem każdej poważnej próby, by żyć cnotliwie, sprawiedliwie i rozumnie, i spełnić wymogi życia. Ci, którzy nie znają rozpaczy, są dziećmi; ci, którzy przekroczą jej granicę, stają się Przebudzonymi".

W przeciwieństwie do Harry Hallera - wilka stepowego, H.H poddany próbie, zdaje ją, a tym samym wkracza na nowy stopień człowieczeństwa - staje się Przebudzonym.

W 1936 roku zostaje wydany utwór pisany heksametrem: "Godziny w ogrodzie", w którym to pisarz opisuje codzienną prace w ogrodzie. Jedną z czynności wykonywanych w ogrodzie jest palenie ogniska, które dla Hessego było rozrywką. Pojawiający się w utworze ogień: "staje się dla niego symbolem przemiany różnorodności w jedno, symbolem oczyszczenia i udoskonalenia".

29 kwietnia 1942 roku, po ponad dziesięciu latach pracy, Hesse kończy swoje największe dzieło "Grę szklanych paciorków". Jednakże książka nie może ukazać się w Niemczech, wychodzi dopiero 18 listopada 1943 roku w Zurychu. Książka jest największą pod względem objętości, jak również pod względem poruszanych wątków. Zdaniem Volkera Michelsa: "obok rozpoczętego w 1943 roku "Doktora Faustusa" (autorstwa Manna) książka Hessego należy do najważniejszych reakcji literackich na niemiecki faszyzm". Zeller dokładniej zaś wyjaśnia tę interpretację: "rzeczywistym tłem tego obszernego dzieła jest sytuacja polityczna w Niemczech po latach pierwszej wojny światowej, a potem przede wszystkim w czasach reżimu hitlerowskiego. Hesse próbował przeciwstawić rozpadającemu się na skutek anarchii światu obraz całkowicie odmienny - krainę umiaru, ducha, dyscypliny i szacunku; Chaosowi chciał przeciwstawić kosmos. Pragnął pokazać przykłady - i tak jak akademia Platona była ideałem przez wieki, tak Kastalia miała być wzorem dla świata, który stracił godność. Chociaż prowincja Kastalia istnieje także w przyszłości, nie jest ona ani marzeniem o przyszłości, ani proroctwem, ani pomysłem utopijnym; jest po prostu ideą zawierającą wewnętrzna rzeczywistość, niezwiązaną z żadnym określonym czasem, pragnącą przedstawić jedną z możliwości życia duchowego".

Powieść rozpoczyna się od krytyki wieku XIX i XX, które określone zostają jako epoki felietonu, czyli okresu wypełnionego nienawiścią, kłamstwem, wojnami, rozkładem wartości i upadkiem kultury. Pod koniec tego okresu powołany zostaje laicki zakon w Kastali, który stawia sobie za cel podtrzymywanie i krzewienie wartości duchowych. Członkowie Zakonu zmierzali do syntezy wszystkich dyscyplin naukowych i kulturalnych, co miało być rodzajem universitas litteratum. Narzędziem do tego miała być gra szklanych paciorków, która łączy w sobie trzy zasady: naukę, kult piękna i medytację:

Jednym z Kastaliczyków jest Józef Knecht, który jako dwunastolatek trafia do Zakonu , gdzie szczebel po szczeblu zdobywając wiedze i umiejętności staje się jednym z tych, którzy tworzą elitę Zakonu. Zostaje mu przyznane zadanie, by pogłębić stosunki z zakonem benedyktynów. Tam poznaje ojca Jakuba, wybitnego historyka, który przybliża mu istotę historycznego świata, którego nie dostrzega się w Kastali... Po powrocie do Zakonu, przełożeni widzą w nim wielki talent i siły, i powierzają mu najwyższe stanowisko w Kastali - tytuł Magistra Ludi. Na tym stanowisku przez kilka lat Józef Knecht sprawuje się doskonale, jednak mimo to, opuszcza zakon, gdyż sadzi, iż jego możliwości się wyczerpały, a pielęgnowanie i zachowanie wartości jest możliwe dzięki przemianie i postępowi. Kastalia na swój sposób hermetyczna, bazowała tylko na tworach historii nie chcąc w niej uczestniczyć. Knecht spragniony rzeczywistych zadań i czynów, opuszcza zakon, nie po to by naprawić od razu cały świat, a po to by uczyć syna jednego z przyjaciół:

"postanowiłem, sobie, iż życie moje musi się stać transcendencją, przechodzeniem ze stopnia na stopień, jedną po drugiej przemierzać i za sobą pozostawiać zamierzałem przestrzenie, podobnie ja w utworze muzycznym temat następuje po temacie, jedno tempo po drugim, wszystko odegrane zostaje, dokonane, spełnione i za sobą pozostawione, bez znużenia, bez snu, zawsze w czuwaniu i zawsze w pełni obecności".

Za Zellerem powtarzając: "duch i życie w ciągłej przemianie, w ciągłym napięciu to jedno z najważniejszych motywów świata myśli i poezji Hessego. Dla Hessego człowiek stoi ponad wszelkimi instytucjami, ponad dogmatami i doktrynami. Musi kierować się własnym prawem, mając możliwość wyboru, musi być otwarty i gotowy na nowe przeżycia, nowe zadania". Knecht podąża za swoim nowym wyzwaniem... podczas pierwszej wspólnej wycieczki z nowym uczniem - Knecht topi się płynąc za nim. w uczniu zaś rodzi się myśl:

"czuł się winny śmierci mistrza, przeniknęło go świętym dreszczem przeczucie, że wina ta przekształci jego i całe jego życie, domagając się odeń rzeczy stokroć większych niż wszystko to, czego sam kiedykolwiek dotychczas od siebie żądał".

 

Ostatnie lata Hesse prawie nie opuszcza swojego domu w Montagnolii, jego zaś odwiedzają tłumy "pielgrzymów". Chcąc się obronić przed natrętami, przybija na drzwiach kartkę ze słowami fikcyjnego mędrca chińskiego Menga-hsia, które głoszą:

Gdy człowiek już się zestarzał i zrobił swoje, wówczas w ciszy powinien się zaprzyjaźnić ze śmiercią. Nie potrzeba mu ludzi. Zna ich, dość się ich naoglądał. Potrzebna mu tylko cisza. Nikt nie wybiera się do niego w odwiedziny, nikt go nie zagaduje, nikt nie dręczy do czczą mową. Ludzie przechodzą koło drzwi jego domu, jak gdyby nikt tam nie mieszkał.

We wrześniu 1946 roku Hesse otrzymuje Nagrodę im. Goethego, a w listopadzie literacką Nagrodę Nobla. Potem przychodzą kolejne wyróżnienia m.in.: w 1947 otrzymuje tytuł honoris causa uniwersytetu w Bernie, w 1950 Nagrodę im Wilhelma Raabego, w 1955 zostaje odznaczony orderem "Pour le meritr", a jesienią tego samego roku dostaje Nagrodę Pokoju przyznawaną przez niemieckich wydawców.

Po wojnie Hesse niewiele opublikuje:

"Na starość, zamiast wymyślać nowe opowiadania, nie piszę prawie niczego innego, tylko wspomnienia czy relacje, możliwie najdokładniejsze rekonstrukcje tego, co minęło, co przeżyłem. Jest to coś w rodzaju walki ze śmiercią i niepamięcią, to służba pamięci tego, co było".

W 1945 roku Hesse publikuje "Podróż w snach", zawierające baśnie, opowiadania i parodie z lat 1910-1932. w 1951 wychodzi tom opowiadań pt.: "Późna proza", a w 1952 roku ukazuje się zbiór listów, którymi Hesse od 1930 roku zostawał zasypany (ok.35000). Przy czym każdy z tych listów starał się przeczytać i na niego odpowiedzieć. Czynność ta wpisała się na stałe w harmonogram jego codziennych zajęć. Nadawcy zwracali się do niego z różnorakimi problemami z kręgu wiary czy też egzystencji. Obok pochwał, zachwytów, i podziękować za jego powieści, zdarzały się także oskarżenia i wyzwiska. Zdaniem Zellera listy do Hessego pokazują prawdziwy fenomen, z jakim oddziaływał na nich ten pisarz :"Fakt że Hesse, jak żaden inny pisarz swojego czasu, był zasypywany listami najbardziej osobistej treści, świadczącymi o nadzwyczajnym zaufaniu do jego osoby, jest na pewno dowodem na to, iż forma osobistego wyznania, którą stosował w swoich utworach, poruszała bezpośrednio bardzo wielu czytelników, ponieważ znaleźli tutaj to, czego sami nie mogli wyjaśnić".

Przed śmiercią Hesse zachorował na białaczkę, jednak nic o chorobie nie wiedział, gdyż lekarz nie powiadomił go o tym. Ostatni dzień życia - 8 sierpnia 1962- spędza wraz z żoną w ogrodzie. Spacerują po przyległym do domu lesie i zbierają drewno na ognisko. Natrafiają na konar, którego Hesse nie może oderwać, tego samego dnia pisze o nim swój ostatni wiersz:

Rozłupany konar

Zwisa z drzewa z roku

Na rok

Schnąc, trzeszczy na wietrze

Swa piosenkę,

Bez liści, bez kory

Całkiem łysy, wydrążony i zmęczony

Za długim życiem,

Za długim umieraniem.

Twardo i uparcie mruczy

Swą pieśń

Mruczy krnąbrnie, lecz ze znaną

Tęsknotą

Oby jeszcze przez lato

Oby jeszcze prze zimę.

Przed snem żona czyta mu książkę, a potem słuchają nadawanej przez radio sonaty Mozarta na fortepian. Rankiem we śnie, Hesse umiera na wylew krwi do mózgu. "W parę tygodni po Hermannie Hessem zmarli Rudolf Alexander Schroder i Louis Moilliet, a jesienią Ernst Morgenthaler. Ostatni Wędrowcy Wschodu opuścili świat, którego kręgi przemierzali, i wyruszali na spotkanie nowych, nieznanych przestrzeni", jednakże Hesse dodaje niczym za grobu:

W nas bowiem także wieczny duch zamieszkał,

Co wszelkich czasów duch braćmi zwie

I trwa, choć minie czas tobie i mnie.

O TWÓRCZOŚCI HERMANNA HESSEGO

Twórczość Hermanna Hessego była ściśle powiązana z jego życiem. w jego dziełach odnajdujemy motywy i osoby, których źródłem jest życie autora. Natomiast jego książki są próbą analizy własnych stanów duszy, które ogarniały Hessego.

Hasło "sztuki dla sztuki" odnośnie Hessego przejawia się tym, iż autor wdraża sztukę w swoje życie, czy też żyje sztuką. Idąc za interpretacja Pawła Dybela (wspomnianego wyżej hasła), można stwierdzić, iż Hesse był właśnie taką osobowością która z życia uczyniła sztukę:

"na tym polega paradoks wszelkich modernistycznych programów tworzonych w duchu "sztuki dla sztuki". Hasło to głosiło bowiem nie tyle - jak sądzi się powszechnie - społeczną izolację artysty, który dopiero w osamotnieniu mógł się całkowicie oddać wymogom sztuki jako autonomicznej sfery, ale przeciwnie; zgodnie z nim życie miało stać się tutaj sztuką, a sztuka życiem. Hasło "sztuka dla sztuki" jest równoznaczne z hasłem "życia dla życia". Artysta bowiem, który całkowicie poświęca się sztuce, czyni ją swoim życiem. Żyje nią i dla niej, kwintesencją tej postawy nie jest ucieczka od rzeczywistości, ale zwrot ku niej, wejście w nią, doświadczenie samej jej "istoty"".

Pisarstwo dla Hessego miało za cel wyrażenie jego osobowości, w jednym z listów pisarz określa swój stosunek do twórczości:

"Jeśli twórczość pojmuje się jako wyznanie (a tylko tak mogę ją teraz rozumieć i takie mam na nią zapatrywania, jeśli nawet ten pogląd może się wydawać ograniczony), to sztuka okazuje się długą, krętą drogą, a jej jedynym celem jest wyrażenie osobowości, Ja artysty, w sposób tak całkowity, z tyloma odgałęzieniami, że w końcu artystyczna osobowość ulegnie samolikwidacji, że się doszczętnie wypali."

 

Słowa te Hesse pisał pod koniec 1920 roku, kiedy przeżywał kryzys twórczy, na szczęście przezwyciężył go i nie wypalił się jako artysta. Jednakże równocześnie w słowach tych Hesse zawiera bardzo ważna myśl, taką, iż sztuka jest wyrazem osobowości. Również w psychologii Junga sztuka ma charakter wyrazu osobowości i pomaga jej się uwidaczniać:

"Proces twórczy - o ile go w ogóle potrafimy prześledzić - polega na ożywieniu odwiecznych symboli ludzkości drzemiących w nieświadomości, na ich rozwinięciu i przekształceniu w skończone dzieło".

Znając psychologię Junga, Hesse wyraża stanowisko Junga poprzez myśli Złotoustego:

"Tajemnym jakimś zmysłem przeczuwał też Złotousty tajemnicę swojego artyzmu, swej żarliwej miłości do sztuki, swojej, dzikiej chwilami, nienawiści do niej. Bez myśli, uczuciem pojmował w różnorakich symbolach: sztuka była zjednoczeniem świata ojcowskiego i macierzyńskiego, ducha i krwi; mogła się poczynać w największej zmysłowości i prowadzić do najdalszej abstrakcji, ale mogła brać początek w czystym świecie idei i kończyć na pulsującym żywą krwią ciele".

Twórczość Hessego można podzielić na trzy okresy:

a) I okres - od pierwszych wierszy (ok. 1890) poprzez wydanie "Pieśni Romantycznych" (1899);

b) II okres - od wydania "Demiana" (1917);

c) III okres -od wydania "Gry szklanych paciorków" (1943) do śmierci autora (9 sierpnia 1962).

Hesse rozpoczyna swoją przygodę z pisarstwem od wierszy, które dominują w i okresie jego twórczości. Wiersze te mają formę wyznania autora, które tak jak późniejsza jego twórczość opisują historię jego wewnętrznego życia. O wierszach z tego okresu Bernhard Zeller napisał:

"Liryka Hessego wywodzi się z tradycji poezji niemieckiej, która ma swoje korzenie w pieśni ludowej i prowadzi przez Goethego do romantyków i Morikego. Hesse uważa sam siebie za ogniwo w tym łańcuchu; nie odczuwa wewnętrznej potrzeby i nie ma ambicji niszczenia lub odnawiania form. (...)

Wiersze z wczesnego okresu twórczości, wyrażające wędrówkę bez konkretnego celu, samotność, tęsknotę za domem rodzinnym są bardzo "muzyczne", pełne uwodzicielskiego brzmienia i czaru. (...) w wierszach tych Hesse spogląda wstecz na spokojne i bezpieczne czasy swojej młodości, na stracone i przeoczone szczęście, czuje się obco wśród ludzi i odczuwa brak domu rodzinnego. Jest sentymentalny i wewnętrznie rozdarty, cierpi z powodu dysonansu między światem popędu a światem ducha. Zrozpaczony szuka wybawienia, drogi wyjścia z tego świata, który uważa za bezsensowny".

Proza, która powstaje w tym okresie (m.in. "Peter Camenzind" (1914), "Pod kołami" (1906), "Gertruda" (1910)) powstała za sprawą osobistych doświadczeń Hessego. w tym czasie autor porusza problemy wychowawczo - pedagogiczne, oraz pokazuje zmagania dorastających młodzieńców. Forma tych powieści ma charakter narracji w pierwszej osobie, gdzie czas i miejsce jest wyraźnie określone - są to Niemcy przełomu wieku.

II okres w twórczości Hessego wynika z jego bezpośrednich kłopotów życiowych, w wyniku których trafia do kliniki w Lucernie, gdzie zapoznaje się z psychoanalizą, najpierw jako jej pacjent, a następnie zaczyna sam ją studiować.

W pisarstwie Hessego następuje przełom, który polega na tym, iż pisarz poznaje teorię osobowości Junga oraz nauki Wschodu dotyczące tej samej kwestii, co powoduje, iż zaczyna pisać "biografię duszy". Choć wcześniej także opisywał życie wewnętrzne bohaterów, to dopiero od "Demiana" nabiera to takiej intensywności i wyrazistości. Hesse w sposób w pełni świadomy zaczyna używać zwrotów i pisać o "stawaniu się sobą", "przebudzeniu duszy", "szukaniu sensu życia"... "Jedną z konsekwencji [spotkania z psychoanalizą - przypis D.S.] było powstanie charakterystycznej dla Hessego struktury powieściowej nazwanej później "Seelenbiographie", również w schemacie budowania sylwetek bohaterów dopatrzyć się można modelu jungowskiego. Zabiegi te posłużyły pisarzowi do skonstruowania własnej osobowości, co z kolei miało na celu stworzenie wzorca nowego, odrodzonego człowieka. w głębokim przekonaniu o końcu mieszczańskiego świata Hesse budował własne plany innowacji świata poprzez innowację jednostki".

Znamienne dla tego okresu jest także to, iż Hesse często opuszcza swoją epokę i przenosi się w inne czasy np.: "Narcyz i Złotousty" - średniowiecze; "Siddhartha" - starożytne Indie, "Gra szklanych paciorków" - niedaleka przyszłość.

Charakterystyczne jest także to, iż Hesse zaczyna używać metafor i symboli dla przekazania swoich treści (wcześniej nie miało to tak kluczowego znaczenia w jego pisarstwie) np.: specyfika, forma, geneza i cele gry szklanych paciorków, symbolika "teatru magicznego" z "Wilka stepowego", czy też znaczenie podróży na Wschód.

Po wydaniu "Gry szklanych paciorków" można wyróżnić III okres twórczości Hermanna Hessego. Okres ten jest najmniej płodny pod względem publikowanych nowych pozycji. Hesse pisze tylko krótkie opowiadania, wiersze i nieliczne artykuły. Większość czasu i energii autor spędza na czytaniu i odpowiadaniu na listy od czytelników.

Wyznaczenie trzech okresów w twórczości Hessego należy uzupełnić także o rozwój osobowości samego Hessego. Początkowo jego twórczość ma charakter młodzieńczego buntu i sprzeciwu wobec ludzi i norm społecznych panujących wokoło. Wraz z pojawiającymi się kłopotami w szkole (ok.1892) staje się samotnikiem bez przyjaciół, co popycha go w stronę obcowania z przyrodą:

"w młodości bliższe, bardziej intymne związki łączyły mnie z krajobrazem i dziełami sztuki niż z ludźmi, ba! - latami śniłem o poezji, w której byłoby powietrze, ziemia, woda, drzewo, góra i zwierzę, wszystko, tylko nie ludzie".

 

Kiedy kończy się jego edukacja - a ma wtedy dopiero 16 lat - czuje się niespełniony jako artysta, który został oszukany przez świat.

Przez kolejne 7 lat pracuje fizycznie i tylko dzięki swojemu zaparciu i oddaniu sztuce, nadal po godzinach ciężkiej pracy, bierze pióro do ręki. Dzięki temu udaje mu się wypłynąć jako artyście i żyć z pisarstwa - ma wtedy 24 lata.

Kiedy w 1904 roku bierze ślub z Marią Bernoulli, fakt ten sprawia, iż Hesse zaczyna dojrzewać jako człowiek otwarty na innych. Wcześniej był samotnym artystą, dopiero jako mąż i ojciec jest już odpowiedzialny nie tylko za siebie. Dojrzałość ta powoduje, iż Hesse angażuje się jako publicysta i walczy piórem z pojawiającym się wtedy nacjonalizmem niemieckim, a podczas wojny swój czas i zdrowie poświęca na wielopłaszczyznową opiekę nad jeńcami. Natomiast od 1931 roku, jego dom w Montagnolii (Szwajcaria) staje się schronieniem dla wielu "uciekinierów" z Niemiec.

Od samotnego artysty - marzyciela, przez wędrówce, pracownika fizycznego, kochanka, ojca, aż po działacza społecznego, męża stanu i nagradzanego pisarza, Hesse jest przykładem obrazującym życie w poszukiwaniu spełnienia i szczęścia. Fakty te stanowią o wyjątkowości jego osoby. Nie był to tylko artysta, który pisał dobre książki, ale był to "wielki człowiek", który równocześnie tak w własnym życiu, jak i poprzez twórczość, dawał wyraz swoim przekonaniom i ideom, które starał się urzeczywistnić.

HERMANN HESSE - o CZŁOWIEKU

Nim przejdę do szczegółowego omówienia poglądów Hessego, chciałbym najpierw, w pierwszej kolejności wyjaśnić, co rozumiem poprzez ideę człowieka. Przez idę tę nie należy rozumieć ścisłej definicji, która określałaby to, czym człowiek jest. Ideę, którą odnoszę do człowieka, porównać by można do płynącej rzeki, która wpadając na skały, zaczyna żłobić w skale rowki i tunele, by móc płynąć dalej. Człowiek, którego odnajdujemy w powieściach Hessego, rodzi się i umiera, jest rzeką, która ma swoje źródło i swój koniec. Każdy z nas jest nią i każdy z nas widzi inne rzeki, co wiąże się z tym, iż jesteśmy w stanie co nieco powiedzieć o nurcie i biegu innych. Jednak nikt nie jest w stanie powiedzieć wszystkiego o złożoności linii brzegowej owej płynącej wody, a tym bardziej o tym, jakie rowki wyżłobi i jakimi tunelami popłynie, kiedy wpadnie na skałę. Idea człowieka, która odnajdujemy u Hessego, jest próbą opisu nurtu rzeki, a nie chęcią stworzenia sztucznego koryta, w które by miał wpadać każdy ludzki potok.

Opis idei człowieka u Hessego wiąże się z trudnościami, dotyczącymi terminologii, którą wprowadza pisarz. Hesse pisząc o człowieku, używa takich pojęć jak: "ja", świadomość, jaźń, atman, dusza. Wiązać się to może z tym, iż bohaterowie Hessego pochodzą z różnych epok i czasów, np. powieść: "Narcyz i Złotousty" rozgrywa się w średniowiecznej Europie, "Gra szklanych paciorków" także w Europie, ale osadzonej w niedalekiej przyszłości, natomiast "Siddhartha" rozgrywa się w Indiach za czasów Buddy. Autor, wprowadzając czytelnika w realia owych czasów i epok, musiał chyba równocześnie przyjąć ową terminologię dotyczącą człowieka. Dziwne było by, gdyby średniowieczny mnich mówił o swoim atamanie, a indyjski joga o zbawieniu swojej duszy. Jednakże Hesse uważa, iż choć terminologia jest różna, to dotyczy tej samej sfery człowieka, a rozwój człowieka jest wspólny dla wszystkich ludzi.

Opisywanie idei człowieka prowadzi do ukształtowania się pewnego rodzaju wiedzy o nim, którą daje nam Hermann Hesse. Wiedza ta nie przyjmuje ścisłego filozoficznego systemu, gdzie każde z pojęć i relacji między nimi jest dokładnie wyjaśnione i określone. Jednak odnośnie wiedzy o człowieku w ujęciu Hessego, można w niej wyróżnić kilka stałych, fundamentalnych punktów, które towarzyszą Hessemu w jego twórczości, o nich będę pisał w poszczególnych kolejnych podrozdziałach.

UWARUNKOWANIA WIEDZY o CZŁOWIEKU

Nakaz z pytyjskiej świątyni w Delfach: "poznaj siebie samego" staje się przewodnim motywem w pisarstwie Hermanna Hessego. Jednakże Hesse był daleki od głoszenia dogmatycznych i jednie prawdziwych twierdzeń w kwestii samopoznania. Swoje książki traktował jako wariacje na własny temat, które
toczyły się w nim samym. Choć docierały one do szerokiego odbiorcy, to on sam pisał:

"W epokach zwątpienia - takich jak dzisiejsza - widzimy, jak starzy intelektualiści, zmęczeni aktywnością, nawracają się i szukają schronienia pod skrzydłami Kościoła - katolickiego lub komunistycznego - jest ich przecież dostatek. Nikomu nie mam za złe, jeśli nie potrafi już dłużej wytrzymać w samotności. Całe jednak życie, czytając i pisząc, zabiegałem o indywiduum, nie o człowieka umasowionego. o ile w ogóle nie był to daremny wysiłek, to jego plonem jest może kilkudziesięciu czytelników, którzy naprawdę mi towarzyszyli, zostali przeze mnie ukształtowani, popierani i podtrzymywani - jak ja, samotnicy o wrażliwych sumieniach, uodpornieni na frazes i psychozę masową, gotowi do poświęceń na rzecz bliźniego, ale nieufni wobec programów, związków i kolektywów. Więcej w życiu nie dokonałem: ot, popierałem kilku ludzi, garstkę uczniów i kolegów w ich walce o godną, odważną egzystencję człowieka".

Jak widać, dla Hessego nie jest ważna publiczność, a jednostkowy czytelnik, któremu pisarz był bardziej doradcą niż nauczycielem - Eugen Drewermann w eseju poświęconym pisarzowi stwierdza, iż Hesse był tym, który podjął się obronny indywidualności: "nie jako przywódca, ale z pewnością jako przyjaciel, nie jako nauczyciel, ale na pewno jako życzliwy towarzysz, nie jako propagator określonej idei filozoficznej, ale jako człowiek zwracający się do innych ludzi, Hermann Hesse może wspierać nas na indywidualnej drodze do uczłowieczenia jak żaden inny pisarz niemieckojęzyczny. Osoba autora może nauczyć tego, czego niepodobna nauczyć się przez sam nakaz, pustą formułę czy wzór moralny: że nic na tym świecie nie opłaca się bardziej, niż na przekór wszelkiemu skrzywieniu, niezrozumieniu i oszczerstwu, na przekór gloryfikacjom, puryfikacjom i komercjalizacjom podążać ku własnemu wnętrzu i nigdy nie zarzucać budowania swej osobowości".

Mimo, iż Hesse pisał i tworzył wiedzę na temat "ja", to swoich czytelników przestrzegał przed zagrożeniami mądrości zawartych w książkach, a raczej starał się pokazać, iż wiedza pisana, pochodząca od kogoś innego może być tylko bodźcem do badań nad własnym "ja". W rozmowie mistrza muzyki z Knechtem ("Gra szklanych paciorków") czytamy:

"Każdy z nas jest tylko człowiekiem, a jego droga jest próbą. Sam powinien jednak dążyć tam, gdzie doskonałość, do centrum, nie ku peryferiom.(...) Prawda, mój kochany istnieje! Lecz "nauka", której pożądasz, jakaś absolutna, doskonała i wyłącznie mądrością obdarzająca nauka - nie istnieje. i nie powinieneś też wcale tęsknić do takiej doskonałej nauki, przyjacielu, lecz tylko do udoskonalenia samego siebie. Boskość jest w tobie, nie w pojęciach ani książkach. Prawdą się żyję, nie wykłada się jej. Przygotuj się do walki (...)".

Hesse uzmysławia sobie jałowość prawd książkowych, a swoich czytelników nie mami niby prawdziwą wiedzą i wciąż nieustannie stara się im uzmysłowić, iż prawdy nie tylko się poznaje i naucza, lecz trzeba nimi żyć, tak jak to czynił Sokrates (zdaniem Hegla jeden z tych "prawdziwych" filozofów, którzy żyli swoją filozofią, a wręcz za nią umarli):

"widzę, że myślisz więcej, niż potrafisz powiedzieć. Jeśli jednak tak jest, to wiesz także, że nigdy w pełni nie przeżyłeś wszystkiego, co pomyślałeś, a to nie dobrze. Wartość posiada bowiem tylko takie myślenie, które przeżywamy".

W innym miejscu, Hesse tę samą myśl formułuje w następujący sposób:

"Nie mogę siebie nazwać wiedzącym. Byłem poszukującym i jestem nim dotąd, nie szukam już jednak w gwiazdach i księgach, zaczynam bowiem słyszeć nauki, którymi szemrze we mnie własna krew".

"Nauka własnej krwi", choć może do nas zacząć przemawiać, nie jest jednak możliwa do wypowiedzenia:

"słowa wyrządzają krzywdę tajemnemu sensowi, gdy się coś wypowiada na głos, wszystko się trochę zmienia, robi się trochę fałszywe, trochę głupawe"; albo:

"można przekazywać wiedzę, ale nie mądrość. Mądrość można znaleźć, można nią żyć, można się na niej wspierać, można dzięki niej czynić cuda, ale wypowiedzieć jej i nauczać nie sposób".

Widać zatem, iż Hesse uzmysławia sobie problem związany z przekazem treści. Zarazem prawdy należy przeżywać, a równocześnie wypowiedzenie tych samych prawd staje się karkołomne, gdyż słowa zniekształcają pierwotny sensu przekazu.

Hesse, który starał się opisać procesy mogące prowadzić do "przebudzenia ja", wiedział, iż stanu samego przebudzenia nie można oddać w słowach. Podczas rozmowy Siddharthy z Buddą, Siddhartha tłumaczy w następujący sposób niedociągnięcia nauki Buddy:

"ani przez chwilę nie wątpiłem, że jesteś Buddą, żeś osiągnął cel, najwyższy cel, do którego dąży tyle tysięcy braminów i młodzieńców. Znalazłeś wybawienie od śmierci. Znalazłeś je dzięki własnym poszukiwaniom, kontemplacji, poznaniu, oświeceniu. Nie znalazłeś go dzięki nauce, to nie nauka dała ci wybawienie! i - taka jest moja myśl, o Wzniosły - nikomu wybawienie nie jest dane przez naukę! Nikomu o Wzniosły, nie zdołasz przekazać słowami i nauczaniem tego, co się z tobą stało w chwili oświecenia. Nauka Oświeconego Buddy mieści w sobie wiele, uczy żyć dobrze, uczy unikać zła. Ale jednej rzeczy w tej nauce tak jasnej, tak godnej nie ma - nie zawiera się w niej tajemnica tego, co przeżył sam Wzniosły, co dane było przeżyć tylko jemu pośród setek tysięcy innych. Oto, co sobie pomyślałem i czego dowiedziałem się słuchając twojej nauki. i dlatego wyruszam w dalszą wędrówkę - nie aby szukać innej, lepszej nauki, bo wiem, że takiej nie ma, ale po to, by opuścić nauki i nauczycieli i samemu osiągnąć cel albo umrzeć".

W rozmowie tej kumulują się dwie wcześniejsze tezy Hessego: iż mądrości dotyczące "przebudzenia" jednostki są nie wysławiane, oraz, iż owe mądrości są nam dane poprzez nasze przeżywanie - dlatego Siddhartha opuszcza Buddę i rusza sam doświadczyć życia i przebudzenia.

Hesse wielokrotnie podkreśla, iż wędrówka (przeżywana egzystencja) jest najlepszą nauką dla nas samych - trzeba żyć, nie tylko, aby poznawać i uczyć się "prawd". Sama chęć posiadania wiedzy, niszczy tę wiedzę, jak czytamy:

"Myślę, że nie ma naprawdę takiej rzeczy, którą nazywamy "nauką". Jest tylko wiedza, mój drogi, i wiedza jest wszędzie, to atman, który jest w tobie i we mnie i w każdym istnieniu. i dochodzę oto do przekonania, że największym wrogiem tej wiedzy jest wola wiedzy, ż najgorsze, co możemy zrobić, aby ją posiąść, to uczyć się".

Chęć posiadania wiedzy o człowieku (a równocześnie o nas samych), przysłonić może nam własne życie. Zdaniem Hessego należy przestrzegać porządku: żyjemy nie po to, aby być "zbawionym", a stajemy się "zbawionymi" poprzez nasze życie. Natomiast:

"kiedy ktoś szuka, wówczas łatwo może się zdarzyć, że oczy jego widzą już tylko to, co szukają, że nie jest w stanie niczego znaleźć, nic do siebie dopuścić, bo myśli tylko o tym, czego szuka, bo ma przed sobą cel, bo jest opętany myślą o celu. Wszak szukać znaczy mieć cel. Zaś znajdować, to być wolnym, być otwartym, nie mieć żadnego celu".

Powyższe myśli pokazują, iż będąc literatem, a nie filozofem, Hesse przyswoił sobie ograniczenia dotyczące przekazu wiedzy na temat człowieka. Jednakże wiedza taka nie jest niemożliwa, a sam Hesse poprze swoje książki stara się pokazać własne zmagania duszy, które mają charakter "koła ratunkowego" dla czytelników:

"Jestem poetą, poszukiwaczem i wyznawcą, mym obowiązkiem jest służyć prawdzie i szczerości (do prawdy zaś należy również piękno - jedna z form, w jakich przejawia się prawda). Powierzone zostało mi zadanie - niewielkie, ograniczone: otóż musze pomagać innym poszukującym zrozumieć świat, musze im pomagać ostać się w świeci, choćby pocieszając ich, ze nie są sami".

 

 

"gra szklanych paciorków jest zatem grą wszelkimi treściami i wartościami naszej kultury, igra nimi zapewne tak, jak w okresie rozkwitu sztuk pięknych malarz igrał barwami swojej palety. Cokolwiek ludzkość w twórczych swoich epokach wydała w zakresie wiedzy, szczytem myśli i dzieł sztuki, co późniejsze czasy uczonej refleksji sprowadziły do pojęć i uczyniły naszym dorobkiem intelektualnym, cały ów ogrom zasobów duchowych wartości służy graczowi szklanych paciorków, który gra na nich tak, jak organista na organach, a instrument ów jest niewiarygodnie doskonały, manuały jego i pedały penetrują cały duchowy kosmos, liczba rejestrów jest niemal niezliczona i teoretycznie można by z pomocą tego instrumentu odtworzyć w grze intelektualną treść całego świata". 

Sceptycyzm dotyczący sformułowania jednoznacznej odpowiedzi w kwestii człowieka, wynika w dużej mierze z stosunku Hessego do posiadanej mądrości, czy też bardziej dokładnie, braku owej mądrości w postaci systematu. Podstawą wydawania sądów o człowieku dla pisarza jest wiedza, która zdobywamy w krótkich chwilach przebłysku:

"Już dawno utraciłem wiarę w to, że - jeśli chodzi o poznanie, o wejrzenie w chaos dziejów świata - dane jest nam coś więcej niż tylko ten pozorny ład szczęścia, niż owo stale przeżywane małe szczęście, gdy przez sekundę łudzimy się, że chaos jest kosmosem. [...] Z całą wiedzą rzecz ma się nie inaczej. Wiedza to czyn. Wiedza to przeżycie. Wiedza nie trwa. Czas trwania wiedzy - chwila. Pragnąłbym więc, rezygnując z wszelkiej systematyki, z grubsza nakreślić charakterystykę obu typów, które układają się w schemat gier moich myśli".

ASPEKTY WIEDZY o CZŁOWIEKU

Jak nadmieniłem wcześniej Hermann Hesse nie daje jednej, stałej definicji człowieka. Choć jego książki opisują losy życia ludzi, a także w dużym stopniu ukazują wewnętrzną sferę ich rozwoju, to autor nigdzie jednoznacznie nie podaje takiej definicji człowieka, którą by można zastosować do wszystkich jego bohaterów.

Fakt ten wypływa, jak sądzę, z paru powodów. Pierwszy to taki, iż Hesse był pisarzem filozofującym, a nie "zawodowym" filozofem i swoich pracach nie dążył do definiowania, tak jak to czynią filozofowie.

Drugi powód wynika z jego przesłanek metodologicznych odnośnie wiedzy o człowieku. Jego zdaniem nie ma stałej miarki, czy też definicji, którą by można przystawić do człowieka. Wynika to z niemożności językowych, jak i tego, iż pewne prawdy odnośnie człowieka są dane jako prawdy egzystencjalne (czyli takie, które trzeba przeżyć, aby je móc sobie uzmysłowić), a nie jako prawdy, które mogą mieć charakter edukacyjny.

Trzeci powód wiąże się bezpośrednio z osobą Hermanna Hessego, który mówi o sobie, iż: "jestem człowiekiem rozwoju i przemiany". Choć można by to stwierdzenie rozciągnąć na wszystkich ludzi i powiedzieć, iż człowiek to istota rozwoju i przemiany, to z pewnością by się pod tym nie podpisał. Gdyż Dla niego, tak jak dla egzystencjalistów, egzystencja wyprzedza esencje, i to egzystencja potwierdza istotę człowieka, a nie istota człowieka określa jego egzystencje. Pisarz zobrazował owe stanowisko w swoich powieściach, gdzie bohaterowie ulegają rozwojowi
i przemianie. Idąc tym tropem, człowiek jest nie definiowalny, a jedynie to, co można opisać, to jego egzystencje.

Człowiek u Hessego jest przedstawiany w wielu aspektach. Jednak autor nie napisał jednej książki, która była by kwintesencją, a zarazem pełną wykładnią tego, co ma do powiedzenia w kwestii człowieka. Jego twierdzenia są "porozrzucane" w poszczególnych książkach i jednocześnie każda z nich dokłada, odsłania część prawdy o człowieku.

Nim zacznę dokładnie omawiać poszczególne wątki i aspekty wiedzy o człowieku, wpierw je wymiennie i krótko scharakteryzuje.

w twórczości Hessego, możemy natrafić na jedno z głównych jego przesłań które brzmi: "przekraczaj siebie samego". Powieści Hessego są książkami "drogi", gdzie czytelnik może śledzić nie tylko losy bohaterów, a ma dostęp do ich duchowej wędrówki. Wezwanie do przekraczania siebie samego jest sformułowane na wiele sposobów, w "Grze szklanych paciorków", w wierszu noszącym dwa tytuły: "Transcendencja!", lub "Stopnie", czytamy:

Jak więdnie każdy kwiat i każda młodość

W starość się chyli, kwitnie każdy stopień

Życia kwitnie cnota, kwitnie mądrość

O swojej porze, bo nic nie trwa wiecznie.

Serce na życia zew niechaj ochotnie

Żegna się z życiem, by je wszcząć od nowa,

By się odważnie, bez żalów zbytecznych

Wdać w nowe sprawy i snuć inną nić.

W każdym początku wielki czar się chowa,

Co nas ochrania i pomaga żyć.

 

Więc przemierzajmy pogodnie przestrzenie,

Lecz żadna niech się ojczyzną nie stanie.

Duch świata nie zna ciasnego spętania:

Na każdym stopniu większe rozszerzenie.

Ledwo gdziekolwiek się zadomowimy,

A już ospałość nas i gnuśność nuży,

Bo nawyk tego jedynie ominie,

Kto co dzień gotów do nowej podróży.

A może nawet i godzina śmierci

Nowy nam obszar młodości otworzy,

Wołania życia i śmierć nie przemoże...

Nuże więc, żegnaj o ozdrowiej, serce!

 

Drugą prawdą o człowieku, którą stara się przekazać Hesse, jest stanowisko, głoszące, iż człowiek nie jest stałą, niezmienną istotą o ukształtowanej tożsamości. Człowiek ciągłe ulega przemianie, która zarazem potwierdza złożoność jego świadomości. Hesse szczególnie mocno pokazuje owo rozbicie w "Wilku stepowym", lub z innej perspektywy w "Narcyzie i Złotoustym". o złudzeniu jedności człowieka natomiast pisze:

"do niezapomnianych momentów życia należą te rzadkie chwile, w których człowiek widzi samego siebie jakby od zewnątrz i nagle odnajduje w sobie rysy, których jeszcze wczoraj tam nie było, a przynajmniej pozostawały mu nie znane; z poruszeniem i lekkim przestrachem spostrzegamy, ze nie jesteśmy wciąż tą samą, niezmienną i wieczną istotą, za jaką człowiek zwykle się uważa, i budzimy się na chwilę z tego słodko kłamliwego snu, widzimy siebie odmienionymi, urośniętymi lub pomniejszonymi, rozwiniętymi albo skarlałymi, widzimy i czujemy przez chwilę, z przerażeniem lub radością, jak płyniemy z innymi w nieskończonej rzece rozwoju, przemiany, bezustannie trwającej przemijalności, rzece, o której istnieniu wprawdzie wiemy, z której jednak wyłączamy zwykle samych siebie i być może niektóre z naszych ideałów".

Trzecim filarem prawd o człowieku jest wiara Hessego w boską Jedność świata, gdzie człowiek jest cząstką, w której owa Jedność się przejawia:

"Lecz gdybyśmy nie byli czymś więcej, niż niepowtarzalnymi ludźmi i gdyby istotnie każdego z nas mogła doszczętnie zmieść ze świata kula karabinowa, opowiadanie tej historii nie miałoby już sensu. Każdy człowiek jest jednak nie tylko sobą: stanowi również jedyny, szczególny, w każdym wypadku ważny i osobliwy punk, w którym krzyżują się ze sobą zjawiska tego świata, raz jeden tylko w ten właśnie sposób i nigdy więcej. Stąd też i historia każdego człowieka jest ważna, wieczna, boska, i dlatego każdy człowiek, dopóki tylko jakoś żyje i spełnia wolę natury, jest niezwykły i godzien najwyższej uwagi. w każdym bowiem duch przyjął jakąś postać, w każdym cierpi istota stworzona, w każdym zostaje ukrzyżowany Zbawiciel".

Czwarty temat, który porusza Hesse wiąże się z pojęciem duszy, gdzie autor stara się wykazać, iż nic dla człowieka nie jest tak ważne, jak pielęgnowanie duszy. Hesse opisuje to, czym jest dla niego dusza, jak i to, jak należy dbać o jej rozwój. Do swoich czytelników kieruje ostrzeżenie:

"Spytaj swą duszę! Spytaj tę, która oznacza przyszłość, która nazywa się miłość! Nie pytaj rozumu, nie ryj w historii świata! Twa dusza nie będzie cię oskarżać, że za mało przejmowałeś się polityką, że za mało pracowałeś, że nie dość nienawidziłeś wrogów, że niewystarczająco utwierdzałeś granice. Może jednak poskarży się, że nader często bałeś się pójść za jej wołaniem, że uciekałeś, że nigdy nie miałeś czasu, by zająć się nią - twym najmłodszym, najładniejszym z dzieci - by pobawić się z nią, posłuchać jak śpiewa, że często sprzedawałeś ją z zyskiem. Tak samo postępowały miliony, a w którą stronę teraz spojrzeć, wszędzie widać nerwowe, znękane, niesympatyczne twarze ludzi mających czas jedynie na sprawy najniepotrzebniejsze: na giełdę, na sanatorium, a ten ohydny stan to nic innego, tylko ból ostrzegawczy, głos sumienia".

Powyższe wymienione cztery filary, a zarazem aspekty wiedzy o człowieku, stanowią motywy przewodnie w twórczości Hessego. w kolejnych podrozdziałach tego rozdziału spróbuję bliżej zanalizować powyższe stwierdzenia i zilustruję je przykładami z powieści Hessego.

 

PRZEKRACZANIE SIEBIE SAMEGO

Wiersz "Stopnie" zawiera bardzo istotną dla Hessego myśl - "przekraczaj siebie samego" (Transzendieren!). Wiersz ten pisze Józef Knecht z "Gry szklanych paciorków", kiedy to jest jeszcze młodym uczniem w Kastalii. Początkowo wiersz nosi tytuł "Transcendencja!", jednak autor zmienił go na "Stopnie", gdyż nie odpowiadał mu jego rozkazujący i moralizatorski ton. Kiedy Knecht chce porzucić zwierzchność nad Zakonem, stara się znaleźć uzasadnienie dla swojego czynu i przypomina mu się ów wiersz, pisany w młodości:

"uskrzydlony ideą swego wiersza, rzucił owo słowo "transcendencja!" niczym zew i rozkaz, napomnienie dla siebie samego, na nowo sformułowane i umocnione postanowienie, by życie swe i pracę pod znakiem tym umieścić, uczynić je transcendencją, zdecydowanym a pogodnym przekraczaniem, wypełnieniem i pozostawieniem za sobą wszelkich przestrzeni, wszelkich dróg".

Jak wiemy, Knecht przekracza siebie samego, opuszcza Kastalię i rusza ku nowemu wyzwaniu - uczeniu syna swojego przyjaciela.

W wierszu "Stopnie" odnajdujemy motywy i uzasadnienie dla "przekraczania samego siebie". Autor stwierdza, iż wkraczanie stopień po stopniu w obszar naszego życia, wiąże się z naszym rozwojem. "Nic nie trwa wiecznie" wypowiedziane odnośnie świata, odnieść powinniśmy do nas samych. "Duch", który w wierszu obrazuje świat, ulega ciągłej przemianie. By człowiek nie stał się "ospały" i "gnuśny", musi być gotowy na nowe zadania i wyzwania - musi stopień po stopniu przekraczać się, by móc ulegać rozwojowi.

"Przekraczanie siebie samego" wedle Hessego ma uzasadnienie w dynamice całego wszechświata, którego jesteśmy częścią. Kiedy nie transcendujemy, popadamy w stagnację i nasz rozwój ulega zahamowaniu. Ponadto trzeba także być gotowym na zmiany, które niekoniecznie muszą dziać się za naszym przyzwoleniem. w "Demianie" Hesse ową gotowość formułuje następująco:

"wszyscy ludzie, którzy wpłynęli na bieg losów ludzkości, wszyscy bez wyjątku, dlatego tylko byli do tego zdolni i mogli cokolwiek zdziałać, ponieważ gotowi byli na przyjęcie losu. Można to powiedzieć o Mojżeszu i Buddzie, a także o Napoleonie i Bismarcku. Nie można bowiem wybierać, jakiej fali człowiek będzie służył i z jakiego bieguna będzie kierowany. (...) Zawsze trzeba sobie wyobrażać to wszystko w oparciu o biologię i rozwój historii! Gdy wielkie przewroty na powierzchni ziemi rzuciły stworzenia wodne na ląd, a lądowe do wody - właśnie te gotowe na przyjęcie losu egzemplarze zdołały dokonać rzeczy nowej, a niesłychanej, i uratować swój gatunek przez nowe przystosowania".

 

Przekraczanie siebie samego powiązane jest z brakiem wiedzy na temat "wariantów" naszego "ja". Przekraczanie siebie to nie tylko chęć rozwoju i parcia ku nowym stopniom, ale wynika także z tego, iż w nas samych jest wiele "ja", które domagają się spełnienia, poprzez obranie nowej drogi w życiu. w "Siddharthcie" odnaleźć możemy kolejne stopnie, poprzez które bohater przekracza siebie samego w drodze ku spełnieniu się. Aby lepiej zrozumieć na czym polega "przekraczanie siebie samego", przyjrzyjmy się dokładniej postaci Siddharthy i jego "drodze" ku samemu sobie.

Siddhartha, syn bramina, choć może żyć w dostatku i przyjąć ciepła posadkę kapłana, dręczony jest myślami:

"Ale gdzie, gdzie jest ta jaźń, ten najgłębszy, ostateczny pierwiastek? Mędrcy uczyli, że nie jest z ciała ani z kości, nie jest świadomością ani myślą. Wiec gdzie jest? Dotrzeć tam, do tej jaźni, do siebie, do atmana - czy warto szukać jakiejś innej drogi? Ale tej właśnie drogi nikt nie wskazywał, nikt jej nie znał, ani ojciec, ani mistrzowie i mędrcy, ani święte śpiewanie ofiarne! Bramini wiedzieli wszystko (...) - wiedzieli nieskończenie wiele, ale czy warto wiedzieć to wszystko, jeśli nie wiedziało się tej jednej rzeczy, najważniejszej, jedynej naprawdę ważnej?".

Siddhartha robi pierwszy krok, pokonuje pierwszy stopień i "przekracza" swoje powołanie, by zostać kapłanem - rusza w świat, bo chce odnaleźć swoją jaźń.

Staje się samaną, wędrownym ascetą. w tym okresie uczy się wielu praktyk, które mają mu dać przebudzenie:

"Szedł drogą samozaparcia przez ból, przez dobrowolne znoszenie i pokonywanie bólu, głodu, zmęczenia. Szedł drogą samozaparcia przez medytację, przez oczyszczenie umysłu z wszelkich wyobrażeń. Poznał tę i inne drogi, tysiąckroć porzucał swoje ja, godzinami i dniami przebywał poza tym, co było jego jaźnią. Ale choć drogi te odwodziły go od własnego ja, to przecież na koniec wiodły z powrotem do niego. Choć Siddhartha tysiąckroć umykał jaźni, przebywał w nicości, w zwierzęciu, w kamieniu, powrót był nieunikniony, nieuchronnie nadchodziła chwila, kiedy znowu odnajdował siebie, w blasku słońca albo w blasku księżyca, w cieniu drzew albo pod strugami deszczu i znowu był jaźnią, był znowu Siddharthą i znowu czuł udrękę wiecznie obracającego się koła".

Praktyki u ascetów uczą go przede wszystkim ucieczki od "ja". W rozmowie z przyjacielem Godwindą stwierdza, iż ten sam stan mógłby uzyskać o wiele mniejszym wysiłkiem poprzez spożywanie alkoholów. Porzuca ascetów i rusza na spotkanie z Buddą.

Jednak Budda nie przekonuje Siddharthy do swojej nauki. Ponadto Siddhartha stawia zarzuty Buddzie i po krótkiej rozmowie z nim, postanawia szukać dalej.

Kolejny rozdział nosi tytuł "Przebudzenie", a w nim opisane zostało jak Siddharthę nachodzi następująca myśl:

"Nie będę już rozmyślał o atmanie i bólu życia, nie będę tym żył. Nie będę się już uśmiercał i ciął na kawałki, aby wśród nich szukać tajemnicy. Nie będę szukał nauki w jogawedzie ani w Atharwawedzie, ani u ascetów, ani nigdzie indziej. Chcę się uczyć od samego siebie, chcę być uczniem, chcę siebie poznać, poznać tajemnicę Siddharthy.(...) Jakiż byłem tępy i głuchy! - myślał śpiesznie podążając naprzód. Gdy ktoś czyta pismo, którego sens chce odkryć, nie lekceważy wszak znaków i liter, nie nazywa ich złudzeniem, przypadkiem, nic nie wartą skorupą, ale czyta je, literę po literze, studiuje, kocha. Ja tymczasem, który chciałem czytać w księdze świata i w księdze własnej istoty, gardziłem znakami i literami (...)".

Przebudzenie Siddharthy polega na tym, iż uzmysławia sobie to, iż to on sam jest celem nauk, tajemnicy, jaką stara się posiąść i zarazem musi nauczyć się "czytać" z własnego życia, a nie negować je i nazywać złudzeniem. Zarazem Siddhartha uzmysławia sobie, iż: "Nie jestem już tym, kim byłem, nie jestem już ascetą, nie jestem już kapłanem, nie jestem już braminem" - w przypadku Siddharthy proces "przekraczania siebie" nie jest przypadkowy, a on sam uzmysławia sobie swoje przeobrażenia.

Siddhartha kontynuuje swoją wędrówkę. Zmierzając do miasta napotyka korowód, w którym widzi piękną kobietę. Jak się okazuje, jest to kurtyzana Kamala. Siddhartha postanawia zdobyć względy Kamali i chce nauczyć się od niej rozkoszy zmysłowych. Rozpoczyna pracę jako kupiec i tak zdobywa pieniądze na podarki dla Kamali, która rozpoczyna swoje nauki. Siddhartha staje się stałym gościem kurtyzany, równocześnie zaczyna swoją przygodę z hazardem i nie stroni od winna. Tak Siddhartha przekracza siebie ponownie, zostawiając za sobą to, czego uczył się jako kapłan i asceta. Po kilku hedonistyczne spędzonych latach pojawia się w nim niezadowolenie, które ujawnia się w jego śnie:

"Kamala trzymała w złotej klatce śpiewającego ptaka rzadkiego gatunku. Ten ptak mu się teraz przyśnił. Sen był taki: ptaszek, który zawsze rano wyśpiewywał, nie wydawał głosu, a gdy Siddhartha, zauważywszy to, podszedł do klatki, ujrzał, że ptak leży martwy i sztywno wyciągnięty na podłodze. Wziął go, przez chwilę ważył w dłoni, a potem wyrzucił precz, na ulicę, i w tym samym momencie przeraził się okropnie, poczuł ból w sercu, jak gdyby wraz z tym martwym ptaszkiem odrzucił precz wszelką wartość i wszelkie dobro.

Zerwawszy się ze snu czuł w sobie głęboki smutek. Wiódł oto życie bezwartościowe i pozbawione sensu: w rękach nie zostało mu nic żywego, nic cennego, nic, co warto było zachować. Stał odarty ze wszystkiego i samotny, jak rozbitek, którego fale wyrzuciły na brzeg".

Sen ten powoduje, iż Siddhartha zaczyna rozumieć jałowość życia, które prowadził od paru lat. Postanawia i tym razem zerwać ze sobą i rusza ponownie w drogę. Pozostawia majątek i bez pożegnania opuszcza Kamalę, która na wieść o jego zniknięciu wypuszcza z klatki swojego drogocennego ptaszka, a po jakimś czasie przekonuje się, iż podczas ostatniego spotkania z Siddharthą zaszła w ciążę.

Siddhartha tego dnia, kiedy opuszcza miasto, jest "przesycony własnym żałosnym upadkiem" i zarazem pragnie śmierci. Zmęczony siada pod drzewem, a tam zaczyna rozumieć swoją "własną nędzę i błąd". Kolejne dni spędza nad rzeką, gdzie odpoczywa i rozmyśla nad własnym życiem:

"Dobrze jest, myślał, samemu zakosztować wszystkiego, co człowiek powinien wiedzieć. Że światowe uciechy i bogactwa nie są dobrem, to wiedziałem już jako dziecko. Wiedziałem to już dawno, ale przeżyłem dopiero teraz. i teraz wiem, wiem nie tylko umysłem, ale oczami, sercem, żołądkiem. i całe szczęście, że wiem".

W tej myśli powtórzona zostaje dewiza Hessego o tym, iż wiedzę trzeba przeżyć, a nie wystarczy tylko ją poznać i to uzmysławia sobie Siddhartha.

Nad rzeką poznaje przewoźnika Wasudewę, z którym zostaje i pomaga mu
w pracy. Siddhartha wpatruje się w rzekę, która staję się symbolem wiedzy o świecie. Czas, który wydaje się rzeczywisty, jak się okazuje, poprzez swoją przemijalność jest źródłem cierpienia. Jednakże Siddhartha w rozmowie z Wasudewą, dochodzi do wniosku, iż czas i jego przemijanie jest tylko złudzeniem, a rzeczywiste jest tylko aktualne trwanie, które się przeżywa:

"- Tak, Siddhartho - odrzekł [Wasudewa- przypis D.S.]. Chodzi ci o to, że rzeka jest naraz wszędzie, u źródła i u ujścia, przy wodospadzie, przy przeprawie, i tam, gdzie toczy się wartki nurt, w morzu, w górach, w jeziorze, jest wszędzie naraz i istnieje dla niej tylko chwila obecna, nie ma cieni przeszłości, nie ma cieni przyszłości, prawda?

- o to mi chodzi, tak - rzekł Siddhartha. - i kiedy się tego nauczyłem, przyjrzałem się swemu życiu i zobaczyłem je tak jak rzekę, i Siddharthę dziecko oddzielały od Siddharthy dorosłego i od Siddharthy starego tylko cienie, nic rzeczywistego. Narodziny Siddharthy nie były przeszłością, a jego śmierć i złączenie z brahmanem nie były przyszłością. Nie było niczego, niczego nie będzie, wszystko ma swój byt i jest teraz".

Siddhartha doświadcza stanu "przekraczania siebie samego". Idąc za wewnętrznym wołaniem własnego "ja", chce odnaleźć prawdę o sobie samym. Z kandydata na kapłana staje się ascetą, by potem oddać się hedonistycznym popędom, aż w końcu staje się przewoźnikiem nad rzeką, gdzie poznaje tajemnicę własną i świata. Uzmysławia sobie, iż tak jak rzeka, Siddhartha jest pewną ciągłością, która w każdym "teraz" się aktualizuje, a zarazem już się owo "teraz" zaktualizowało, gdyż trwanie, tak jak rzeka jest rozciągłe: od źródła po ujście.

Transcendowanie u Hessego ma charakter ciągłej przemiany siebie samego, która wiąże się z gotowością do obrania całkiem nowego kierunku życia, tak jak to było w przypadku Siddharthy. Tym samym, człowiek nie wie, gdzie nowy wybór go doprowadzi, ale podejmuje wyzwanie i ciągle transcenduje, choć wiązać to się może z cierpieniem:

"Dziwna, doprawdy, droga! Trzeba było przedrzeć się przez tyle głupoty, tyle występków, tyle błędów, tyle odrazy, rozczarowań i nieszczęścia, tylko po to, by na koniec znowu stać się dzieckiem i móc zacząć od nowa. Ale droga była słuszna, moje serce jej przytakuje, oczy się do niej śmieją. Musiałem zaznać rozpaczy, musiałem dojść aż do dna, do najgłupszej ze wszystkich myśli, myśli o samobójstwie, po to, by doświadczyć łaski, znowu usłyszeć Om, znowu dobrze spać i dobrze się obudzić. Musiałem stać się głupcem, aby znowu odnaleźć w sobie atmana. Musiałem zgrzeszyć, aby znowu móc żyć. Dokąd jeszcze zaprowadzi mnie ta droga? Pocieszna droga, idzie zakolami, może kręci się w kółko. Niech sobie idzie jak chce, pójdę nią".

CZŁOWIEK - ROZBITA JEDNOŚĆ

Poprzez stwierdzenie "człowiek jako rozbita jedność" rozumiem (powtarzając za Hessem) to, iż człowiek w ciągu swojego życia ulega ciągłej przemianie swojego "ja", polegającej na "przekraczaniu siebie samego". Nie tylko ciągle staje się na nowo, ale równocześnie w każdej chwili swojego życia gromadzi w sobie różne, zazwyczaj przeciwstawne pierwiastki siebie samego, które stopniowo mogą zostać ujawnione w trakcie jego życia - to stanowi o rozbiciu człowieka. Natomiast jedność człowiek uzyskuje poprzez ciągłe "przekraczanie siebie samego", co prowadzi do przeżycia, zrozumienia, a zarazem pogodzenia w sobie swoich przeciwstawieństw. Prowadzi to do uzyskania pełni osobowości - odkrycia jaźni (mówiąc językiem psychologii Junga).

Różnorodność osobowości i złożoność "ja" Hesse opisuje szczególnie wyraziście w "Wilku stepowym". Główny bohater, Harry Heller, określa siebie mianem wilka stepowego, gdzie wilk jest przeciwstawiony człowiekowi:

"w nim człowiek i wilk żyli obok siebie i wcale sobie nie pomagali, lecz nieustannie trwała między nimi śmiertelna nienawiść i jeden żył wyłącznie cierpieniem drugiego; a gdy w jednej krwi i jednej duszy żyje dwóch śmiertelnych wrogów, wówczas życie jest niedobre. No cóż, każdy ma swój los, a żaden los nie jest lekki.

Z naszym wilkiem stepowym sprawa miała się tak, że w swoim odczuciu żył bądź jak wilk, bądź jak człowiek, a bywa tak zazwyczaj u istot mieszanych; kiedy jednak był wilkiem, człowiek w nim stale warował, obserwował go, osądzał i ferował wyroki - w chwilach zaś, kiedy był człowiekiem, to samo czynił wilk. i tak jeśli Harry jak człowiek miał piękną myśl, żywił jakieś delikatne, szlachetne uczucie lub spełnił tak zwany dobry uczynek, wtedy wilk szczerzył w nim kły, śmiał się i pokazywał z krwawym szyderstwem, jak nie do twarzy wilkowi stepowemu z tym całym śmiesznym szlachetnym teatrem, wilkowi, który w głębi serca dobrze wie, co mu przypadło do gustu, a mianowicie samotna gonitwa po stepach, od czasu do czasu chłeptanie krwi lub uganianie za wilczycą - i wtedy z punktu widzenia wilka każda czynność ludzka stawała się przeraźliwie śmieszna i żenująca, głupia i próżna. Ale zupełnie tak samo było, kiedy Harry czuł się i zachowywał jak wilk, kiedy szczerzył zęby i odczuwał nienawiść i śmiertelną wrogość do wszystkich ludzi i do ich zakłamywania i zwyrodniałych manier i obyczajów. Wtedy to leżała w nim na czatach cząstka człowieka, śledziła wilka, nazywała go bydlęciem i bestią, psuła i zatruwała mu każdą radość czerpaną z prostej, wilczej, dzikiej natury".

Wilk stepowy w Hellerze ma obrazować popędową, instynktowną, egoistyczną część jego natury, która nie zna i nie doświadcza takich zjawisk jak sztuka, kultura, moralność, a nawet jeżeli styka się z nimi, to zachowuje się wobec nich wrogo. Człowiek natomiast jest tą częścią Hellera, która pozwala mu żyć i funkcjonować między ludźmi. Jest odpowiedzialna za przystosowanie Hallera do życia
w społeczności, wykształca w nim zmysł moralny, powinności wobec innych,
a zarazem otwiera drogę do odczucia dzieł kultury i sztuki. Oba pierwiastki uwidaczniają się w Harrym Hellerze, gdzie ciągle dochodzi do konfliktów między nimi. Konflikt wewnętrzny Hallera sprawia, iż zarazem w nim samym wykształca się postawa wrogo nastawiona wobec ludzi (w książce Heller staje się oskarżycielem mieszczańskiej moralności i sposobu jej funkcjonowania).

Jednakże podział na wilka i człowieka nie jest do końca prawdziwy, gdyż człowiek nie składa się tylko z dwóch przeciwstawieństw:

"Podział na wilka i człowieka, na popędy i na ducha, przez który Harry usiłuje uczynić swój los bardziej zrozumiałym, jest ogromnym uproszczeniem, jest pogwałceniem rzeczywistości na korzyść pozornie słusznego, a w gruncie rzeczy błędnego wyjaśnienia sprzeczności, jakie ten człowiek w sobie znajduje i jakie wydają mu się źródłem jego wielkich cierpień.(...) Harry nie składa się z dwóch istot, lecz ze stu, z tysięcy. Jego życie balansuje (jak życie każdego człowieka) nie tylko między dwoma biegunami, na przykład między popędem a duchem albo między świętym a rozpustnikiem, ale między tysiącami, miedzy niezliczonymi parami biegunów".

Człowiek, jak widać nie jest jednością, lecz drzemią w nim tysiące osobowości. Poczucie jedności wypływa z "wrodzonej i zniewalającej" potrzeby, ujmowania siebie jako jedności. Złudzenie to powstaje z przeniesienia odczucia jedności ciała na jedność duszy, jednak:

"jedno jest tylko serce i jedno ciało, ale mieszkają w nim nie dwie dusze, nie pięć, lecz niezliczona ich ilość; człowiek jest składającą się ze stu łusek cebulą, ulepioną z mnóstwa nitek tkaniną".

Uwidocznienie się w Harrym Hallerze wilka stepowego można rozpatrywać pod kątem psychologii Junga. w tym kontekście wilk stepowy jest cieniem, który stanowi strukturę osobowości zaprezentowaną przez Junga:

"Postać cienia jest również ulubionym i często wykorzystywanym motywem w sztuce. Artysta w swej twórczości i w wyborze motywów wiele czerpie z głębi swej nieświadomości; z kolei rzeczy przezeń stworzone poruszają nieświadomość jego odbiorców i w tym leży ostateczna tajemnica jego oddziaływania.(...) Przykładami artystycznego wykorzystywania motywu cienia mogą być: "Peter Schlemihl" Adalberta Chamisson, "Wilk stepowy" Hermanna Hessego, "Kobieta bez cienia" Hofmannsthala - Straussa, "Szara eminencja" Aldousa Huxleya, piękna bajka Oskara Wilde'a "Rybak i jego dusza", a także Mefisto, ciemny kusiciel Fausta".

 

Harry Heller pewnego wieczoru wędruje do knajpy "Pod Czarnym Orłem"
i tam spotyka Herminę. Postać Herminy można rozpatrywać jako przejaw animy
w Harrym. Kiedy Harry patrzy na nią i ma odgadnąć jej imię, to widzi w jej twarzy swojego przyjaciela Hermana i tak odgaduje jej imię. Kiedy zaś spotykają się na balu maskowym, Hermina pojawia się tam w przebraniu mężczyzny, by wraz z Harrym prześcigać się w uwodzeniu kobiet. Hermina jako przejaw animy osobowości Harrego, pokazuje kolejny aspekt złożoności psychiki ludzkiej.

Hermina staje się nauczycielką Harego, pokazuje mu jak należy korzystać
i bawić się z życia: uczy go tańczyć, dba o jego nienaganny wygląd, podsyła kochankę i stara się nauczyć go dystansowania się do świata, tak by można było się nim cieszyć. Równocześnie Hermina staję się dla Harrego rodzajem zwierciadła:

"Czy nie pojmujesz tego, mój uczony panie, że dlatego ci się podobam i dlatego jestem dla ciebie ważna, bo przedstawiam coś w rodzaju zwierciadła, bo w moim wnętrzu jest coś, co daje ci odpowiedź i co ciebie rozumie? Właściwie wszyscy ludzie powinni być dla siebie takimi zwierciadłami i wzajemnie sobie służyć odpowiedzią i oddźwiękiem (...)".

Hermina tak dobrze rozumie się z Harrym, gdyż jest projekcją jego animy
i równocześnie przejawia te pierwiastki osobowości, które on sam starał się wyprzeć. Razem Hermina i Harry choć tak odmienni, stają się jednością, gdyż uzupełniają się nawzajem. Kiedy Harry stara się zrozumieć powab Herminy i swoją sympatię do niej, ona mu tłumaczy, z czego to wynika:

"-Ponieważ jestem taka, jak ty. Ponieważ jestem, tak samo jak ty, samotna, i nie mogę, podobnie jak ty, kochać życia, ludzi i siebie, i traktować tego wszystkiego serio. Zawsze przecież istnieje trochę takich ludzi, których wymagają od życia tego, co najlepsze i nie mogą pogodzić się z głupotą i brutalnością.(...) Nie rozpaczam, Harry. Ale cierpię... o tak, w tym mam doświadczenie. Dziwisz się ze nie jestem szczęśliwa, skoro umiem tańczyć i tak pewnie poruszam się po powierzchni życia. a ja, przyjacielu, dziwię się, że życie tak cię rozczarowało, skoro jesteś wtajemniczony właśnie w najpiękniejsze i najgłębsze sprawy ducha, sztuki, myśli! Dlatego poczuliśmy pociąg do siebie, dlatego jesteśmy rodzeństwem. Będę cię uczyła tańczyć, bawić się i uśmiechać, a przecież nie odczuwać zadowolenia. Od ciebie zaś nauczę się myśleć, gromadzić wiedzę, a mimo to nie odczuwać zadowolenia".

Punktem kulminacyjnym "Wilka stepowego" jak i pokazaniem źródła rozbicia ludzkiej osobowości jest wizyta Harrego w teatrze magicznym. Kiedy Harry nie odnajduje przyjaciół, zmęczony i nieszczęśliwy, chce wrócić niespiesznie do domu. Kiedy chce odebrać ubranie z szatni, okazuje się, że nie ma numerka. w tej samej chwili pojawia się diabełek, który wręcza mu mały kartonik z napisem:

Dziś w nocy, od godzinny czwartej,

Teatr magiczny

-tylko dla obłąkanych-

Wejście kosztuje rozum

Nie dla każdego. Hermina jest w piekle.

Trzeba zaznaczyć, że owo piekło jest pokojem o czarnych ścianach, gdzie gra diabelska kapela i tam rozgrywa się część balu maskowego, ale również owo piekło symbolizuje drogę Harrego, o której narrator we wstępie pisze:

"Zapiski Hallera - bez względu na to, czy opierają się na wielu, czy na niewielu wydarzeniach z życia - są próbą przezwyciężenia wielkiej choroby czasu, nie przez jej omijanie i upiększanie, lecz przez próbę uczynienia z samej choroby przedmiotu opowiadania. Oznaczają dosłownie drogę przez piekło, bądź pełną lęku, bądź odważną, drogę przez chaos mrocznego świata duszy, podjętą w celu przejścia przez to piekło, stawienia czoła chaosowi, przecierpienia zła do końca".

Harry podąża do piekła i tam odnajduje Herminę, która przebrała się za mężczyznę. Razem prześcigają się w tańcu i  uwodzeniu kobiet, aż w końcu Hermina zmienia strój i już jako kobieta rozpoczyna uwodzicielski taniec z Harrym, który trwa do białego rana. Okazuje się, iż Harry i Hermina są ostatnimi na parkiecie, wtedy raz jeszcze potwierdza się, to, iż Hermina jest częścią osobowości Harrego:

"Staliśmy oboje i patrzyliśmy na siebie. (...) Ale natychmiast wszystko znów minęło, zgaszone jednym spojrzeniem Herminy. Pod tym spojrzeniem, którym - jak mi się zdawało - przyglądała mi się moja własna dusza, rozpadała się wszelka rzeczywistość, nawet rzeczywistość mojego zmysłowego pożądania Herminy. Zauroczeni spoglądaliśmy na siebie, spoglądała na mnie moja biedna, mała duszyczka".

Nagle pojawia się Pablo, który zaprasza i prowadzi oboje kochanków do "teatru magicznego". Chwilę odpoczywają, spożywają:

"cierpko-słodki przedziwnie obco i nieznajomo smakujący napój, który rzeczywiści działał niezwykle ożywczo i uszczęśliwiająco, jak gdyby napełniał nas gazem i powodował utratę ciężaru ciała. Siedzieliśmy tak, paliliśmy powoli papierosy, pociągaliśmy z kieliszków, czuliśmy się lekko i ogarniała nas wesołość".

Następnie Pablo zaczyna tłumaczyć Harremu - czym jest "teatr magiczny":

"-Wielka to dla mnie radość, drogi Harry, że mogę dziś pan ugościć. Nie raz już panu życie obrzydło, starał się pan stąd wydostać, prawda? Tęskni pan za tym, żeby zostawić tę epokę, ten świat, tę rzeczywistość i przenieść się w inną, bardziej panu odpowiadającą, w świat bez czasu. Niech pan to zrobi, drogi przyjacielu, zachęcam pana do tego. Pan przecież wie, gdzie jest ukryty ten inny świat, którego pan szuka, i wie pan, że jest to świat pańskiej własnej duszy. Tylko w pańskim wnętrzu żyje ta inna rzeczywistość, za którą pan tęskni. Nie mogę panu dać niczego, co by już nie istniało w panu, nie mogę panu otworzyć innej galerii obrazów oprócz galerii pańskiej duszy. Nie mogę panu dać niczego prócz sposobności, bodźca i klucza. Pomagam panu ujawnić jego własny świat, to wszystko".

Specyfika "teatru magicznego" polega na tym, iż ukazać ma on właśnie rozbicie osobowości (galeria obrazów duszy) Harrego. Rzeczywistość, od której ucieka Harry, jest jedną z tych rzeczywistości, które nie są zgodne z jego projekcją stworzoną przez jedną z jego osobowości (Harrego jako człowiek, który tęskni do "królestwa nieśmiertelnych"). Niezgodność jego wyobrażenia o świecie wynika zatem z jego różnych "ja", które w świecie chcą wiedzieć co innego, a znajdują świat, który nie spełnia tych wymagań. "Teatr magiczny" ma nauczyć Harrego śmiania się z świata, co wiąże się z nabraniem dystansu do własnych oczekiwań wobec niego. Jednak zanim Harry wkroczy do "teatru magicznego", musi zawiesić swoja osobowość, która narzuca mu sposób patrzenia na świat. Bez owego zawieszenia nauczenie się śmiechu było by niemożliwe (mówi Pablo):

"- Mój teatrzyk ma tyle drzwi do lóż, ile tylko zechcecie... dziesięć albo sto, albo tysiąc, i z każdymi z nich czeka was to, czego właśnie szukacie. To ładny gabinet obrazów, drogi przyjacielu, ale na nic by się panu nie przydało przebiec go. Zahamowałaby pana i oślepiło to, co pan przywykł nazywać swoją osobowością. Niewątpliwie odgadł pan już dawno, że przezwyciężenie czasu, wyzwolenie od rzeczywistości i cała pańska tęsknota, jakkolwiek by ją pan nazwał, nie oznacza niczego innego jak pragnienie pozbycia się pańskiej tak zwanej osobowości. Jest ona bowiem tym więzieniem, w którym pan tkwi. i gdyby pan wszedł do teatru taki, jakim pan jest, to widziałby pan wszystko oczyma Harry'ego, wszystko przez stare okulary wilka stepowego. Dlatego został pan zaproszony, aby się pozbyć tych okularów i łaskawie złożyć tę tak bardzo czcigodną osobowość w szatni, gdzie na życzenie w każdej chwili będzie znów do pańskiej dyspozycji".

Specyfika "teatru magicznego" zapewnia to, iż każda z lóż pokazuje rzeczywistość z innej perspektywy, poprzez inne okulary osobowości. z każdej loży widać pozornie inną rzeczywistość, pozornie, gdyż widz zmienia loże, a nie samo widowisko. Rzeczywistość jest niezmienna, zmianie ulega tylko sposób patrzenia na nią.

Harry kroczy za Pablem, coraz dalej w "teatrze magicznym". Na jednym z korytarzy zaczyna przeglądać się w wielkim zwierciadle. W nim dostrzega multum swoich osobowości, które towarzyszyły jemu w ciągu jego życia. o dziwo, "obrazy" te przekraczają lustro i rozbiegają się po korytarzach. Harry rusza za jedną ze swoich osobowości, lecz gubi ją. Przemierzając korytarze natrafia na różnorakie drzwi z przedziwnymi napisami. Na pierwszych drzwiach, które przekracza Harry widać napis:

 

Hejże na wesołe łowy

Wielkie polowanie na samochody

Za tymi drzwiami Harry spotyka dawnego przyjaciela Gustawa, który był profesorem teologii, a teraz wypowiada wojnę "wszystkim" i wraz z Harrym polują na każdego, kogo spotkają. Ta "wojenna wizja" ma pokazać absurdalność wojny i jej przywódców, a zarazem pokazuje, iż zabijanie nie jest żadnym rozwiązaniem i wszystkie strony konfliktu używające siły przegrywają:

- Czy jesteś po stornie fabrykantów? - spytałem mego przyjaciela.

    Ach, to rzecz gustu, zastanowimy się na tym za miastem. Albo nie, poczekaj, jestem raczej za tym, żebyśmy wybrali tamtą partię, chociaż w gruncie rzeczy jest to właściwie obojętne;

albo:

- (...) Mamy do wyboru, Doro: albo pozostaniemy spokojnie tu na górze i wystrzelamy wszystkie wozy, które by chciały tędy przejechać, albo weźmiemy wóz, wyruszymy stąd i pozwolimy, żeby inni do nas strzelali. Wszystko jedno, po czyjej stronie staniemy.

Hesse sam doświadczył oblicza wojny i zawsze powtarzał, iż zabijanie nie prowadzi do niczego dobrego, a kto używa przemocy, ten zawsze już przegrywa. Wizja ta kończy się stwierdzeniem: "czy wszyscy musimy umrzeć?" (z kontekstu akcji wizji dosadniej brzmiałoby: czy wszyscy musimy zostać zastrzeleni?).

Harry przekracza kolejne drzwi, na których widnieje następujący napis:

Wskazówka do odbudowy osobowości

Skutek gwarantowany

W tym pokoju Harry ma grać w szachy, gdzie figurami szachowymi są jego własne osobowości. Szachista rozpoczyna grę z Harrym, jednak nie jest to zwykła gra, szachista poucza zarazem Harrego, wykładając mu "teorie" osobowości:

"- Błędne i nieszczęśliwe w skutkach mniemanie, jakoby człowiek był trwałą jednością, jest panu znane. Wiadomo panu również, że człowiek składa się z mnóstwa dusz, z bardzo wielu jaźni. Rozszczepienie pozornej jedności osoby na wiele postaci uchodzi za obłęd, nauka wynalazła na to określenie "schizofrenia". Nauka ma rację o tyle, że oczywiście żadnej wielości nie da się ujarzmić, nie kierując nią, bez pewnego rodzaju porządku i ugrupowania. Nie ma natomiast racji w tym, że sądzi, iż możliwy jest jednorazowy, obowiązujący, dożywotni porządek licznych jaźni pochodnych. (...) Uzupełniamy więc niedoskonałą naukę o duszy, podawaną przez wiedzę, pojęciem zwanym sztuką odbudowy. Pokazujemy temu, kto przeżył rozszczepienie swojej jaźni, że może on w każdej chwili na nowo zestawić wszystkie cząstki w dowolnym porządku i w ten sposób osiągnąć nieskończoną różnorodność kształtu życia".

Gra w szachy figurami - osobowościami Harrego ma uzmysłowić mu to, iż "sztuka życia" polega na podobnych zasadach, co gra w szachy. Jeżeli szachownica jest życiem, na której toczy się gra, a figurami są części naszej osobowości, to zestaw figur do każdej nowej gry (nowej sytuacji życia) wymaga od nas tego, iż musimy przyjąć pewne ustawienie figur, zależne od tego, co dzieje się na samej szachownicy. Żadna z tych figur nie może wygrać całej gry, czyli żadna z naszych osobowości nie może przejąć dominacji, gdyż pociągnie to za sobą przegraną w życiu. Harry musi nauczyć się grać wszystkimi swoimi figurami osobowości, musi dopasowywać je do konkretnej rozgrywki, a nie starać się grać jedną figurą, choć może wydawać mu się najważniejsza. Osobowość to wielość, w której tylko uzmysłowienie sobie owej wielości i zarazem granie wielością prowadzi do "dobrej zabawy".

Siddhartha wyczuwał, na czym polega gra w szachy figurami własnej osobowości i dlatego wciąż szukał tego ustawienia, w którym będzie czuł się najlepiej. Przekraczał siebie samego i ciągle porzucał to ustawienie figur, które nie zadowalało go. Tym samym znał swoje figury osobowości, bo dopuścił je do życia. Natomiast Harry ogranicza swoje życie do jednej z figur osobowości - "człowieka" pragnącego Królestwa Wieczności. Dopiero Hermina zaczyna budzić w nim jego różne osobowości, które zarazem są przez nią prowadzone. Harry nigdy sam nie nauczyłby się tańczyć, nie poszedłby na bal maskowy, czy też nie jadłby kaczki palcami nie zwracając uwagi na ludzi wokoło.

Kolejny pokój, do którego wchodzi Harry, ma na drzwiach napis, brzmiący:

Wszystkie dziewczęta są twoje

Harry przenosi się do czasów swojej młodości na spotkanie ze swoją ukochaną - Różą Kreisler. w  wizji jednak postąpił inaczej niż dawno temu... Tym razem dał się ponieść uczuciom i namiętnościom, i zaryzykował, czego w rzeczywistości by nie czynił, gdyż bał się wyśmiania. Hermina go wcześniej pouczyła:

- a jeśli ja cię wyśmieję, to naturalnie będzie ci obojętne. Cóż z ciebie za tchórz! Każdy, kto zbliża się do dziewczyny, ryzykuje, że będzie wyśmiany; to jest stawka. a więc ryzykuj, Harry, a w najgorszym razie pozwól się wyśmiać...".

Harry (a zapewne i Hesse do pewnego okresu życia miał podobne dylematy) bali się być wyśmianymi i iść za swoją namiętnością. Hermina ową sytuację określa następująco:

- Jesteś małym chłopcem. i tak, jak byłeś zbyt wygodny, żeby nauczyć się tańczyć, i omal nie było już za późno, tak samo byłeś zbyt wygodny, by nauczyć się kochać. Kochać idealnie i tragicznie, drogi przyjacielu, to na pewno umiesz znakomicie, nie wątpię w to, moje uznanie!

Harry potrafił kochać, jednak czynił to zbyt romantycznie, zbyt idealnie
i tragicznie, jak to określa Hermina. Bał się zaryzykować i zostać "wyśmianym", natomiast w tym pokoju, w tej wizji Harry zachowuje się zupełnie inaczej, "bawi się życiem", podaje się namiętnościom i ryzykuje:

"Wiele przeżyłem w teatrzyku Pabla, nawet tysięcznej części tego nie da się wyrazić słowami. Wszystkie dziewczęta, które kiedykolwiek kochałem, były teraz moje, każda dawała mi to, co tylko ona jedna dać mogła, każdej dawałem to, co tylko ona umiała wziąć ode mnie. Zakosztowałem wiele miłości, wiele szczęścia, wiele rozkoszy, wiele powikłań i cierpień, cała zaniedbana miłość mego życia zakwitła w tej godzinie sennych majaków w moim ogrodzie, kwiaty niewinne i delikatne, jaskrawe i pałające, ciemne i szybko więdnące, płomienna rozkosz, serdeczne marzenia, tląca się melancholia, trwożna śmierć, promienne narodziny. (...) Każda należała do mnie, każda na swój sposób.(...) i zdumiewałem się, jak bogate w miłosne przygody, okazje i pokusy było moje na pozór tak ubogie i pozbawione miłości życie wilka stepowego. Prawie wszystkie sposobności zaniedbałem i uciekałem od nich, potykając się o nie, prędko o nich zapominałem - ale tu przechowały się wszystkie bez wyjątku, całe ich setki. a teraz zobaczyłem je, poddawałem się im, byłem gotów na ich przyjęcie, pogrążałem się w ich różowe, mroczne podziemia".

Wędrówka Harrego przez "Teatr magiczny" sprawia, iż on sam ma przeświadczenie, że:

"Z nieskończonego strumienia pokus, występków i konfliktów wypłynąłem znowu na powierzchnię cichy, milczący, uzbrojony, nasycony wiedzą, mądry, głęboko doświadczony, dojrzały dla Herminy. Jako ostania figura mojej tysiącpostaciowej mitologii, jako ostatnie imię w tym nieskończonym szeregu, wyłoniła się właśnie ona, Hermina; jednocześnie powróciła świadomość i położyła kres tej miłosnej bajce, gdyż nie chciałem spotkać się z Herminą tu, w mroku czarodziejskiego zwierciadła; do niej należał cały Harry. Ach, chciałbym teraz przestawić moje szachowe figurki w ten sposób, żeby wszystko odnosiło się do niej i poprowadziło do spełnienia".

Zabiegi "teatru magicznego" sprawiają, iż Harry po części zaczyna rozumieć złożoność swojej osobowości. Wie, że znajduje się w "miłosnej bajce", w "mroku czarodziejskiego zwierciadła" i zarazem wie, iż figury swojej osobowości można, a nawet trzeba przestawiać.

Ponownie Harry znajduje się na korytarzu "teatru magicznego". Podchodzi do najbliższych drzwi, na których widnieje napis:

Jak się przez miłość zabija

Równocześnie Harry przypomina sobie, iż podczas jednej z rozmów. Hermina oznajmiła mu, iż będzie chciała, aby ją zabił. Natomiast kiedy Harry sięga do kieszeni, znajduje w niej nóż. w zwierciadle wiszącym na ścianie widzi wpierw wilka stepowego, który następnie przyjmuje postać jego samego - Harrego, znużonego, bladego człowieka.

Nagle pojawia się Mozart, z którym Harry zaczyna rozmawiać. Jednakże "wielki" Mozart zaczyna sobie kpić z Harrego, ten nie mogąc tego znieść ucieka. Krąży po "teatrze magicznym, jednak nie znajduje już żadnych napisów na drzwiach. Trafia przed ostanie drzwi, które otwiera. Tam widzi nagich, śpiących, wyczerpanych miłosną grą - Herminę i Pabla. Postanawia zabić Herminę, lecz już po chwili wypełnia go zagubienie, wątpliwości i trwoga.

Ponownie pojawia się Mozart, który nastawia gramofon-radio. Harry jest tym oburzony, gdyż muzykę z gramofonu uważa za upadek sztuki. Na to stwierdzenie Mozart zaczyna go pouczać:

"Słuchając radia, słyszy i widzi pan odwieczną walkę między ideą a zjawiskiem, między wiecznością a czasem, między tym co boskie a tym co ludzkie. (...) Całe życie jest takie, mój mały, i musimy je takim pozostawić, a jeśli nie jesteśmy głupcami, to musimy się z tego śmiać. Ludziom pańskiego pokroju stanowczo nie przystoi krytykować radia lub życia. Niech się pan raczej nauczy najpierw umiejętności słuchania! Niech się pana nauczy brać serio, to co jest tego warte, a reszty niech się pan śmieje!".

Harry musi wyzbyć się swojej osobowości, która narzuca na świat projekcje "doskonałości". Świat nie jest tylko piękny i idealny, a tego on oczekuje. Musi zatem, zaakceptować również różnorodność świata, musi nauczyć się z niego śmiać.

Za zabicie Herminy, Mozart odsyła Harrego pod sąd, gdzie zostaje odczytany mu wyrok:

"- Szanowny panowie, stoi przed wami pan Haller, oskarżony i uznany za winnego lekkomyślnego nadużycia naszego magicznego teatru. Harry nie tylko obraził wzniosłą sztukę, myląc naszą piękną galerię obrazów z tak zwaną rzeczywistością i zabijając iluzorycznym sztyletem lustrzane odbicie dziewczyny, ale zamierzał ponadto posłużyć się naszym teatrem, i to bez poczucia humoru, jako pewnego rodzaju mechaniką samobójstwa, Wskutek tego skazujemy Hallera na karę wiecznego życia i na dwunastogodzinne pozbawienie prawa wstępu do naszego teatru. Ponadto oskarżonemu nie może być darowana kara jednorazowego wyśmiania. Moi panowie, zaczynamy: Raz... dwa... trzy!".

Harry Haller jest winny tego, iż nie zrozumiał, że wszelka rzeczywistość wynika z nastawienia jego osobowości. "Teatr magiczny" miał mu to właśnie pokazać. Miał mu pokazać, iż jego osobowość kreuje rzeczywistość. Nic w "teatrze magicznym" nie jest samoistne, bez osobowości Harrego. Rzeczywistość "teatru magicznego" jest galerią obrazów jego osobowości. Hermina, którą zabił, była nim samym, jego animą, którą sam stworzył i której pożądał. Jednak zabił ją, gdyż jego osobowość nie była jeszcze przygotowana na taką kochankę.

Harry Haller przeszedł przez piekło swojej osobowości, a zarazem poznał wskazówki do odbudowy osobowości. Choć tym razem nie uzyskał pełni swojej osobowości, to jednak:

"Zrozumiałem wszystko, zrozumiałem Pabla, Mozarta, gdzieś za plecami słyszałem jego straszliwy śmiech, wiedziałem, że w mojej kieszeni są setki tysięcy układów gry życiowej, wstrząśnięty przeczuwałem jej sens, byłem zdecydowany rozpocząć ją raz jeszcze, raz jeszcze zakosztować jej męki, raz jeszcze wzdrygnąć się przed jej bezsensem, raz jeszcze i wiele razy przejść piekło mojej duszy.

Kiedyś będę lepiej grał w tę grę z figurkami. Kiedyś nauczę się śmiać. Czekał na mnie Pablo. Czekał na mnie Mozart".

Hermann Hesse w "Wilku stepowym" pokazuje na czym polega różnorodność i rozbicie osobowości, ale równocześnie jak dobry lekarz, poza wykryciem choroby - stawia także diagnozę i zaleca środki lecznicze. Choć nie wiemy, czy akurat Harry Haller uzyskał pełnię i jedność osobowości, to wydaję się, że owy stan uzyskał Siddhartha, który "przekraczając siebie samego", grając w różne partie szachowe, dociera do momentu odkrycia swojej jaźni.

CZŁOWIEK a JEDNOŚĆ ŚWIATA

W przytoczonym powyżej fragmencie Hesse formułuje swoje stanowisko
na temat zależności człowieka od świata. Świat zdaniem Hessego jest Jednością ducha i materii, gdzie człowiek jest przejawem owej Jedności. Pisarz formułując taką tezę, przedstawia ją za pomocą różnorakich przenośni i symboli literackich, które na swój sposób rozjaśniają kolejne zależności człowieka w obliczu Jedności. Hesse pisząc
o "podróży na wschód", "królestwie nieśmiertelnych", "rzece Siddharthy", czy też "grze szklanych paciorków" opisuje przejawy tej samej Jedności, na która można patrzeć jakby z innego miejsca. w tym podrozdziale będę starał się pokazać, iż owe literackie zabiegi są jakby próbą opisania ontologicznej struktury świata.

Czym dla Hermann Hessego jest Jedność? Pisarz odpowiada:

"w nic na świecie nie wierzę tak głęboko, żadne wyobrażenie nie jest dla mnie tak święte jak wyobrażenie Jedności - przekonania, że cały świat jest boską Jednością i że wszelkie cierpienie, wszelkie zło na tym tylko polega, że my - indywidua - nie czujemy się już nierozdzielnymi cząstkami Całości, że "ja" przypisuje sobie zbyt duże znaczenie. Wiele w mym życiu wycierpiałem, wiele niesprawiedliwości wyrządziłem, popełniłem wiele rzeczy głupich i wiele żółci wylewałem, ciągle jednak udawało mi się uwolnić siebie, zapomnieć o moim "ja", oddać się odczuwaniu Jedności, poznawać rozdarcie między wnętrzem, a zewnętrzem, między "ja" a światem jako iluzją i, z zamkniętymi oczami, ochoczo przenikać w Jedność".

Jedność to zbiór wszystkich indywiduów, powiązanych ze sobą w całość. Odczucie poczucia jedności Hesse porównuje do chrześcijańskiego aktu "łaski", czy też do hinduskiego odczucia pełni świata. Jednakże można ją odczuć także w codziennym życiu:

"jedność, którą czczę - spowita zasłoną wielości - nie jest nudną, szarą, myślową, teoretyczną jednością. To samo życie, pełne gry, bólu i śmiechu. (...) Możesz w nią wkroczyć w każdej chwili, należy do ciebie w każdym momencie, kiedy zdarza ci się zapoznawać istnienie czasu, przestrzeni, wiedzy i niewiedzy, kiedy porzucasz konwencje, kiedy wstępujesz w stan miłości i oddania wobec wszystkich bogów, wszystkich ludzi, wszystkich światów i epok".

Jedność jest "całością ludzkości", ale jest również wyznacznikiem ontologicznym struktury świata, gdzie przeciwieństwa są swoimi dopełnieniami i znoszą się nawzajem:

"albowiem jedynie tym jest dla mnie życie: przepływaniem między dwoma biegunami, wędrowaniem tam i z powrotem między dwoma filarami świata. Pragnąłbym nieustannie wskazywać na duchową różnorodność świata i nieustannie przypominać o tym, że u podstaw tej różnorodności świata legła Jedność, nieustannie pragnąłbym wykazywać, że piękno i brzydota, jasność i ciemność, grzech i świętość są sprzecznościami tylko w jednej chwili, że zawsze jedno w drugie przechodzi".

W aspekcie ludzkości o Jedności świadczy to, że ludzie na całym świecie, we wszystkich epokach dochodzą do podobnych odczuć duchowych, czy też sądów filozoficznych, dzięki takim samym wrodzonym możliwościom, oraz wynika to również ze wspólnych posiadanych celów i ideałów:

"Kiedy więc czytamy nader pobudzające, skrzące się mądrością dialogi Konfucjańskie, to nie powinnyśmy ich traktować jako odnalezione curiosum z minionych epok, lecz stale mieć przed oczyma to, że nauka Konfucjusza nie tylko żywiła i podtrzymywała istnienie ogromnego cesarstwa przez dwa tysiące lat, że jeszcze dzisiaj żyją w Chinach jego potomkowie, noszący jego imię i chlubiący się, że go znają. (...) Nauki Laozi nie powinny zastępować nam Nowego Testamentu - powinny nam pokazać, że coś podobnego wyrosło pod innym niebem, we wcześniejszych epokach, wzmacniając naszą wiarę w to, że ludzkość - ciągle podzielona na obce i wrogie sobie rasy i kultury - jest jednak jednością, łączy ją wspólna możliwości, celów i ideałów".

 

Hesse był głęboko przekonany o tym, iż każdy z ludzi ma takie same, wspólne, wrodzone możliwości, aby odczuć Jedność i zarazem uzyskać stan przebudzenia.

Wspólne cele ludzkości dobrze obrazuje powieść "Podróż na Wschód", w której to tajemniczy Związek udaje się na wędrówkę przez różne czasy i epoki w poszukiwaniu prawdy.

Wspólne ideały ludzkości ukazane są m.in. poprzez grę szklanych paciorków, która ma za zadanie utrwalanie i przetwarzanie na nowe formy prawd o świecie.

Ideały te pokazuje także w inny sposób poprzez "królestwo nieśmiertelnych i wiecznych", do których zaliczony zostaje Mozart i Goethe, którzy w swoich dziełach tworzyli rzeczy piękne i trwałe. Podczas jednej z rozmów Hermina zwraca się do Harrego i objaśnia mu to, co on sam przeczuwał:

"- (...) Myślę sobie: my, ludzie o większych aspiracjach, tęsknocie, o dodatkowym wymiarze, nie moglibyśmy w ogóle żyć, gdyby oprócz powietrza tego świata nie było jeszcze innego powietrza do oddychania, gdyby oprócz czasu nie istniała jeszcze wieczność; a ona jest właśnie królestwem prawdziwego człowieka. Do wieczności należy muzyka Mozarta i wiersze twoich wielkich poetów, do wieczności należą święci, którzy działali cuda, umierali męczeńską śmiercią i dawali ludziom wspaniałe przykłady. Ale do wieczności należy również obraz każdego prawdziwego czynu, siła każdego prawdziwego uczucia, nawet jeżeli nikt o nim nie wie, nikt go nie widzi, nie spisze i nie przechowa na potomności. W wieczności nie ma świata potomnych, jest tylko świat współczesnych".

Zdaniem Hessego odczucie Jedności możemy odnaleźć także w pismach filozofów i myślicieli, którzy często są sobie przeciwstawiani:

"ku irytacji mych umiłowanych bliźnich - kocham i czczę w tej samej świątyni nie tylko Buddę i Jezusa - obok Kanta pokochać i zrozumieć Spinozę, obok Nietzschego powiedzmy - Gorresa - i to nie z powodu pędu do kształcenia się ani upodobania w uczoności, lecz po prostu powodowany radością płynącą z doświadczenia wielości Jedności, bogactwa barw mieniących się na przestrzeni między Arystotelesem a Nietzschem, Palestriną a Schubertem - bogactwa, które, gdy tylko pewni jesteśmy Jedności, nadaje życiu całe jego subtelne piękno i pozornie irracjonalną różnorodność".

Jedność w aspekcie poszczególnego człowieka, przejawia się poprzez dziedzictwo przodków:

"Człowiek czuje się jak ów pretensjonalny Atlas Heinego, który sam dźwiga na swych barkach wszystkie bóle i zagadki świata, tak jakby tysiące innych nie znosiło tych samych cierpień i nie błądziło w tym samym labiryncie. Odosobniony i oderwany od stron ojczystych, nie wpadłem również na myśl, że większość moich cechy i  przymiotów stanowi nie tylko moją własność, ile raczej dziedzictwo rodzinnych przymiotów i przywar Camenzindów".

Równocześnie o tej Jedności stanowi wszelkie "stworzenie", które nas poprzedza:

"Zaliczamy do swojej osoby zawsze jedynie to, co odróżniamy jako indywidualne i co uznajemy za odstępstwo. Stanowimy przecież jednak twór składający się ze wszystkiego, co przynależy do całego świata, każdy z nas, i podobnie jak ciało nasze nosi w sobie rodowody rozwoju stworzeń aż po ryby, a nawet znacznie dalej jeszcze, tak też i w duszy mamy wszystko, cokolwiek i kiedykolwiek w duszach ludzkich żyło. Wszyscy bogowie i szatani, jacy kiedykolwiek istnieli, czy to u Greków, czy u Chińczyków, czy u dzikich Zulusów, mieszkając w nas, istnieją jako możliwości, jako pragnienia, jako drogi wyjścia. i gdyby cała ludzkość wymarła poza jednym jedynym, niezbyt nawet utalentowanym dzieckiem, które nigdy niczego się nie uczyło, dziecko to odnalazłoby bieg wszystkich rzeczy, byłoby w stanie tworzyć i produkować bogów i demony, raje, nakazy i zakazy, stare i nowe testamenty - wszystko".

Jak widzimy, owa Jedność przejawia się poprzez ewolucję, która odbija się na konstrukcji naszego ciała, jak i ma wymiar duchowy. W fragmencie tym uderza optymizm Hessego, dotyczący możliwości odtworzenia wszelkiej wiedzy poprzez "jednego człowieka". Wynikać to może z tego, iż dla pisarza każdy z ludzi ma dostęp do Jedności, do wglądu w całość, a zarazem każdy z ludzi jako część Jedności ma szansę, aby odkryć wiedzę o wszelkich przejawach Jedności. Tym samym każdy człowiek, jeśli tylko zechce i się wysili, może zdobywać i odkrywać prawdę.

Tak rozumiane pojęcie Jedności, Hesse w znacznym stopniu zaczerpnął z nauk dalekiego Wschodu, do czego sam się przyznaje. Jedność łączącą przeciwieństwa, zapożyczył z taoizmu, gdzie yin i yang jako dwa przeciwstawne pierwiastki tworzą całą strukturę świata. Pojmowanie człowieka jako przejawu wielości świata Hesse powtarza za świętymi księgami hinduizmu zwanymi "Upaniszadami", gdzie człowiek, pojmowany jako atman - jest równocześnie brahmanem - częścią wszechświata. Źródło tego stanowisko pochodzi także z myśli Novalisa, która brzmi "Los i dusza to nazwy tego samego pojęcia".

Stosunek atman - brahman u Hessego przyjmuje postać duch - człowiek. Równocześnie duch na poziomie struktury świata zostaje przeciwstawiony materii, a sam człowiek jest połączeniem tych dwóch pierwiastków świata:

"człowiek jest niezbadaną mieszaniną ducha i materii, ponieważ duch otwiera przed nim poznanie wieczności, zaś materia ściąga go i przykuwa do rzeczy znikomych, powinien wyzwalać się od zmysłów i dążyć ku rzeczom duchowym, aby uszlachetnić swoje życie i nadać mu sens".

W wierszu pt.: "Namysł", które równocześnie stanowi credo wiary Hessego, znajdujemy charakterystykę ducha:

Boski, wieczny jest Duch.

Do niego, którego obrazem i narzędziem jesteśmy,

Zmierza nasza droga; a naszą najgłębszą tęsknotą jest:

Stać się jak On, przemienić się w Jego świetle.

Lecz mieszkańcami ziemi, to śmierciśmy stworzeni,

Obciąża nas - stworzenia - brzemię.

A choć przychylnie, macierzyńsko osłania nas natura,

Karmi nas ziemia, kołyska kołysze i grób;

Kusi, by pozostać wśród jej kwiatów na dole;

Ale nie zaspokaja nas natura,

Macierzyński jej cud ojcowsko przeszywa

Nieśmiertelnego Ducha iskra przypomnienia

Dziecko czyni mężczyzną,

Gasi niewinność, do walki budzi i sumienia.

 

Tak między matką a ojcem,

Tak między ciałem a Duchem

Waha się stworzenia najwątlejsze dziecię,

Drżąca dusza - człowiek - zdolny do cierpienia

Jak żadna inna istota, i zdolny do tego, co najwyższe:

Pełnej wiary, ufnej miłości.

Trudna jest jego droga, pokarmem jego grzech i śmierć,

Często popada w zło, często byłoby dlań lepiej,

Gdyby nie został stworzony.

Wiecznie jednak opromienia go posłanie,

Jego przeznaczenie: światło, Duch.

I czujemy: jego, który zagrożony,

Ukochał Wieczny szczególną miłością.

Dlatego my, błądzący bracia,

Kochać możemy w wszelkim poróżnieniu,

Nie osąd i nienawiść,

Ale cierpliwa miłość,

Miłująca cierpliwość wiedzie

Nas bliżej świętego celu.

Przesłanie tego wiersza autor powtarza w swoich poszczególnych powieściach. Trzeba ponadto zaznaczyć, iż:

"Duch w mym wierszu nie tylko jest boski - on jest Bogiem - nie mówię o nim w sensie panteistycznym. (...) Prawdopodobnie pojmuje Pan Ducha jako swego rodzaju inteligencję lub coś w tym rodzaju. Ja - to znaczy mój wiersz - nazywam Ducha "boskim" i "wiecznym", zatem wiersz ujmuje Ducha dokładnie w ten sposób, jak ujmowały go wszystkie prądy spirytualne od trzech tysięcy lat: jako boską substancję. Jest ona boska, nie jest jednak Bogiem, chociaż niektóre religie i tak ją pojmują".

"Mieszaninę" jaką jest człowiek, w innym fragmencie Hesse określa jako stan przejściowy między duchem a naturą (materią), gdzie życie ludzkie jest rozciągnięte pomiędzy tymi dwoma przeciwstawnymi biegunami, które na przemian dominują w naszej egzystencji, co może - tak jak na przykładzie Harry Hallera - prowadzić do cierpienia:

"człowiek nie jest wszak jakimś mocnym i trwałym kształtem (a było to ideałem antyku mimo przeciwnych pojęć ówczesnych mędrców), jest raczej próbą i stanem przejściowym, jest niczym innym, jak wąskim, niebezpiecznym mostem między naturą a duchem. Najgłębsze przeznaczenie popycha go ku duchowi, ku Bogu - najgorętsza tęsknota ciągnie go z powrotem ku naturze, ku matce: między obiema potęgami, drżąc lękliwie, balansuje jego życie".

Pierwiastek materii (natury) zakorzeniony w człowieku sprawia, to iż egzystencja jego jest równa egzystowaniu dżdżownicy. Dopiero za sprawą pierwiastka duchowego jesteśmy w stanie nadać naszej egzystencji sens, co świadczy o wyjątkowości człowieka: Hesse formułuje owo stanowisko w następujący sposób:

"życie jest bezsensowne, straszne, głupie, a mimo to wspaniałe; nie naigrywa się z człowieka - od tego mamy ducha - ale też nie troszczy się o niego bardziej niż o dżdżownicę... Najpierw musimy dostrzec, iż nasz ludzki los nie jest wcale cięższy od lotu ptaka czy mrówki, przeciwnie: jest lżejszy i piękniejszy. Musimy przyjąć ohydę życia i nieuchronność śmierci: nie żaląc się, ale sycąc tą rozpaczą. Dopiero wtedy, kiedy przyjęło się cała obrzydliwość lub bezsens natury, można podjąć próbę przeciwstawienia się tej surowej bezsensowności i wymuszenia na niej jakiegoś sensu. To najwyższe, a zarazem jedyne, do czego człowiek jest zdolny. Wszystko inne bydło potrafi zrobić lepiej... nieliczni, , których dosięgło cierpienie i którzy próbują odnaleźć jego sens, stanowią sens ludzkości".

Ludzka egzystencja nabiera sensu, kiedy przeciwstawiamy się przypadkowości, kruchości i przemijalności świata materialnego. Owe przeciwstawienie odnajdujemy w sztuce, kulturze, literaturze, filozofii i wszystkich tych aspektach życia duchowego, które wypełniają naszą egzystencję, jak również poprzez stosunek do bliźnich, który opierać się powinien na zrozumieniu, otwartości i miłości:

"Los był niedobry, życie kapryśne i bezlitosne, przyroda nie znała dobroci i rozsądku. Ale dobroć i rozsądek istnieje w nas, w nas ludziach, z którymi igra przypadek, i możemy być silniejsi niż natura i los, choćby przez chwilę. Możemy być sobie bliscy, gdy to konieczne, i patrzeć sobie w pełne zrozumienia oczy, i kochać się, i żyć, krzepiąc się wzajemnie.

A niekiedy, gdy ta ciemna otchłań milczy, potrafimy jeszcze więcej. W tych krótkich chwilach podobni jesteśmy bogom, wyciągając przed siebie dłonie w nakazującym geście, by tworzyć rzeczy, których nie było przedtem, i które, jeśli są doskonałe, będą trwały bez nas. Umiemy z gliny i ze słów, a także z innej kruchej, bezwartościowej materii konstruować mechanizmy, komponować arie i pieśni pełne sensu, pokrzepienia i dobroci, piękniejsze i trwalsze niż rażące igraszki przypadku i losu".

W "Narcyzie i Złotoustym" Hesse pokazuje jednak, iż nie da się poznać natury świata, jak również człowieka, tylko poprzez jeden pryzmat - ducha, czy też materii. Narcyz i Złotousty, którzy są ze sobą zestawieni jako przeciwne dwa typy osobowości, równocześnie są dla siebie zwierciadłami, dzięki czemu mogą uzmysławiać sobie siebie samych.

"Narcyz nie mógł stać się Złotoustym, ani Złotousty Narcyzem - droga każdego z nich była inna, mogli jedynie - i to się stało - uświadomić sobie wartościowości własnej inności i jej równoważność jako drugiej drogi prowadzącej do jednego celu. Mogli również - i to także się stało - zapobiec jednostronności i absolutyzacji własnych postaw poprzez odkrycie w sobie: Narcyz - uczucia (element "macierzyński"), Złotousty - ducha (za sprawą "uduchowionej sztuki", a więc - element ojcowski)".

Ich wspólnym celem było odnalezienie sensu życia i poznanie natury świata, obaj jednak czynili to innymi środkami i sposobami, które miały prowadzić do tego samego:

"Myślenie nasze [filozofów - przypis D.S.] jest nieustannym abstrahowaniem, odwracaniem się od zmysłowości, próbą zbudowania czysto duchowego świata. Ty zaś [artysta - przypis D.S.] przyciskasz do serca właśnie to, co najmniej trwałe i najśmiertelniejsze, i wieścisz sens świata właśnie w tym, co znikome. Nie odwracasz się od tego, oddajesz się mu, a przez twoje oddanie staje się ono czymś najwyższym, symbolem wieczności. My, myśliciele, usiłujemy zbliżyć się do Boga, odsuwając od niego świat. Ty zbliżasz się do Niego, kochając Jego stworzenie i tworząc je na nowo. Jedno i drugie jest dziełem ludzkim, więc niedoskonałym, ale sztuka jest bardziej niewinna".

Obaj – filozof z swoją ascezą wobec świata i artysta charakteryzujący się przywiązaniem do zmysłowości świata mają jeden i ten sam cel - poznanie prawdy o człowieku i świecie. Hesse żadnej z tych dróg nie faworyzuje, a w swojej twórczości pokazuje, iż trzeba znaleźć swoją drogę, która powinna składać się także z innych mniejszych ścieżek. Uzyskanie pełni osobowości jest możliwe tylko dzięki transcendowaniu siebie samego, które polega na przeskakiwaniu pomiędzy tymi ścieżkami, a odczucie Jedności dane będzie człowiekowi, kiedy ten będzie otwarty
na wszelkie Jej przejawy, tak te duchowe, jak i pochodzące ze świata materii.

CZŁOWIEK JAKO DUSZA

Na podstawie poprzedniego podrozdziału widzimy, iż człowiek jest zawieszony pomiędzy duchem a materią (naturą), co odbija się również na strukturze jego osobowości. Człowiek poprzez swoją egzystencję staje się "narzędziem w rękach ducha" i dzięki temu, człowiek jest w stanie tworzyć rzeczy nieśmiertelne. Relacja człowiek - duch wiąże się z pojęciem duszy.

Dla Hessego nie jest ważne to, jak w szczegółowy sposób pojmuje się duszę. Hesse wychodzi od mocnego aksjomatu, iż istnienie duszy jest absolutnie pewne, a cały świat i egzystencja człowieka ma to potwierdzić:

"Daremnie wdawać się w spory, czy dusza jest czymś ludzkim, czy też właściwa jest zwierzęciu i roślinie! Dusza na pewno jest wszędzie - jej obecność wszędzie jest możliwa, wszędzie jest przeczuwana i pożądana. (...) Poszukujemy jej tam, gdzie najwyraźniej się uobecnia cierpi i działa. Człowiek zaś wydaje się nam tym zakątkiem świata, tą specjalną prowincją, której zadaniem jest rozwijać duszę - jak dawniej było jego zadaniem dźwigać się na nogi, zrzucić sierść. Wynaleźć narzędzia i skrzesać ogień".

Dusza w człowieku jest uobecnieniem Jedności świata, a egzystencja człowieka ma oddać ową relację:

"Zamiast zacieśniać swój świat, zamiast upraszczać swoja duszę, będziesz musiał do twej boleśnie rozszerzonej duszy przyjmować coraz więcej światła, w końcu cały świat, aby może kiedyś dojść do kresu, do spokoju. Tą drogą szedł Budda, tą drogą szedł każdy wielki człowiek, jeden świadomie, drugi nieświadomie, i tak daleko, jak mu się szczęściło w tym ryzykownym przedsięwzięciu. Każde narodziny oznaczają oddzielenie się od wszechświata, oznaczają odgraniczenie, odosobnienie się od Boga, oznaczają bolesne stawanie się na nowo. Powrót do wszechświata, zaniechanie bolesnej indywidualizacji, stawanie się Bogiem znaczą: tak rozszerzyć swą duszę, aby znów mogła ogarnąć wszechświat".

"Rozszerzanie duszy" odbywać się może na wiele sposobów. Jednym z nich jest tworzenie szeroko rozumianego świata duchowego, który potwierdzić ma zależność duszy od Jedności.

"Rozszerzanie duszy" związane jest także z pojęciem kontemplacji, którego zakres Hesse rozszerza:

"Nieczyste i zniekształcające jest pożądliwe spojrzenie. Wtedy dopiero, gdy niczego nie pożądamy, wtedy dopiero, gdy nasze patrzenie staje się czysta kontemplacją - dopiero wtedy otwiera się przed nami dusza rzeczy - piękno. Gdy oglądam las, który chcę kupić, wydzierżawić, wyciąć, w którym chcę polować - las, który chcę obciążyć hipoteką - wtedy nie las widzę, lecz jedynie jego odniesienie do mego pożądania, do moich planów i starań: jego odniesienie do mojej sakiewki. Wtedy to las jest drewnem, jest młody lub stary, zdrowy lub chory. Gdy jednak niczego nie chcę od lasu, gdy jedynie "bezmyślnie" zapuszczam wzrok w zielony matecznik - wtedy dopiero jest on lasem, naturą i roślinnością: wtedy jest piękny".

Kiedy oglądamy przyrodę, możemy czynić to w dwojaki sposób. Pierwszy polega na intencji utylitarystycznej, kiedy to chcemy na jakiś sposób wykorzystać przyrodę, np.: kiedy chcemy kupić las.

Drugi sposób odbierania przyrody może stać się "czystą kontemplacją", która jest przeciwstawiona intencjom utylitarystycznym. Kontemplacja jest wyzbyta wszelkich planów i zamiarów wobec przedmiotu oglądu, wtedy to przed podmiotem obserwującym otwiera się - w przypadku natury - jej piękno. Nietrudno zauważyć, iż akt kontemplacji charakteryzuje zasada bezinteresowności, która była wyznacznikiem piękna w poglądach estetycznych Shaftesbury'ego i Kanta.

Kiedy przyroda staje się przedmiotem kontemplacji, można w niej odnaleźć także wiele znaków mówiących o naszej egzystencji:

"Albo pokażcie mi na świecie rzeczy piękniejsza od chmur! Są one igraszką i pociechą dla oka, są błogosławieństwem i darem bożym, są też znakiem gniewu i potęgi śmierci. Są delikatne, miękkie i pełne pokoju jak dusze noworodków, są piękne, bogate i szczodre jak dobre anioły, a zarazem ciemne, nieubłagane i bezwzględne jak zwiastuny śmierci. (...) Unoszą się między bożym niebem i biedną ziemią niby piękne odwzorowania wszelkich tęsknot ludzkich, przynależne do obu, sny ziemi, w których tuli ona swą splamioną duszę do czystych niebios. Są wiecznym symbolem wszelakich wędrówek, wszelakich poszukiwań, pożądań i powrotów. i tak jak one wiszą między ziemią a niebem trwożnie, tęsknie i hardo, tak dusze ludzkie zawisły trwożnie, tęsknie i hardo między czasem a wiecznością".

Kontemplację odnieść możemy także do relacji międzyludzkich:

"Człowiek, na którego spoglądam z respektem, z nadzieją, z pożądliwością, z zamiarem, z wymogami, nie jest człowiekiem - jest on jedynie mętnym odbiciem mego pożądania. (...) w momencie, gdy pożądanie zanika i powstaje kontemplacja - czysty ogląd, czyste oddanie - wszystko się odmienia. Człowiek przestaje być użyteczny lub niebezpieczny, interesujący lub nudny, miły lub szorstki, silny lub słaby. Staje się wtedy naturą, staje się piękny i godny uwagi, jak wszystko, ku czemu kieruje się czysta kontemplacja. Kontemplacja nie jest bowiem badaniem lub krytyką - jest samą miłością; jest najwznioślejszym, godnym najwyższego pożądania stanem naszej duszy - miłością wolną od żądzy".

Widzimy także, iż na człowieka możemy patrzeć w dwojaki sposób: intencjonalnie utylitarystyczny albo czysto kontemplacyjny. Kontemplacja odnośnie drugiego człowieka przeradza się w miłość, która powoduje, iż:

"wtedy ludzie zaczną wyglądać inaczej niż zwykle. Nie będą już odbiciami czy karykaturami naszego pożądania - staną się na powrót naturą. Piękno i brzydota, starość i młodość, dobro i zło, otwartość i zamknięcie, twardość i czułość przestaną być przeciwieństwami, przestaną być miarą. Wszyscy staną się piękni, godni uwagi, nikt już nie będzie wystawiony na wzgardę, nienawidzony, nie rozumiany".

Zdaniem Hessego jemu współcześni ludzie trzymują duszę na uwięzi i nie dają dojść jej do głosu. Hesse ilustruje to przykładem dwóch obcych sobie ludzi, którzy spotykają się w pociągu i spędzają podróż siedząc obok siebie. Ich zachowanie jest konwencjonalne i ubrane w sztuczne formułki:

"Dobry" - mówi jeden.

"Szanowanie" - odpowiada drugi.

"Można?" - pyta pierwszy.

"Proszę" - odpowiada drugi.

Powiedziano, co należało powiedzieć.

 

Nikt z nich nie ma odwagi powiedzieć tego czego, domaga się ich dusza np.:

"Dobry Boże, ależ piękny poranek; wszystko w złocie, a ja mam wakacje! Co, ładny krawat nie?! Ejże, mam w walizce jabłko, chcesz jedno?"

Całą drogę będą milczeli i nie zamienią ze sobą żadnego przyjacielskiego słowa, gdyż nie dają dojść do głosu swojej duszy.

Hesse nawołuje swoich czytelników do przebudzenia, bo tylko dusza otwiera nam drogę do szczęścia i to dusza stanowi o naszej wyjątkowej pozycji w świecie:

"Wojny toczą także mrówki, również pszczoły mają państwa, bogactwa gromadzą także chomiki. Twa dusza szuka innej drogi, a jeśli ona na czymś źle wychodzi, jeśli jej kosztem zabijasz sukcesy, to dla ciebie nie rozkwitnie szczęście. "Szczęście" odczuwać bowiem może jedynie dusza, nie umysł, nie brzuch, głowa czy sakiewka".

Hesse nie czuje się odkrywcą, nawołując do przebudzenia duszy. Wie i pisze
o tym, iż do tego samego przebudzenia wzywał Jezus w słowach:

"cóż bowiem pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, jeżeli szkodę poniesie na duszy swej?"

Zdaniem Hessego, kto otworzy i daje dojść do głosu swojej duszy, może
stać się: świętym, bohaterem, wodzem, artystą itd.; natomiast ten, kto nie idzie za głosem duszy, a dba tylko o konwenanse, które narzuca otoczenie np. dobrą pracę, przynależność polityczną, poklask innych, ten nie uzyska prawdziwego szczęścia i zamiast wzbić się na "wyżyny duchowe" - "skończy w sanatorium", bo taka jest droga milionerów, którzy nie dbają o duszę.

Znamienne może być także to, iż Hesse nie uważa, że jest tylko jedna droga, na której można dojść do przebudzenia. Poszczególni ludzie mogą odkryć ją w różnych sytuacjach na liczne sposoby:

"O, bojaźliwe dusze! Kiedy wreszcie się ujawnicie? Może wychylicie się, pięknie
i przyjaźnie, w jakimś wyzwalającym przeżyciu, w więzi z narzeczoną, w walce za wiarę, w czynie i w ofierze - a może, porywczo i rozpaczliwie, w śpiesznym czynie zniewolonego, skrytego mrocznego pragnienia serca, w gwałtownym oskarżeniu, w przestępstwie, w zbrodni? a ja, a my wszyscy: w jaki sposób przeniesiemy nasze dusze przez ten świat? Czy uda nam się dopomóc im w dochodzeniu do prawa, czy dopuścimy, by wyrażały się w naszych gestach, naszych słowach? Czy też zrezygnujemy, dając się ponieść tłumowi i gnuśności, coraz to więżąc ptaka, coraz to przekładając sobie przez nos pierścienie?".

STOPNIE ROZWOJU CZŁOWIEKA

W twórczości Hermann Hessego przeważają powieści, opowiadania, wiersze, jednakże oprócz tego dorobku z kręgu literatury pięknej, odnaleźć u pisarza możemy także eseje filozoficzne m.in.: "Nieco teologii". Esej ten mówi o stopniach rozwoju człowieka i typach ludzi. Termin "teologia" pojawiający się w tytule, został użyty ze względu na charakter owego rozwoju, który stał się przedmiotem namysłu Hessego. Rozwój ten dotyczy ludzkiej sfery duszy i jest ściśle powiązany z jego moralnością
i wiarą. Wiara jest ostatnim stadium tego rozwoju, stąd:

"To, co określam tutaj mianem "teologii", jest, jak sądzę, związane z czasem, jest wytworem pewnego stadium rozwoju ludzkości (...) na każdym etapie rozwoju nic nie wydaje się człowiekowi w jego dążeniu do prawdy równie ważne, równie pocieszające, jak spostrzeżenie, że u samych podstaw podziału ludzkości na rasy, kolory, języki i kultury leży Jedność, że nie ma różnych ludzi i duchów, lecz jedna ludzkość, jeden Duch".

Drogę rozwoju człowieka, Hesse opisuje na podstawie własnych myśli
i doświadczeń życiowych. Jednakże autor czyni uwagę, iż ów rozwój, który staje się częścią życia poszczególnego człowieka, jest wspólny dla wszystkich ludzi, niezależnie od rasy, kultury, religii, czy kontynentu:

"Dla mnie najważniejsze przeżycie duchowe łączą się z tym, że - z wolna, z przerwami trwającymi lata i dziesięciolecia - stale odnajdują to samo znaczenie ludzkiej egzystencji - u Hindusów, Chińczyków i chrześcijan - spotykałem się potwierdzeniem przeczucia pewnego zasadniczego problemu, wszędzie wyrażonego w analogicznych symbolach. Nic tak dobitnie jak te przeżycia nie potwierdziło przeczucia, że przed człowiekiem stoi jakieś przeznaczenie, że ludzka nędza, że ludzkie tęsknoty wszystkich epok całej Ziemi tworzą pewną jedność".

W innym fragmencie Hesse pisze:

"Na tyle mogę poznać etapy rozwoju człowieka, etapy historii rozwoju duszy. Znam je z własnego doświadczenia, ale również na podstawie świadectw wielu innych dusz. Zawsze - we wszystkich epokach historycznych, we wszystkich religiach i we wszystkich formach życia - zdarzają się te same typowe przeżycia, zawsze w tym samym natężeniu i w tej samej kolejności".

Stopnie rozwoju człowieka są następujące:

a) stopień niewinności,

b) stopień utraty niewinności,

c) stopień Trzeciej Rzeszy Ducha.

Etap pierwszy charakterystyczny jest dla okresu dziecięcego, w którym to człowiek pod opieką rodziców nie ma wykształconego poczucia odpowiedzialności, a jego świat wartości jest w dużym stopniu "czarny" i "biały", tak jak go malują rodzice.

Drugi stopień: z wolna człowiek zaczyna poznawać dobro i zło, co prowadzi do uzmysłowienia sobie odpowiedzialności i winy. Następuje drugi etap - utraty niewinności (etap winy), w którym to człowiek zderza się z wymogami kultury, społeczeństwa i religii. Na tym etapie człowiek zaczyna rozumieć:

"że nie istnieje coś takiego, jak urzeczywistnienie cnoty, całkowite posłuszeństwo, oddana służba, że sprawiedliwość jest nieosiągalna, a postulat bycia dobrym - nie do spełnienia".

Trzeci stopień rozwoju człowieka poprzedzony jest zwątpieniem w "związku z daremnym zmaganiem o przezwyciężenie poczucia winy przez uczynki lub poznanie". To zwątpienie prowadzi do upadku, lub do "Trzeciej Rzeszy Ducha - do przeżycia stanu poza moralnością i prawem, do parcia ku Łasce i zbawieniu, do nowego rodzaju wyższej nieodpowiedzialności, lub mówiąc krótko - do wiary. Wszystko jedno, jakie formy, jaki wyraz wiary przyjmę - jej treść zawsze będzie ta sama: że oto, na ile sił nam wystarczy, winniśmy dążyć ku dobremu, ale że nie odpowiadamy ani za niedoskonałość świata, ani za naszą własną, że nie władamy sobą, lecz że jesteśmy poddani władzy, że nad naszym poznaniem góruje jakiś bóg lub jakieś "ono", którego sługami jesteśmy, na które możemy się zdać".

Hesse podkreśla, iż owe stopnie ludzkiej duszy

"mogą się spełnić na tysiące sposobów. Sama jednak droga, sama kolejność etapów rozwoju jest zawsze ta sama. Zaiste, najbardziej uszczęśliwiającą pasją historyka, psychologa i poety jest to, że dane jest im obserwować, jak niezmiennie tę samą drogę przeżywają jakże różni ludzie - jak walczą o możność kroczenia po niej, jak cierpią podczas wędrówki".

Ważne jest także to, iż "najważniejsze kroki na drodze duszy są zrozumiałe dla tego i dają się przekazać jedynie temu, kto przeżył je sam". Ten, kto żyje w etapie niewinności, nie jest w stanie poczuć brzemienia inny i odpowiedzialności, gdyż sam tego jeszcze nie doświadczył. Co może wydawać się ważniejsze, trzeci stopień rozwoju, a raczej jego istnienie jest najtrudniej właśnie sobie uzmysłowić. Hesse broni się następująco:

"Niechże więc te wyśnione, jeszcze wyższe etapy rozwoju człowieka istnieją albo i nie: zadowalamy się tym, że są one dane jako marzenia, jako obraz życzeniowy, jako poezja, jako idealny cel. Jeśli ludzie rzeczywiście je kiedyś przeżyli, to były to przeżycia, które zostały przemilczane; dla tego, kto ich nie przeżył, są one niezrozumiałe, nie da się mu tego przekazać".

Może się także zdarzyć, iż na każdym etapie nastąpi regres:

"Rzadko wprawdzie uda się przebudzonemu uciec z królestwa dobra i zła i wrócić w niewinność, często jednak zdarzy się, że ten, kto już zna Łaskę i Wyzwolenie, popada w drugie stadium, w poddaństwo prawom, strachowi i wymaganiom, którym nigdy nie uda się sprostać".

Stopnie rozwoju człowieka są właściwe dla wszystkich ludzi niezależnie
od czasu i miejsca przebywania. Hesse uważa, iż życie Buddy w Indiach, Laozi
w Chinach, czy też doświadczenia chrześcijan: Pawła, Pascala, Lutra i Ignacego Loyoli poświadczają owe stopnie rozwoju człowieka.

Hesse przywołuje rozwój duchowy, który można zauważyć w hinduskim braminizmie, a następnie porównuje ów rozwój z swoją teorią. W hinduizmie, zdaniem Hessego, człowiek także rozpoczyna swój rozwój od stanu niewinności, gdzie opanowany przez strach i pożądanie pragnie wyzwolenia. Owe wyzwolenie znajduje w praktykowaniu jogi. Joga ma być odpowiednikiem drugiego etapu
u Hessego. Joga jako ćwiczenie ciała, z zarazem ducha, ma za zadanie opanowanie popędów, a także ma wykształcić postawę pogardy dla świata iluzji i zmysłów, co prowadzi do skupienia się na umyśle i dostrzeżenia boskiego pierwiastka w sobie samym, czyli atman. Joga jednak kończy się zwątpieniem - zdaniem Hessego, legenda Buddy potwierdza to:

"Dopiero gdy joga ustąpi miejsca Łasce, gdy zostanie rozpoznana jako dążenie do celu, jako gorliwość, jako żądza i głód, dopiero gdy człowiek, który budzi się ze snu życia pozornego, pozna siebie samego jako ducha z ducha, jako atmana - dopiero gdy stanie się on bezstronnym obserwatorem życia, dopiero wtedy będzie on mógł dowolnie wybierać między działaniem a nie-działaniem, między używaniem a ascezą, jego zaś "ja" nie będzie już nimi poruszone, niezależnie od dokonanego wyboru, gdyż "ja" takiego człowieka całe stało się Jaźnią. To "przebudzenie" świętego (równoznaczne z "nirwaną" Buddy) odpowiada trzeciemu etapowi".

Opis etapy rozwoju człowieka, które prezentuje nam Hesse, ze względu na ich "teoretyczność" i stopień wnikliwości mogą wydawać się bardzo ubogie. Poza krótkim esejem "Nieco teologii", Hesse jako teoretyk-filozof nie analizuje już ich bardziej dokładnie. Jednakże owe stopnie rozwoju człowieka bardzo wyraźnie zarysowane i scharakteryzowane zostały w powieściach Hessego. Stany duszy jak i rozterki bohaterów, znajdujących się na poszczególnym etapie rozwoju, autor przedstawił z dużą wnikliwością.

Stopień niewinności i dochodzenie do jej utraty, Hesse pokazuje m.in. w książce pt.: "Demian", o której Jung w jednym z listów do Hessego pisał:

"Dobra książka, jak godziwe życie, też musi mięć swój koniec. Pańska książka ma najlepsze z możliwych zakończenie; kończy się mianowicie tam, gdzie wszystko, od czego się zaczęła, dobiega kresu, i gdzie na nowo się zaczyna, to wszystko, od czego książka wzięła początek - to znaczy tam, gdzie się rodzi i budzi Nowy Człowiek. Wielka Matka poczęła z samotności poszukującego. To ona właśnie (w eksplozji granatu) wprowadziła starego człowieka w narodziny przez śmierć i zaszczepiła Nowemu wieczną monadę, misterium indywidualności. i jak odnowiony człowiek ponownie się objawia, tak objawia się Matka w kobiecie na tej ziemi".

Główny bohater - Emil Sinclair, początkowo uzależniony od woli rodziców, spełnia ich nakazy i oczekiwania. Dopiero stopniowo pozbywa się kontroli rodziców i zaczyna smakować "grzechu", aż w końcu, za sprawą przyjaciela Demiana odkrywa w sobie "nowego człowieka". Stopień niewinności zostaje przekroczony i na tym książka się kończy.

Cały pierwszy okres twórczości Hessego bazuje na opisywaniu przekraczania pierwszego stopnia rozwoju i w niewielkim stopniu pokazuje złożoność drugiego stopnia rozwoju.

Począwszy od drugiego okresu twórczości, książki Hessego zaczynają dojrzewać. w pracy "Narcyz i Złotousty" Hesse pokazuje jak Złotousty, który chce iść za swoim przeznaczeniem, wchodzi w "konflikt" ze światem. Początkowo oddaje się zmysłowym kochankom, po czym pragnie czegoś trwalszego. Próbuje się ustabilizować i osiąść, równocześnie jako artysta - rzeźbiarz zaczyna poznawać "prawdy" świata. Jednak jego życie zostaje nagle przerwane i choć Złotousty umiera szczęśliwy, to wydaje się, iż nie uzyskuje trzeciego stopnia rozwoju.

Natomiast "Wilk stepowy" jest wyraźnym przykładem na zwątpienie i upadek, który towarzyszy drugiemu stopniowi, a poprzedza trzeci stopień rozwoju człowieka. Harry Haller przechodzi przez piekło swojej osobowości, upada i błądzi, aż po kuracji "teatru magicznego" dostaje wskazówki do przebudzenia. Jednak w tej powieści, nie mamy wyrazu ich zastosowania.

Również "Gra szklanych paciorków", choć uważana za najdojrzalsze dzieło pisarza, nie daje nam obrazu stopnia Trzeciej Rzeszy Ducha. Knecht co prawda uzyskuje przebudzenie, jednakże odbywa się jeszcze na etapie niewinności. Knecht zaczyna poznawać dobro i zło, przemijalność i historyczność świata, jednak kiedy stawia krok naprzód, jego życie dobiega kresu.

Tytułowy bohater powieści "Siddhartha" jest jedną z tych postaci pojawiających się w twórczości Hessego, która uzyskuje trzeci stopień rozwoju człowieka. Hesse pokazuje kolejne etapy życia Siddharthy, począwszy od stanu niewinności:

"Siddhartha dorastał w cieniu rodzicielskiego domu, w słońcu nad brzegiem rzeki, gdzie kołysały się łodzie, w cieniu lasu, w cieniu drzewa figowego. Młody sokół rósł pięknie. (...)

Serce ojca wypełniała radość z pojętego, chciwego wiedzy syna, widział w nim przyszłego mędrca i kapłana, pierwszego pośród braminów.

Pierś matki wypełniało błogie uczucie, gdy na niego patrzyła, gdy wiedziała, jak Siddhartha chodzi, jak siada i wstaje, jaki jest silny i dorodny, jak stąpa na smukłych nogach, jak pozdrawia ją z całym należytym matce szacunkiem".

Siddhartha opuszcza dom rodzicielski, który jest odbiciem stopnia niewinności i rozpoczyna wędrówkę ku odnalezieniu siebie samego. Wiąże się to z ciągłym przekraczaniu siebie samego. Doznaje tego, co jest charakterystyczne dla drugiego stopnia rozwoju człowieka. Poznaje głód i cierpienie jako asceta, jako kupiec uczestniczy w życiu społecznym i wyznaje wspólne ogólnie panujące wartości. Jednakże zaczyna błądzić i upada, kiedy zrozpaczony chce popełnić samobójstwo albo wtedy, kiedy jest pełen smutku po stracie syna. Jednak Siddhartha staje się przebudzonym i wkracza do Trzeciej Rzeszy Ducha. Widzimy to poprzez rzekę, która głosi prawdy Siddharthcie jak i ostania rozmowa z przyjacielem Gowiną, stanowi o tym, iż Siddhartha uzyskał ów stan:

"Gowinda, zdumiony, a zarazem przejęty wielką miłością i czcią usłuchał go, pochylił się i dotknął wargami jego czoła Wtedy stało się coś dziwnego. (...) nie wiedział już twarzy Siddharthy, zamiast niej widział inne twarze, dużo, długi szereg, rzekę twarzy, setki, tysiące twarzy, które pojawiały się i znikały, a jednak wszystkie zdawały się obecne, zmieniały się bezustannie i odnawiały, ale wszystkie były Siddharthą (...) i wszystkie te postaci i twarze płynęły, wyłaniały się i rozpływały się i stapiały z sobą, a wszystko to odkrywało jakby cieniutką powłokę, nieuchwytna, ale rzeczywista, jak cienkie szkło albo warstewka lodu, jak przezroczysta skóra, łupina albo forma czy maska wodna i maska ta uśmiechała się i była uśmiechniętą twarzą Siddharthy, który Gowinda - ten uśmiech maski, ten uśmiech jedności ponad strumieniem postaci, ten uśmiech jednoczesności ponad tysiącem narodzin i śmierci, ten uśmiech Siddharthy był dokładnie taki sam, tak samo łagodny, subtelny, nieprzenikniony, może dobrotliwy, może drwiący, jak mądry, wybiegający z tysięcznych zmarszczek uśmiechem Buddy, który Gowinda setki razy z szacunkiem oglądał. Gowinda wiedział, że tak uśmiechają się ci, którzy osiągnęli doskonałość".

PODZIAŁ CZŁOWIEKA WEDLE TYPÓW

Oprócz trójstopniowego rozwoju człowieka, Hermann Hesse kreśli również podział człowieka wedle typów. Jednak autor sam podkreśla, iż

"każda próba określenia tak zwanych typów podstawowych jest zaledwie grą. Nie ma ograniczonej czy tez nieograniczonej liczby określonych typów, którym można by przyporządkować ludzi; nie ma nic bardziej fatalnego dla filozofa niż dosłowna wiara w tę czy inną naukę o typach. z pewnością jednak istnieje - stosowany przez większość ludzi nieświadomie - podział na typy jako swego rodzaju gra, jako próba uporządkowania masy doświadczeń, jako nader ułomny środek porządkowania świata naszych przeżyć".

Hesse wprowadza dwa typy ludzi: człowieka rozsądnego i człowieka pobożnego.

"Człowiek rozsądny w nic nie wierzy tak mocno, jak w ludzki rozum, który nie jest dlań miłym darem, lecz po prostu najwyższą instancją. [...] sądzi, że odkrył "sens" świata i swego życia w sobie samym. Projektuje pozór ładu i celowości - które charakteryzują życie zorganizowane racjonalnie - na świat i historię".

Człowiek rozsądny niedowierza swoim instynktom i za wszelka cenę stara się zracjonalizować świat, natomiast świat natury i sztuki budzi w nim niepewność. Człowiek rozsądny wierzy w postęp, który jego zdaniem przejawia się w technice i nauce. a tym samym wiara w postęp ma przezwyciężyć strach przed śmiercią i przemijaniem życia i czynu. Człowiek rozsądny w życiu kieruje się zasadną praktyczności. "Czuje się uprawniony do rozkazywania, organizowania", wojowania "w imię bogini Racjonalności", i tym samym

"usiłuje narzucić innym samo dobro: higienę morale, demokrację i tak dalej. [...] Człowiek rozsądny dąży do władzy, choćby tylko po to, by zwyciężyło dobro. Największe niebezpieczeństwo czyhające na człowieka rozsądnego polega właśnie na owym dążeniu do władzy, na nadużywaniu władzy, na żądzy rozkazywania i na terrorze".

Dlatego człowiek rozsądny jest w stanie zabijać innych, by pokazać owe dobro, o które zabiega. Dla Hessego przejawem tego typu ludzi byli: Trocki, Cezar, Hegel, Marks.

"Pobożny sądzi, że człowiek jest służebną cząstka Ziemi. Ogarnięty lękiem przed śmiercią i przemijaniem ucieka w wiarę, że Stwórca (lub natura) również za pomocą tych zastraszających środków zdąża do swoich celów, toteż zapominanie czy zwalczanie myśli o śmierci nie jest dlań cnota - tę widzi w zatrważającym, lecz pełnym respektu poddaniu się wyższej woli".

W rozumie widzi "miły dar", który jednak nie jest dla niego wystarczającym środkiem do poznania i opanowania świata. "Nie wierzy w postęp", gdyż w świecie nie widzi panowania rozumu, a naturę, która tylko urzeczywistnia się bez jakiegoś celu ostatecznego. Człowiek pobożny nie lubi rozkazywać, ani nie pożąda władzy. Jednakże tym samym jest niemrawym w pracy i często brak mu sił, aby urzeczywistnić własne ideały. Nie lubi się wtrącać w "sprawy tego świata", gdyż uważa, iż to Bóg (bądź natura) sprawiła, a takiej sile nie jest się w stanie nikt przeciwstawić. Choć to "rozsądny jest winny istnieniu kary śmierci", wojny, więzienia, to jednak pobożny "nic nie uczynił, aby je zlikwidować". Do typu człowieka pobożnego Hesse zalicza np. siebie samego, a także Jezusa, Sokratesa, Pascala, Buddę.

Choć oba typy są przeciwstawione sobie, to Hesse nie wartościuje ich. Sądzi wręcz, iż geniusz ludzki polega na tym, iż owy osobnik jest szczególnie udanym przedstawicielem owego typu, ponadto:

"jednocześnie w głębi serca żywi on tajemną tęsknotę do bieguna przeciwnego, w skrytości ducha darzy wielkim respektem typ sobie przeciwny. Człowiek, który tylko kalkuluje, nigdy nie jest genialny, podobnie zresztą jak człowiek, który tylko poddaje się nastrojom".

Typy człowieka można zestawić z stopniami jego rozwoju. Wedle Hessego, stopień niewinności w obu typach jest podobny. Jednak stopień utraty niewinności przebiega już odmiennie. Dla człowieka pobożnego etap ten ma rodzaj dyskomfortu, o którym będzie starał się zapomnieć, a przy nadarzającej się okazji, będzie chciał się z niego wyrwać. Pobożny silniej odczuwa poczucie winy, co sprawia, iż łatwiej będzie mu się wznieść do trzeciego etapu. Dla człowieka pobożnego stopień utraty niewinności, który wiąże się z aktywnością kulturalną i cywilizacyjną, jest mu bardzo bliski. Nie tęskni za utraconym dzieciństwem, ani nie pragnie Łaski. Rozsądny wierzy, iż jest się w stanie uporać z nakładanymi na niego wymaganiami i zadaniami, i zarazem łatwiej sprostać mu wymogom kultury i obowiązującej moralności.

Kiedy oba typy spotykają się ze sobą na poszczególnych stopniach rozwoju, to:

"W stadium niewinności pobożny i rozsądny zwalczają się niczym dzieci, z których każde chce czego innego.

W drugim stadium dwa przeciwstawne typy - już świadome - zwalczają się z gwałtownością, żarliwością i tragizmem właściwym akcjom na niwie państwowej.

W trzecim stadium przeciwnicy zaczynają się poznawać, i to już nie we wzajemnej obcości, lecz we współzależności. Zaczynają się kochać, zaczynają do siebie tęsknić. Stąd droga wiedzie do możliwości osiągnięcia pełnego człowieczeństwa - możliwości, których spełnienia ludzkie oczy dotąd jeszcze nie oglądały".

ZAKOŃCZENIE

Z pewnością Hermann Hesse opowiedziałby się za stwierdzeniem Ernesta Cassirera, iż "Poezja to jedna z form, w jakich człowiek może wydać werdykt na siebie samego i na swoje życie. Jest to samowiedza i samokrytyka". Twórczość jak i życie Hessego z pewnością jest wyrazem samowiedzy i samokrytyki, o której pisze Cassirer.

Hesse poprzez pisanie biografii swojej duszy, daje wyraz nie tylko obrazowi własnej duszy, ale tworzy wiedzę o człowieku, którą możemy odnieść do poszczególnych ludzi. Wiedza ta jest wieloaspektowa i opisuje człowieka w różnych stosunkach. Max Scheler w jednym z znamiennych dzieł poświęconych zagadnieniom człowieka, w następujący sposób pisał o aspektach wiedzy (kręgach myślowych), dotyczących tego zagadnienia:

"Jeśli zapytać wykształconego Europejczyka, co sobie myśli w związku ze słowem "człowiek", to prawie zawsze zaczynają w jego głowie konkurować wzajemnie trzy nie dające się pogodzić kręgi myślowe. Po pierwsze, krąg myślowy tradycji żydowsko - chrześcijańskiej, [mówiącej] o Adamie i Ewie, stworzeniu, raju i upadku. Po drugie, antyczno - grecki krąg myślowy, w którym po raz pierwszy w świecie samoświadomość człowieka zdobyła się na pojęcie jego szczególnego stanowiska, [co znalazło wyraz] w tezie, że człowiek jest człowiekiem dzięki temu, iż ma "rozum", logos, phronesis, ratio, mens, [przy czym] logos oznacza tu zarówno mowę, jak zdolność uchwycenia "istoty" wszelkich rzeczy (...). Trzeci krąg myślowy stał się od dawna tradycyjnym kręgiem nowożytnego przyrodoznawstwa i psychologii genetycznej [utrzymujących], że człowiek jest bardzo późnym, końcowym rezultatem rozwoju ziemskiej planety, jest istotną różniącą się od swoich przodków w świecie zwierząt jedynie stopniem skomplikowania mieszanin energii i zdolności, które jako takie występują już w przyrodzie stojącej niżej od człowieka. Owych trzech kręgów myślowych niepodobna połączyć w jedną całość. Tak więc mamy antropologię przyrodniczą, filozoficzną i teologiczną, które nie troszczą się wzajemnie o siebie, nie mamy jednak jednolitej idei człowieka".

Stwierdzenie Schelera, iż "nie mamy jednolitej idei człowieka" równocześnie może podsumować rozważania Hermanna Hessego na ten temat. Obaj zdają sobie sprawę z tego, iż człowiek stał się przedmiotem namysłu wielu dyscyplin, od nauki, religii, filozofii, po psychologię i sztukę. Każda z tych dyscyplin na swój sposób stara się go opisać, jednak w wielu przypadkach wnioski, jakie się wysnuwa, są nie do pogodzenia i tym samym nie mamy jednolitej idei człowieka.

Niemożność określenia idei człowieka nie znaczy jednak, iż nie możemy starać się podać jej wyróżników. Poprzez wyróżniki rozumiem to, iż są to określenia przybliżające jej opis, lecz nie wyczerpują jej w stopniu ostatecznym. Owe "niewyczerpanie idei człowieka" dobrze obrazuje próba opisu rzeki. Nie można opisać rzeki z jej wszystkimi przejawami, od kamieni na brzegu, po wodorosty
i wszelkie wiry. Jednakże można starać się opisać jej nurt, koryto, wyznaczyć najwyższy i najniższy stan itd. ...

Tak samo jest z pojęciem idei człowieka. Nie można opisać jej w sposób całościowy i wyczerpujący, gdyż wiedza o człowieku ma charakter wieloaspektowy. Poszczególne jej aspekty składają się i wyznaczają ideę człowieka, jednak jej nie wyczerpują, ponieważ nie ma wykładni, która by je ze sobą łączyła w taki sposób, by dać wiedzę całościową o człowieku. Każdy z tych aspektów w dużej mierze zajmuje się tylko "własną działką" nie zwracając uwagi na to co dzieje się z boku. Hesse w swojej twórczości pokazuje, iż człowieka można przedstawić na różne sposoby, dając o nim wiedzę z różnych aspektów.

Dla pisarza człowiek jest istotą, której egzystencja zakorzeniona jest pomiędzy sferą ducha a naturą. Wedle Hessego cały świat (pojmowany jako Jedność) jest przejawem przeciwieństw, które się ze sobą ścierają - nadrzędnymi przeciwieństwami są duch i natura. Naznaczenie świata przeciwieństwami odbiją się także w samym człowieku. Duch i natura krzyżują się w jego osobie i tym samym człowieka pojmować możemy jako przejaw Jedności. Ponadto jest on w stanie rozpoznać ową pozycję w świecie.

Złożoność natury człowieka powoduje, iż jego egzystencja rozdarta jest pomiędzy ducha i naturę, co powoduje cierpienie (np. Harry Heller a wilk stepowy). W czasie trwania życia - człowiek stara się przeciwstawić owemu rozdarciu. w stosunku do siebie przejawia się to w chęci uzyskania pełni osobowości - pogodzenia w sobie różnorakich "ja". Natomiast wobec świata, człowiek stara się zwrócić ku duchowi i tworzyć rzeczy wieczne i niezniszczalne, które zarazem łączą w sobie kruchość i przemijalność natury (materii). Tym samym człowiek poprzez "twory duchowe" nadaje swojej egzystencji sens, który wymusza na naturze.

Wedle Hessego, aby uzyskać pełnię osobowości, należy mieć na uwadze następujące "przykazania": "Transcenduj!" (przekraczaj siebie samego) i "naucz się śmiać" (nabierz dystansu wobec siebie i świata). Przekraczanie siebie samego związane jest z obieraniem nowych ścieżek życiowych, w których to nasze różne osobowości dochodzą do głosu (tak jak to miało miejsce w "Siddharthcie"). Czasami może zdarzyć się tak, iż nasza egzystencja "zatrzymuje się" w jakimś miejscu i zarazem pojawia się niedosyt, tak wobec nas samych jak i wobec otaczającego nas świata (ten proces możemy zauważyć m.in. w "Wilku stepowym"). Nasze wyobrażenia o świecie i o nas samych, zazwyczaj mają charakter idealizujący, czyli wymagamy od świata tylko "rzeczy pięknych i doskonałych". Takie wyobrażenie (projekcje) należy porzucić. Gdyż świat (jak i my sami) jest także przejawem niedoskonałości, doczesności, marności itd., co przeciwstawione zostaje "Królestwu Nieśmiertelnych". Należy podziwiać to, co doskonałe, a śmiać się z tego co marne, bo kiedy tego się nie nauczymy, czeka nas los wilka stepowego, który żaląc się nad światem, czeka tylko na to, aby z rozpaczy podciąć sobie gardło.

Jednak umiejętność "śmiania się" nie wystarczy - to dopiero początek drogi ku pełni osobowości. Człowiek, który potrafi "śmiać się" aby rozwijać się dalej, musi także kontemplować, czyli ujmować świat i ludzi w taki sposób, by nie podchodzić do nich z chęciami wykorzystania ich w jakiś sposób. Dopiero wtedy świat stanie się piękny, a wszyscy ludzie będą dla nas wyjątkowi. Wtedy kiedy popędliwe pragnienia zostaną zastąpione czystą kontemplacją.

Czysta kontemplacja warunkuje nasz stosunek do ludzi i do siebie samych - kiedy kontemplujemy, uwidacznia się nasza dusza. Dla Hessego tylko dusza jest w stanie zapewnić nam odczuwanie szczęścia. Pisarz nie definiuje, czym jest szczęście, jednak odrzuca wszystkie wartości utylitarne, hedonistyczne czy intelektualne na rzecz duszy. Szczęście uwidacznia się poprzez "otwarcie naszej duszy", kiedy "idziemy ze jej zewem". Równocześnie szczęście jest tożsame z uzyskaniem pełni osobowości, lub patrząc z innej perspektywy, szczęście uzyskuje się osiągając "Trzeci Stopień Ducha".

Idea człowieka, którą odnajdujemy u Hessego, ma charakter dynamiczny. Człowiek nie jest stały i na zawsze uformowany, także jego egzystencja nie zmierza ku jakiemuś celowi wyznaczonemu "z góry". Dopiero poprzez egzystowanie człowiek staje się człowiekiem. Widzimy to na przykładzie stopni rozwoju człowieka, które człowiek musi pokonać, aby stać się w pełni człowiekiem. Hasło "przekraczaj siebie samego" także wskazuje na dynamiczny charakter idei człowieka i zarazem potwierdza proces stawania się człowiekiem.

Człowiek, który "zatrzymuje się" w swojej egzystencji nie może osiągnąć pełni osobowości, gdyż tylko przez ciągły proces i przemianę uzyskuje on wiedzę na swój temat. Wymaga to czujności i gotowości do zmiany.

W twórczości Hessego możemy się dopatrzyć wielu podobieństw do tez i pomysłów wysnuwanych przez innych filozofów. Przywołajmy je.

W wielu miejscach (w powieściach czy też w listach) Hesse powołuje się na nauki Wschodu; zauważyć to można w pojęciu Jedności, jak i przyjętej strukturze świata, określanej jako ścieranie się przeciwstawieństw.

Pojmowanie człowieka jako "mieszaniny", którą należy przekroczyć, jak i negatywne nastawienie do moralności mieszczańskiej oraz nawoływanie do przebudzenia się i otwarcia duszy - wskazuje na wpływ Nietzschego.

Opisywany proces uzyskania pełni osobowości, oraz jej rozbicie bazuje na psychologii Junga.

Hesse "przyznaje" się do czerpania z wyżej wymienionych źródeł. Jednak w jego twórczości możemy znaleźć także takie wątki, pomysły, terminy, itd., które odnajdujemy u innych filozofów, o których wpływie Hesse już nie wspomina:

1) "Podział świata" na ducha i naturę przypomina m.in. schelerowskie rozróżnienie na ducha i pęd, które to stanowią fundament metafizyki w jego systemie.

2) O człowieku w kontekście istnienia, świadomości, ducha i egzystencji pisał m.in. Jaspers w "Wierze filozoficznej".

3) Porównanie człowieka do dżdżownicy, której istnienie jest tak kruche i można je
w każdym momencie przerwać - przypomina "trzcinę" myślącą Pascala.

4) Gra szklanych paciorków, polegająca na odkryciu istoty rzeczy i powtarzanie jej
w różnych aspektach rzeczywistości, przypomina fenomenologiczne metody Husserla.

5) Trzy stopnie rozwoju człowieka, zaprezentowane przez Hessego, w dużej mierze przypominają stadia drogi do wiary autorstwa Sorena Kierkegaarda.

Z powyższego widać, iż twórczość Hessego porusza takie wątki, jakie stały się przedmiotem namysłu filozofii. Nie wydaje się jednak, żeby pisarz w sposób świadomy przyjmował pomysły od innych filozofów i adaptował je na własne potrzeby. Przemawia za tym fakt, iż Hesse, kiedy zdawał sobie sprawę z czyjegoś wpływu to, pisał o tym. Równocześnie Hesse jako wydawca, publicysta, recenzent, stykał się z różnorakimi myślami, które mimowolnie przenikały do jego pisarstwa.

W tym momencie warto przywołać słowa Ernsta Cassirera:

"Jak wszystkie inne formy symboliczne, sztuka nie jest jedynie odtwarzaniem gotowej, danej rzeczywistości. Jest jednym ze sposobów obiektywnego spojrzenia na rzeczy i życie ludzkie. Nie jest naśladownictwem, ale odkryciem rzeczywistości".

Hesse uprawiając sztukę (pisarstwo) daje tym samym wyraz prawdom, które są także częścią systemów innych filozofów. Czyni to za pomocą narzędzi odróżniających go od filozofów, jednak wnioski do jakich dochodzi, jak widać są podobne. Autor nie rościł sobie nigdy pretensji do stworzenia systemu filozoficznego, ale przykład jego twórczości pokazuje, iż nie tylko poprzez systematyczne wykładanie pojęć można odkrywać prawdy o człowieku. Ponadto pisarstwo Hessego pokazuje, iż niektóre światopoglądy i aspekty wiedzy o człowieku są łatwiejsze do zestawienia
i pogodzenia na gruncie literatury. z pewnością "filozofii" Hessego brakuje konsekwencji i wnikliwości, jednak jego twórczość jest dobrym lekarstwem służącym pielęgnowaniu duszy, gdzie filozofia oddana jest poprzez życie bohaterów jego powieści. Tym samym, taki sposób ujmowania zagadnień filozoficznych nadaje samej filozofii większą żywotność i wskazuje na jej ścisłe powiązanie z życiem człowieka.

BIBLIOGRAFIA
TEKSTY ŹRÓDŁOWE

    Hesse Hermann, "Demian", Wydawnictwo Głodnych Duchów, Warszawa 1990.

    Hesse Hermann, "Gertruda", Wydawnictwo Przedświt, Warszawa 1991.

    Hesse Hermann, "Gra szklanych paciorków", PIW, Warszawa 1999.

    Hesse Hermann, "Moja wiara", Wydawnictwo KR, Warszawa 1998.

    Hesse Hermann, "Narcyz i Złotousty", Oficyna Wydawnicza Most, Warszawa 1991.

    Hesse Hermann, "Nieco Teologii", w: "Moja wiara", Wydawnictwo KR, Warszawa 1998.

    Hesse Hermann, "O Duszy", w: "Moja wiara", Wydawnictwo KR, Warszawa 1998.

    Hesse Hermann, "O Jedności", w: "Moja wiara", Wydawnictwo KR, Warszawa 1998.

    Hesse Hermann, "Ostatnie lato Klingsora", w: "W słońcu dawnych dni", Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1988.

    Hesse Hermann, "Peter Camenzind", PIW, Warszawa 1957.

    Hesse Hermann, "Podróż na Wschód", Wydawnictwo Wodnik, Warszawa 1991.

    Hesse Hermann, "Siddhartha", Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1988.

    Hesse Hermann, "Spojrzenie na Daleki Wschód", w: "Moja wiara", Wydawnictwo KR, Warszawa 1998.

    Hesse Hermann, "Trzy opowieści z życia Knulpa", PIW, Warszawa 1999.

    Hesse Hermann, "Wiara, której pragnę", w: "Moja wiara" wydawnictwo KR, Warszawa 1998.

    Hesse Hermann, "Wilk stepowy", PIW, Warszawa 1999.

    Hesse Hermann, "Wspomnienie o Hansie", Odra 1997, nr 7 - 8.

LITERATURA POMOCNICZA

    Alex Ben, "Soren Kierkegaard - życie prawdziwe", Oficyna Wydawnicza Vovatio, Warszawa 1998.

    Barański Jarosław, "Jesień współczesności (Szkic na marginesie "Gry szklanych paciorków Hermanna Hessego)", w: "Prace naukowe Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu", 1997, nr. 752, s. 104 - 117.

    Cassirer Ernst ,"Esej o człowieku", Czytelnik, Warszawa 1998.

    Czerniak Stanisław, "Pomiędzy Szkołą Frankfurcką a postmodernizmem", w: "Antropologia filozoficzna", Bohme Gernot, Wydawnictwo IfiS PAN, Warszawa 1998.

    Jaspers Karl, "Wiara filozoficzna", Wydawnictwo Comer, Toruń 1995.

    Didier Julia, "Słownik filozofii", Wydawnictwo Książnica, Katowice 2002.

    Drewermann Eugen, "W obronie indywidualności", Wydawnictwo KR, Warszawa 1997.

    Dybel Paweł, "Urwane ścieżki", Wydawnictwo Universitas, Kraków 2000.

    Dudzik Wojciech, "Mgła nad Jeziorem Bodeńskim", w: "Twórczość", Grudzień 1999, nr. 12., 96 -108

    Eliade Mircea , "Historia wierzeń i idei religijnych", PAX, Warszawa 1994, tom II.

    Grzeliński Adam, "Angielski spór o istotę piękna", Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2001.

    Herrmann T. (red), "Mały słownik klasycznej myśli indyjskiej", Semper, Warszawa 1992.

    Jacobi Jolande, "Psychologia C.G.Junga", Wydawnictwo Szafa, Warszawa 2001.

    Jung Carl Gustav, "O istocie psychiczności. List 1906 -1961", Wydawnictwo Wrota, Warszawa 1996.

    Kowalski Seweryn (tłumacz),"Pismo Święte Nowego Testamentu", PAX, Warszawa 1982.

    Krokos Jan, "Fenomenologia", Agencja Wydawnictwa Katolików, Warszawa 1992.

    McGreal Ian , "Wielcy myśliciele Wschodu", Wydawnictwo al fine, Warszawa 1997.

    Nietzsche Fryderyk, "Tako rzecze Zaratustra", Wydawnictwo Zysk, Poznań 2000.

    Nowakowska Katarzyna, "Hermann Hesse", w: "Zbliżenia Polsko-Niemieckie", 1999, nr. 1, s. 89 - 102.

    Pascal Blaise, "Myśli", Pax, Warszawa 1997.

    Prokopiuk Jerzy, "Carl Gustav Jung, czyli gnoza XX wieku" w: "Archetypy i symbole", Jung C.G., Czytelnik, Warszawa 1976

    Prokopiuk Jerzy, "Spirala życia", w: Hermann Hesse "Podróż na Wschód", Wydawnictwo Wodnik, Warszawa 1991.

    Reszke Robert, "Hermann Hesse. Jego życie w obrazach i tekstach", Wydawnictwo KR, Warszawa 2000.

    Scheler Max, "Stanowisko człowieka w kosmosie", w: "Pisma z antropologii filozoficznej i teorii wiedzy", Warszawa 1987.

    Trzópek Joanna, "Związki między literaturą a psychologicznymi i antropologicznymi koncepcjami osobowości", w: "Prace Psychologiczne", Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego 1996, nr. 13.

    Zeller Bernhard, "Hermann Hesse", PIW, Warszawa 2001.