Komnata snów

Z komnaty snów: "Kosmiczne spotkania"

Miejsce akcji: Miasto, w którym się urodziłam. Sen się zaczyna obrazem mnie siedzącej w kwiecie lotosu przed moim domem. Siedzę w medytacji, obok przechodzą znajomi ludzie, rodzina. Pytają mnie dlaczego ja nie żyję. Nikomu nie odpowiadam. Nagle pojawia się moja mama, pyta o to samo. Wtedy odpowiadam jej, że czekam na człowieka. Oni wszyscy odchodzą mówiąc, że jestem chora. Ja siedzę dalej w medytacji. W śnie zaznaczony jest upływ pór roku, siedzę w śniegu, deszczu, widać że siedzę pod tym domem całe lata. Nagle uświadamiam sobie, że na niebie pojawiła się zielona wielka świetlista kula.

Z komnaty snów: "Niemądra oblubienica"

Akcja snu toczy się w kościele. Widzę siebie w białym ubranku. Wyglądam jak dziewczynka idąca do komunii. Mam biały garniturek na sobie, nie białą sukienkę. Widzę, że idę z KIMŚ do ślubu, ale nie jest to człowiek, którego pokochałam na tej Ziemi. Widzę, że idę do ślubu z DUCHEM. Boję się tego i szukam mojego ukochanego. Nagle rozlega się głos w kościele, który informuję ON był tylko ikoną. W tym momencie wysuwa się ze ściany sarkofag i wiem, że on tam spoczywa. ON już nie żyję, nie mam co liczyć na to, że on żyję. Z sarkofagu nagle wychodzi wielki pies. Jestem przerażona.

Z komnaty snów: "Kosmiczny chłopak"

Widzę siebie, jestem zawieszona na skale w górach nad przepaścią. W pewnej chwili pojawia się dziwny świetlisty chłopiec. Pomyślałam, że to kosmita. Podał mi rękę i podarował pęknięty żelazny pierścień, który wyglądał jak żelazna obrączka i naszyjnik - dziwny naszyjnik. Pamiętam, że byłam rozczarowana, że pierścień jest pęknięty.

Z komnaty snów: "Widok z Wielkiej Góry"

Widzę siebie jak stoję na szczycie Wielkiej Góry i patrzę w dół. Dużo niżej jest inna Góra, ale mój wzrok tam sięga. Widziałam tam indiańską dziewczynę o mojej twarzy. Obok niej stał indiański chłopiec. Nagle z nieba wyszła wiązka promieni światła, która połączyła ich ręce. I tyle pomyślałam, że to jakieś moje dawne życie i jakiś ślub z chłopakiem o indiańskiej, kosmicznej twarzy.
(Alina)

Z komnaty snów: "Wszechobecny duch"

Znajduję się w pustym pokoju. Siedzę w kwiecie lotosu w medytacji. Widzę, że jestem całkowicie poza. Siedzi puste ciało. Nagle pojawia się istota, o której myślę: „Mój Mistrz”. Mówi do mnie jedno zdanie: „Jesteś w stanie osiągnąć nirwanę”. Po czym Mistrz znika. Nagle widzę, że pojawiają się jakieś wahadłowe drzwi, które się same otwierają. Nagle do pokoju wnika Duch. Cały pokój wypełnia Duch, nie ma już nic, poza Duchem, który rozprzestrzenia się w całym pokoju.
(Alina)

Z komnaty snów: "Sen znajomej"

Ten sen śniła moja znajoma z pracy, dzień wcześniej długo rozmawiałyśmy o tym, że ona jest osobą, która nie wierzy w istnienie jakiejś siły wyższej. Nie wierzy w możliwość wyzwolenia. Twierdziła przy tym, że życie to pasmo cierpienia, nic więcej. Pomyślałam, że jej jakoś muszę pomóc. Postanowiłam, że się jej przyśnię. Oto jaki sen miała noc później: Przyśniło się jej, że przyszłam do niej do domu. Bez słowa wzięłam ją za rękę i wyprowadziłam na jej balkon. Stanęłam na poręczy tego balkonu (koleżanka mieszka na 8 piętrze) ta cała przerażona zaczęła mnie prosić abym zeszła bo się zabije.

Z komnaty snów: "Gipsowe sale"

W tym śnie idę po jakiś ciemnych korytarzach. Zaglądam do jednej z sal. Widać tam w ciemności gipsowego lwa. Nie wchodzę. Dalej jest sześciościenna sala. Na ścianach jakieś gipsowe figury - jedna na pewno - figura Matki Bożej, z tym charakterystycznym gestem otwartych ku dołowi dłoni, jakby w geście opiekuńczym. Jedna ze ścian tej "świątyni" jest chyba trefna, jakby jej nie było albo coś w niej brakowało. Jest ciemno, nie widzę. Przechodzę przez salę i wychodzę poprzez drugie przejście w innej ścianie. Wychodzę na zewnątrz. Jest noc. Odwracam się i widzę budynek, w którym byłem.

Pages